0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Słysząc > Verum gaudium i...

Verum gaudium i łosie we mgle, czyli Bruckner i Alfvén na płytach w 2019 roku

Gniewomir Zajączkowski, Szymon Żuchowski

Hermann Abendroth to nieco zapomniany dzisiaj uczeń legendarnego wagnerowskiego kapelmistrza Felixa Mottla, a zatem kontynuator tradycji wykonawczych niemieckiego romantyzmu.

Zapomniany – czy też może skazany na marginalizację z powodów historyczno-politycznych. Zarówno bowiem Abendroth, jak i trzy lata od niego młodszy Wilhelm Furtwängler to jedne z największych sław dyrygentury swojego czasu. Tak się jednak złożyło, że czas ich działalności przypadł na niesławny okres III Rzeszy, a ich nazwiska trafiły na Gottbegnadeten-Liste, spis najważniejszych artystów niemieckich ułożony przez Adolfa Hitlera i Josepha Goebbelsa.

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej z powodu nazistowskiej polityki społeczno-kulturalnej z Rzeszy stopniowo wyjeżdżało wielu wybitnych artystów i w 1933 roku na stanowisku dyrektora Lipskiego Gewandhausu powstał wakat po Brunonie Walterze. To prestiżowe stanowisko od 1934 do 1945 roku piastował właśnie Abendroth; w tym okresie dyrygował także Berlińskimi Filharmonikami, a w 1943 i 1944 nawet „Śpiewakami norymberskimi” na Festiwalu w Bayreuth. Po wojnie Abendroth dyrygował przez parę lat w mniej eksponowanym ośrodku – w Weimarze, ale kiedy ostatecznie udało mu się oczyścić w oczach sowieckiej administracji ze współpracy z nazistami, w 1949 roku powrócił do Lipska i objął tam kierownictwo nowo utworzonej Radiowej Orkiestry Symfonicznej. Kierował nią aż do śmierci (w 1956 roku), a od 1953 sprawował także pieczę nad Berlińską Radiową Orkiestrą Symfoniczną.

Wytwórnia Hänssler wydała dziesięciopłytowy zestaw zawierający klasykę niemieckiej symfoniki romantycznej – utwory Antona Brucknera, Ludwiga van Beethovena i Johanesa Brahmsa. Znalazły się tu między innymi nagrania z samego z marca 1945 roku: „VI Symfonia” Beethovena i „Uwertura Tragiczna” Brahmsa. Na dwóch płytach Hänsslera możemy posłuchać nagrań z 1949, w tym wspaniałej, przesyconej romantyzmem, monumentalnej interpretacji „V Symfonii” Brucknera. Studentem Brucknera był Felix Mottl, u którego z kolei uczył się Abendroth – można przypuszczać, że dostał od Mottla wiele cennych wskazówek dotyczących prowadzenia symfonii Brucknera w sposób, jakiego mógł oczekiwać sam kompozytor. Poza „Piątą” Brucknera znajdziemy w tym zestawie także symfonie numer IV, VII i IX. W interpretacjach Abendrotha największe wrażenie robi przede wszystkim klarowna artykulacja oraz doskonale wymierzone fluktuacje tempa, które ożywiają całość, a nie zakłócają jej odbioru.

Dzięki współpracy z nowym reżimem rządzącym w NRD Abendroth ponownie stał się prominentnym artystą i wrócił też do zagranicznych podróży koncertowych. Wyjeżdżał nie tylko do ZSRR, lecz także do innych krajów komunistycznych, także do Polski. Dzięki Hänsslerowi mamy okazję zapoznać się z dwoma nagraniami Orkiestry Filharmonii Warszawskiej pod batutą dyrygenta: zarejestrowanej 22 października 1953 roku „Eroiki” i 16 maja 1954 roku „VII Symfonii” Beethovena. Warszawska została po wojnie odtworzona w sezonie 1947/1948, a od roku 1950 zespołem kierował Witold Rowicki, był to więc wtedy wciąż jeszcze młody zespół, ale niewątpliwie już zgrany; mimo pewnych niedokładności, wielką zaletą gry warszawskich muzyków jest to, że znakomicie reagują na wszelkie zmiany temp wprowadzane przez Abendrotha. Obecny zespół Filharmonii Narodowej najwyraźniej nie jest w stanie osiągnąć podobnego efektu i wywrzeć takiego wrażenia, jak w tych nagraniach z lat 50. Jest to zatem jeden z powodów – obok samej sztuki dyrygenckiej Abendrotha – dla których warto zapoznać się z tymi nagraniami.

Wygląda na to, że rok 2019 okazał się pod względem fonograficznym bardzo dobry dla Brucknera. Obok wymienionych nagrań Abendrotha pojawiło się sporo innych. Manfred Honeck w godny uwagi sposób zarejestrował „IX Symfonię” z Pittsburgh Symphony Orchestra (dla Reference Recording). Po Brucknerowskie „Requiem” sięgnął RIAS Kammerchor i zaprosił do współpracy Łukasza Borowicza; zaowocowało to nagraniem bardzo ciekawym, ale i problematycznym z uwagi na wykorzystane przez dyrygenta edycje nutowe i wymagające potencjalnie dłuższego omówienia.

Z kolei Berliner Philharmoniker wydali swoim nakładem zachwycający od strony wizualnej i merytorycznej zestaw dziewięciu płyt zawierających wszystkie symfonie Brucknera w interpretacji różnych dyrygentów. Niezależnie od nich Deutsche Grammophon wznowił sławne nagranie Berlińskich Filharmoników z Herbertem von Karajanem z lat 70. Przypadającą za cztery lata dwusetną rocznicę urodzin Brucknera wytwórnia ta chce uczcić zupełnie nową odsłoną kompletu jego symfonii. Nagranie ich powierzono Andrisowi Nelsonsowi i Orkiestrze Gewandhaus Lepizig, którą dyrygent niedawno przejął po Riccardzie Chaillym. Połączenie szacownej orkiestry z lipskich sukiennic, obecnie w dobrej zresztą formie, i nowej gwiazdy batuty, która w swoich interpretacjach będzie możliwie odległa od Karajana, to dobry pomysł marketingowy, ale czy całościowo skuteczny estetycznie, to się dopiero okaże.

Wprawdzie Nelsonsowi brakuje do kompletu jeszcze czterech symfonii (I, II, V i VIII), ale już można powiedzieć, że jego wersja raczej nie zagrozi popularnością nagraniom Karajana, tym bardziej że nie udało się to w ostatnim czasie nawet bardziej doświadczonemu Barenboimowi [DG 2017]. Deutsche Grammophon ściga się więc poniekąd sam ze sobą, choć ma też oczywiście zewnętrzną konkurencję – na przykład nagrywany również w latach 70. cykl Kurta Masura z Lipskim Gewandhausem [Sony 2014], albo dużo nowsze nagranie Stanisława Skrowaczewskiego i Rundfunk-Sinfonieorchester Saarbrücken z lat 1991–2001 [OEHMS Classics].

W maju 2019 ukazał się dwupłytowy album zawierający VI i IX symfonię poprzedzone odpowiednio „Idyllą Zygfryda” i preludium do I aktu „Parsifala” Richarda Wagnera. Na każdej kolejnej płycie Nelsons naświetla wagnerowski kontekst powstania Brucknerowskich symfonii; to niby muzykologiczna oczywistość, a jednak pożyteczna i efektowna w takim właśnie ujęciu. Zestawiając „Parsifala” z IX Symfonią, Nelsons eksploruje styl dojrzały obu kompozytorów, z dojrzałością zaś wyjątkowo kojarzy się powaga. Motto lipskiego Gewandhausu brzmi „Res severa verum gaudium” – prawdziwą radością jest powaga. Nelsons za bardzo jednak skupia się tu chyba na samej radości, przez co dramaturgia całości symfonii jest u niego niespójna, jakby zaburzona. Wielką zaletą jego interpretacji jest natomiast oryginalne podejście do barwy. Dyrygent szuka jasnych, świetlistych brzmień instrumentów, co świetnie udaje mu się z tą znakomitą orkiestrą i faktycznie stwarza wrażenie swoistej radości.

Żeby przełamać nieco programową przewidywalność tego repertuaru, proponujemy zapoznanie się z nowym nagraniem, które Łukasz Borowicz zrealizował z Deutsches Symphonie-Orchester Berlin (chodzi o zespół założony w 1946 roku jako RIAS Symphonie-Orchester) dla wytwórni CPO. Jest to kolejna, druga płyta z symfoniką Hugo Alfvéna pod jego dyrekcją. Pierwsza wyszła w 2016 roku i w Polsce w zasadzie nie została zauważona, a szkoda. Może wnika to z pewnej nieufności wobec tego, co nieznane, oraz z faktu, że w Polsce kompozytorów skandynawskich w ogóle raczej się zaniedbuje. Hugo Alfvén (1872–1960) to jeden z tych szwedzkich twórców, który – mimo szeregu nagrań (Naxos i BIS Records) – nadal wymaga zainteresowania ze strony wykonawców i wydawców, aby przebić się do sal koncertowych, a zarazem do szerszego grona odbiorców. Ponadto twórczość Alfvéna wciąż nazbyt często i uparcie porównuje się z twórczością Ryszarda Straussa. Oczywiście w obu przypadkach mamy do czynienia z neoromantyzmem; wprawdzie jeśli chodzi o harmonię, Strauss był znacznie odważniejszy, ale obaj kompozytorzy byli mistrzami orkiestracji i cechowali się niezwykłą inwencją melodyczną. Trzeba jednak pamiętać, że Alfvén czerpał ze źródła rodzimego i w sensie programowym, i czysto dźwiękowym. Ciągłe zestawianie Alfvéna ze Straussem jest więc potencjalnie szkodliwym uproszczeniem odbierającym Szwedowi część jego indywidualności i należnej mu uwagi.

Na płycie znalazły się trzy utwory. Zaczyna się od „Bergakungen Orkestersvit” op. 37 (czyli suita z baletu „Król gór”). Tu można podziwiać, z jakim wyczuciem Alfvén korzystał z dostępnych mu środków orkiestracji. Borowicz świetnie czuje się w takich ilustracyjnych utworach, udało mu się uzyskać piękne efekty kolorystyczne; w części III „Sommarregn” [Letni deszcz] zachwyca migotliwością i eterycznością. „Vallflickans dans” [Taniec pasterki] to z kolei fragmenty z jednej strony zadziorne, a z drugiej słodkie, które wyrywają słuchacza ze stereotypowego myślenia o skandynawskiej muzyce, jako o krajobrazie z łosiami tonącymi we mgle niczym na obrazach Juliana Fałata.

Dominantą programową płyty jest „III Symfonia E-dur” op. 23, najwcześniejszy z zaprezentowanych tutaj utworów Alfvéna. Powstał on w czasie pobytu kompozytora we Włoszech w 1905 roku na Wybrzeżu Liguryjskim w Sori i na Capri, co znalazło odbicie w jego pełnej witalności i radości atmosferze. Wydaje się, że na wyraz „III symfonii” miało wpływ nie tylko miejsce, gdzie powstawała, ale i uczucie, które rodziło się wówczas między kompozytorem a jego przyszłą żoną Marią. Alfvén jest w swojej „włoskiej symfonii” dużo bardziej włoski niż na przykład Mendelssohn, ale jest u niego pewna klarowność charakterystyczna przywodząca na myśl chłodniejszy klimat.

Płytę zamyka jeden z bardziej rozpoznawalnych w Szwecji utworów Alfvéna – „Uppsalarapsodi” op. 24. Wydaje się, że Borowicz dobrze rozumie intencje kompozytora i buduje skontrastowany obraz tego uniwersyteckiego miasta, z jednej strony dostojny, z drugiej nieco plebejski, co może budzić dalekie skojarzenia z przedstawieniem Norymbergii w uwerturze do „Śpiewaków norymberskich” Wagnera. Bardzo różnorodne użycie waltorni daje ciekawe, czasem dowcipne efekty. Utwór jest zwięzły i świetnie rozegrany pod względem dramaturgicznym, stanowi zatem znakomite podsumowanie całej płyty. Trudno nie być ciekawym kolejnych nagrań Deutsches Symphonie-Orchester Berlin z Borowiczem i muzyką Alfvéna.

 

Nagrania:

„Herman Abendroth: The great orchestral works, Beethoven, Brahms, Bruckner”, Rundfunk-Sinfonie-Orchester Leipzig, Rundfunk-Sinfonie-Orchester Berlin, Czeska Filharmonia, Orkiestra Filharmonii Warszawskiej; 10 CD, Hänssler 2019.

„Bruckner: Symphonies Nos. 6 & 9; Wagner, Parsifal Prelude & Siegfried Idyll”, Gewandhausorchester, Andris Nelsons; 2 CD, Deutsche Grammophon 2019.

„Hugo Alfvén: Symphonische Werke Vol. 2”, Deutsches Symphonie-Orchester Berlin, Łukasz Borowicz, CPO 2019.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 578

(5/2020)
4 lutego 2020

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj