0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Płeć pogranicza. Wokół...

Płeć pogranicza. Wokół książki „Kobieta bez grobu” Martina Pollacka

Iza Mrzygłód

Po szesnastu latach od publikacji „Śmierci w bunkrze”, w której wyjaśniał tajemniczą śmierć swojego ojca nazisty, Martin Pollack proponuje nam inne śledztwo. Kim była ciotka Pauline – spokojna, na wskroś przeciętna gospodyni, która zginęła z rąk Słoweńców? Opowieść Pollacka o jej życiu rozbija wszelkie utarte narracje polityczne i narodowe.

„Druga żona Drolca, Pauline, spoczywa prawdopodobnie w grobie Bastów” [1]. Z tym zdaniem, które zapisał w „Śmierci w bunkrze” przed 16 laty, Martin Pollack konfrontuje się w swym najnowszym reportażu. Wówczas rozliczał się z nazistowską przeszłością swojej rodziny i wyjaśniał tajemnicę śmierci ojca, Gerharda Basta, oficera SS odpowiedzialnego między innymi za zbrodnie na Żydach i ludności cywilnej Warszawy. Ciotka Pauline, siostra jego dziadka, na kartach tamtej książki pojawiła się zaledwie kilka razy, zupełnie epizodycznie. Ot, towarzyszka starej matki, opiekunka domu Bastów w Tüffer (słoweńskie Laško), gospodyni, żona organisty Drolca. Postać na wskroś przeciętna, zanurzona w codzienności małego miasteczka na pograniczu słoweńsko-austriackim. Pochówek w rodzinnym grobowcu byłby logicznym dopełnieniem jej spokojnego życia. Jednak w toku rodzinnego śledztwa, które Pollack rozpoczął już po opublikowaniu opowieści o ojcu, wyszło na jaw, że przypuszczenie to jest fałszywe. Losy Pauline są zagadką, z którą pisarz mierzy się na kartach najnowszej książki.

Pauline, urodzona w 1875 roku, w czasie II wojny światowej była już starszą panią i właściwie nie wychodziła ze swojego mieszkania. Przez cały czas utrzymywała jednak kontakt z rodziną w Zagrzebiu i Amstetten, a jej mąż był postacią lubianą i szanowaną przez słoweńskich sąsiadów. W 1945 roku została wyprowadzona z domu przez młodego partyzanta, chłopaka z okolicy, i już nie wróciła. Zabrano ją do zamku w Hrastovcu (niemiecki Gutenhaag), prowizorycznego obozu koncentracyjnego, do którego zwożono zarówno okoliczną ludność niemiecką, jak i Słoweńców podejrzanych o kolaborację z okupantem czy uznanych za wrogów instalującego się dopiero reżimu komunistycznego. Jak wyglądały jej ostatnie chwile? Dlaczego ani jej mąż, ani nikt z sąsiedztwa nie protestował, gdy wyprowadzano ją z rodzinnego domu? Czy próbowała się opierać? Gdzie znajduje się jej grób? Na te pytania Pollack szuka odpowiedzi. Idzie jednak dalej i w poszlakowym śledztwie stara się odtworzyć nie tylko życie i poglądy ciotecznej babki, lecz także atmosferę i stosunki panujące w jej dolnostyryjskim otoczeniu.

Historia zwyczajnej kobiety

Cały problem w tym, że o losach Pauline wiadomo zatrważająco mało. Nie dość, że wiodła życie gospodyni domowej, to na dodatek była introwertyczką, czującą się najlepiej w domowym zaciszu. Nie brała tak aktywnego udziału w życiu niemieckiej społeczności Tüffer/Laška [2] jak inni członkowie rodzinny Bastów, a od politycznej działalności i narodowoniemieckiej retoryki (która płynnie przeszła w sympatię i zaangażowanie po stronie nazizmu), w której lubowali się jej bracia, wydawała się stronić. Wyszła zresztą za mąż za zdeklarowanego Słoweńca, żeby nie rzec słoweńskiego nacjonalistę, i nawet jeśli było to małżeństwo z rozsądku, trudno się spodziewać, ażeby postąpić tak mogła wyznawczyni Wielkich Niemiec. Pozostały po niej listy i kartki wymieniane z rodziną oraz rodzinne zdjęcia, nie jest ich jednak zbyt wiele. Dzieci, które mogłyby opowiedzieć o jej zachowaniu, też nie zostawiła, gdyż za mąż wyszła już w dojrzałym wieku, a wujowie Pollacka zamilczeli jej życie. Chociaż – jak zwraca uwagę sam pisarz – jej śmierć mogłaby się doskonale wpisać w ich narrację o niemieckiej ofierze i słoweńskim ucisku, wymazali ją z rodzinnej pamięci. Dlatego, żeby zdefiniować życie i postawę Pauline, Pollack mozolnie i bez uprzednich założeń rekonstruuje jej otoczenie: przestrzeń domu i sąsiedztwa, relacje rodzinne i uwikłania polityczne, odtwarza sposób, w jaki mogła zostać wychowana w małomiasteczkowym środowisku Niemców z Dolnej Styrii. Ustawia w swej opowieści reflektory w nieoczywistych miejscach i z różnych stron rzuca światło na nieuchwytną postać kobiety z Tüffer/Laška. A jednocześnie pochyla się nad każdym słowem czy literą, które wyszły spod jej ręki, jak wtedy, gdy zwraca uwagę na stosowany przez nią niemiecki zapis nazwiska jej męża, w wersji Drolz, lub cudzysłów, w który ujmuje w czasie wojny pozdrowienie „Heil Hitler!”. Detektywistyczne metody i strategie opisu, które Pollack stosuje, aby odtworzyć losy i przekonania swej ciotecznej babki, zainspirować mogą niejednego historyka społecznego.

Opowieść o Pauline dobrze się bowiem wpisuje w historię życia codziennego, historię oddolną, która rozsadza ramy tradycyjnych narracji politycznych i narodowych. Z perspektywy okna, w którym tkwi nazbyt często Pauline, konflikty narodowościowe pogranicza rysują się zgoła inaczej niż z perspektywy ław, w których przy piwie zasiadają członkowie akademickich korporacji, owładnięci fanatycznym nacjonalizmem i antysemityzmem. Odpomnienie biografii „kobiety bez grobu” odsłania też porządek płci w mieszczańskim środowisku Dolnej Styrii na początku XX wieku, a można by wręcz rzec – porządek płci pierwszego nacjonalistycznego pokolenia. Pollack zwraca uwagę na to, że socjalizacja jego ciotek i wujów przebiegała w zupełnie odmienny sposób. W rodzinie, szkole i organizacjach społecznych przypisano im role według różnych kryteriów. Podczas gdy tożsamość tych pierwszych zdaje się być bardziej kształtowana przez płeć niż narodowość i ciągle dopuszczalne są w ich przypadku mieszane małżeństwa, ci drudzy wychowywani są na zagorzałych nacjonalistów. W następnym pokoleniu powszechna edukacja państw narodowych zaprowadzi w tym względzie równość.

Lokalny nacjonalizm

Zbiorowym bohaterem książki Pollacka stają się z kolei lokalne społeczności, których członkami są jego wujowie, ciotki, ich krewni i sąsiedzi. Przez pryzmat rodziny Bastów oraz ich rodzinnego miasteczka (przez Niemców nazywanego Tüffer, a przez Słoweńców – Laškiem) widać, jak polityka agresywnego nacjonalizmu, realizowana przez państwa narodowe i nowoczesne ruchy polityczne, prowadzi do rosnącego napięcia społecznego i w konsekwencji do rozsadzenia wspólnoty. W świecie czarno-białych podziałów na swoich i obcych coraz trudniej jest obronić nawet neutralne relacje i współdziałanie na poziomie życia codziennego. Na kartach książki towarzystwa śpiewacze, czytelnie czy lokalne wspólnoty religijne stają się bastionami skrzętnie budowanej wrogości między społecznością niemiecką i słoweńską, a tradycyjne stroje zamieniają się w manifesty ideologii i przynależności politycznej, jak chociażby styryjskie skórzane spodnie i długie białe skarpety noszone przez austriackich nazistów. Agresywny język, resentymenty i stereotypy zaczerpnięte od ideologów narodowych sączą jad i zatruwają wzajemne stosunki. Pollack w żaden sposób nie zdejmuje odpowiedzialności z członków swojej rodziny, w pełnej krasie ukazując ich agresywność, brutalność i polityczny ekstremizm, prowadzący w okresie międzywojennym do najpierw zakonspirowanego, a później już jawnego zaangażowania w narodowy socjalizm. Krytycznie jednak przygląda się również działaniom słoweńskich władz, które w okresie międzywojennym nie szczędziły ludności niemieckiej zamieszkującej pogranicze dyskryminujących zarządzeń, czy chociażby utrudnień w stworzeniu własnej szkoły, gwarantowanej przez międzynarodowe traktaty.

O ile w „Śmierci w bunkrze” i wielu innych tekstach Pollack dokonywał rodzinnego rachunku sumienia i przeprowadzał wiwisekcję przekonań środowiska, w którym się wychowywał, o tyle w „Kobiecie bez grobu” za sprawą historii życia Pauline rozlicza procesy i zjawiska, które doprowadziły do tego, że nawet ci, którym najbardziej odpowiadała rola spokojnych obserwatorów życia publicznego, nie mieli szansy ujść cało.

 

Przypis:

[1] Martin Pollack, „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu”, przeł. Andrzej Kopacki, wyd. Czarne, Wołowiec 2008, s. 36.

[2] Dla podkreślenia złożonej tożsamości wspominanych miejsc stosuję w ich opisie podwójne nazewnictwo, podobnie jak Martin Pollack.

Książka:

Martin Pollack, „Kobieta zza grobu”, przeł. Karolina Niedenthal, wyd. Czarne, Wołowiec 2020.

 

* Fotografia użyta na stronie głównej: Martin Pollack na Wiedeńskich Targach Książki, 2019. Fot. Bwag. Źródło: Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0).

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 604

(34/2020)
4 sierpnia 2020

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj