0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Robi się późno....

Robi się późno. O tekstach późnego antyku w przekładzie Bartosza Jana Kołoczka

Paweł Majewski

Autorzy późnoantyczni nie wiedzieli, że żyją u schyłku antyku, ale wyraźnie wyczuwali, że przypadło im oglądać świat w trakcie ogromnych przemian. Wszystko to jest dla nas dziś niepokojąco znajome.

Z pojęciem „literatury antycznej” wielu konsumentów kultury kojarzy niedługą półkę regału zajętą przez „Iliadę” i „Odyseję”, „Antygonę”, „Eneidę” oraz przygarść liryki greckiej i łacińskiej. Znawcy dorzucą jeszcze Petroniusza i Apulejusza oraz Plutarcha i Lukiana, a miłośnicy – Herodota i Tukidydesa oraz Liwiusza, Swetoniusza i Tacyta. Półeczka zaczyna się jak gdyby lekko wydłużać.

A to dopiero początek. W starożytnictwie uznaje się, że stan zachowania piśmiennictwa greckiego i rzymskiego od ich początków do V wieku naszej ery wynosi od sześciu do ośmiu procent stanu pierwotnego. Czyli zachował się mniej niż jeden na dziesięć tekstów napisanych w tamtym świecie, przy czym chodzi tu o teksty tworzone jako samodzielne wypowiedzi na piśmie, a nie jako dokumenty życia społecznego (tych zachowały się na papirusach setki tysięcy; spoczywają one w magazynach muzealnych stosów znalezisk i w znakomitej większości czekają na odczytanie).

Pewien mój bystry znajomy, kiedy się o tym dowiedział, uznał zajmowanie się antykiem za zajęcie pozbawione sensu. W pewnym sensie miał rację. Przypomina ono słuchanie nagrań dźwiękowych zachowanych tak, że można rozpoznać średnio co dziesiąte słowo albo dźwięk, a fragmenty w miarę kompletne przerywane są długimi okresami szumów, trzasków lub ciszy. Nasz obraz antyku jest i pozostanie cząstkowy, chociaż wielbiący Grecję i Rzym humaniści wmawiali kiedyś publiczności i samym sobie, że widzą go w olśniewającej całości.

Ale nawet przy tak marnym stanie zachowania tekstów antycznych ich pełny zasób zająłby nie jedną i nie dwie długie półki biblioteczne, lecz co najmniej kilka pojemnych regałów. Znamy wiele setek tych tekstów. O większości z nich nie słyszał jednak nikt poza specjalistami. Lecz nie znaczy to, że ci ostatni kryją przed resztą swoich współczesnych jakieś wspaniałe dzieła równe eposom homerowym czy tragediom Sofoklesa. Przeciwnie, są to na ogół teksty niezbyt komunikatywne dla niefachowców. Mało znani autorzy antyczni wymagają od dzisiejszych odbiorców znacznie więcej niż ci najsławniejsi. Mówią bowiem do nas nie o powszechnikach naszej kondycji, nie o uniwersalnych problemach, których doświadcza z lokalnymi odmianami każda epoka i formacja społeczna – mówią o sprawach bardziej partykularnych, takich, które absorbowały ich w ich świecie, ale niekoniecznie muszą zajmować nas w świecie naszym. Uniwersalia uniwersaliami, a jednak każdy czas ma własne specyficzne sprawy.

Tak więc lektura na przykład Censorynusa, Ampeliusza, Koryppusa, Warrona, Solinusa czy Jordanesa jest zajęciem raczej mało atrakcyjnym dla większości mieszkańców XXI wieku. Przy odpowiednim nastawieniu i sporej cierpliwości może ono jednak okazać się ciekawe. W tekstach tych autorów widzimy ich świat nie z perspektywy ogólnej, lecz w dużym zbliżeniu, w reportażowych chwilami realiach, w migawkach z ówczesnej „publicystyki” czy w mniej uczęszczanych zaułkach historii – przede wszystkim zaś widzimy go przez pryzmat ich umysłowości niepretendującej do wiecznego trwania. Teksty te, podobnie jak wszystkie inne dzieła antyczne, obrosły grubymi warstwami komentarzy. O ile jednak „Iliadę” czy „Medeę” można spokojnie czytać bez uczonych objaśnień i wynieść z tej lektury osobisty pożytek, to wspomnianych autorów czytać bez nich raczej się nie da. Dlatego w ich przypadku, jeśli już podejmujemy ryzyko, warto upewnić się, czy możemy liczyć na dobrego przewodnika, który nas po nich oprowadzi.

Wymienionych autorów przełożył na język polski oraz opatrzył objaśnieniami Bartosz Jan Kołoczek, przewodnik niewątpliwie znający się na rzeczy. Nie ustając od ładnych paru lat w pracy translatorskiej i egzegetycznej, obecnie dołożył do nich „Wybór mniejszych źródeł historycznych z okresu późnego antyku”, w którym oprócz kilku tekstów anonimowych znaleźć można między innymi Ennodiusza, Prospera Tiro, Hydacjusza i Gildasa. Spokojnie, ludzie – nieznajomość tych imion nie jest powodem do wstydu. To nie są tytani naszej kultury. Za ostatniego wybitnego dziejopisa antycznego uchodzi zazwyczaj Ammianus Marcellinus, którego „Dzieje rzymskie” kończą się na roku 378. Pierwszym jego odpowiednikiem w świecie Bizancjum jest Prokopiusz z Cezarei, którego „Historia wojen” zaczyna się w roku 527.

Wydarzenia wypełniające półtora stulecia między tymi datami znamy głównie z tekstów zachowanych szczątkowo oraz z pism autorów koncentrujących się na kwestiach religijnych – a jest to okres nadzwyczaj dla nas ciekawy, bo to właśnie wtedy upadło Cesarstwo Rzymskie na Zachodzie, Europę opanowali tak zwani barbarzyńcy, powstało Bizancjum, a cywilizacja zachodnia zaczęła się przekształcać do formy, którą miała zachować przez następne tysiąc kilkaset lat.

Dlatego źródła późnoantyczne, mimo że w porównaniu z prozą kanonicznych dziejopisarzy greckich i łacińskich wypadają na ogół żałośnie, są cennym świadectwem – innego bowiem nie mamy. Autorzy działający u schyłku antyku opisywali swój świat tak, jak umieli. Oczywiście nie wiedzieli, że żyją u schyłku antyku, ale wyraźnie wyczuwali, że przypadło im oglądać świat w trakcie jakichś ogromnych przemian, większych niż jakiekolwiek znane im z przeszłości. Wielkie wizje dziejowe nakreślone przez ich poprzedników setki lat wcześniej były dla nich słabo zrozumiałe, tworzone były bowiem w zupełnie odmiennych warunkach. Dla Herodota i Tukidydesa oraz dla Liwiusza i Tacyta świat, mimo że przepełniony przemocą i nieustanną walką, pozostawał stabilny w swoich fundamentach. Świat z przełomu V i VI wieku był zaskakujący i niepokojący dla swoich mieszkańców, którzy w dodatku utracili płynność przekazu dorobku, jaki zostawili im poprzednicy.

Oba te powody, mające ze sobą ścisły związek, sprawiły, że niektóre zapiski historyczne z tej epoki wyglądają trochę jak wprawki nieporadnego ucznia, który usiłuje sklecić jakąś sensowną całość, wypisując po trochu ze starych ksiąg, choć niewiele z nich rozumie, i dodając na chybił trafił aktualne informacje. Wszystko to jest dla nas dziś niepokojąco znajome, mimo barier komunikacyjnych.

Dodać jeszcze warto, że „antyk” nie jest jednością, chociaż z dzisiejszej perspektywy może się taki wydawać. Prokopiusza z Cezarei od Juliusza Cezara dzielił taki odstęp czasu, jaki nas dzieli od Jagiełły, a z kolei Cezara od Sofoklesa dzieliło tyle lat, ile nas dzieli od wojen szwedzkich. Dla ludzi z końca antyku świat Cezara i Sofoklesa był przeszłością mało co mniej zamierzchłą niż dla nas. Spoglądając na monumentalne budowle Rzymu i Aten, wiedzieli, że te gmachy mają wiele setek lat i że ludzie, którzy je wznosili, mieli inne cele, ideały i dążenia niż oni.

Wyobraźmy sobie, że za tysiąc sześćset lat (tak – 1600 lat – a piszę to w czasach, kiedy jedna kadencja parlamentu to cała epoka w ludzkiej pamięci rządzonej logiką jednodniowych sensacji) cywilizacja europejska będzie nadal istnieć. Wystawmy sobie w teatrze wyobraźni, dopóki nie zdominują jej kolejne narzędzia sztucznej inteligencji, że uda się nam do tego czasu nie wymordować, nie ugotować, nie ewaporować ani też nie unicestwimy się w żaden inny sposób. Oraz jeszcze i to sobie spróbujmy wyobrazić, że nie nastąpi przez ten czas totalne zerwanie ciągłości pamięci kulturowej, co nie jest bynajmniej tak oczywiste, jak by się mogło zdawać w czasach nieograniczonej multiplikacji każdego wyprysku każdej ludzkiej świadomości.

Skoro już to sobie wyobraziliśmy, zadajmy z kolei pytanie: co powiedzą tamci, co powiedzą ludzie z 3623 roku o naszych arcydziełach? Czy nie rozśmieszą ich Mann, Eco i Hegel? Czy powiedzą im coś ciekawego Tołstoj i Dickens? A co z Homerem i Eurypidesem? Przetrwali lepiej lub gorzej dwa i pół tysiąca lat, czy przetrwają kolejne tysiąc pięćset?

 

Książka:

„Wybór mniejszych źródeł historycznych z okresu późnego antyku”, przekład, wstęp i komentarz Bartosz Jan Kołoczek, Kraków 2023, seria „Źródła Historyczne”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 779

(50/2023)
12 grudnia 2023

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj