0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Komentarz nadzwyczajny > [Rzut wolny] A...

[Rzut wolny] A co jeśli Rosja wygra?

Bartłomiej Gajos

Zachód powinien porzucić błędne przekonanie, że wojna wkrótce się zakończy, a Władimir Putin w końcu zrozumie swój błąd. Rosja weszła na ścieżkę rewolucyjną. Chce destrukcji systemu, który powstał po 1945 roku. Cena, jaką Europa, a w szczególności nasz region, zapłaci w wyniku porażki Ukrainy, będzie ogromna.

Josep Borell, wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw zagranicznych, stwierdził w październiku coś, co wszyscy wiedzą, ale boją się wypowiedzieć to na głos: „Europa nie jest w stanie wypełnić luki po Ameryce”. W ten sposób skomentował przyjęty przez Kongres Stanów Zjednoczonych budżet, w którym nie znalazło się pierwotnie zapowiadane ponad 20 miliardów dolarów pomocy dla Ukrainy.

W podpisanym 16 listopada przez prezydenta Joe Bidena prowizorium budżetowym także próżno szukać pieniędzy, których Kijów desperacko potrzebuje. A to jedynie zapowiedź tego, co dla Ukraińców może oznaczać amerykańska kampania wyborcza. Zełenski niedawno odwołał w ostatniej chwili swoje wystąpienie w Senacie, bo ten wciąż nie jest w stanie podjąć decyzji w sprawie pomocy finansowej dla Ukrainy. Do tego sytuacja w Strefie Gazy sprawiła, że Waszyngton nie poświęca tyle uwagi Kijowowi, co poprzednio.

„Ukraina po prostu zniknie”

Jeśli do jakiejś sytuacji pasuje oklepane sformułowanie: Na Kremlu strzelają korki od szampana”, to właśnie do tej. Słowa Borella oraz klincz na Kapitolu z pewnością odczytano w Moskwie jako pierwszy poważny sygnał słabnięcia proukraińskiej koalicji, poprzedzony niepowodzeniem kontrofensywy Kijowa.

Ukraińcom nie trzeba tłumaczyć, co będzie dla nich oznaczać topniejące militarne wsparcie ze strony Stanów Zjednoczonych. Putin i jego akolici nie pozostawili w tej sprawie żadnych wątpliwości. „Ukraina po prostu zniknie” – powiedział wprost były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew.

Jeśli ktoś w tym miejscu zastanawia się, co to może znaczyć, polecam sprawdzenie w Wikipedii, czym była nazistowska Intelligenzaktion w trakcie drugiej wojny światowej. Ukraińska idea narodowa i jej przedstawiciele będą zwalczani wszędzie tam, gdzie obecne będą rosyjskie wpływy. A Kreml – sądząc po jego retoryce – chciałby sięgnąć co najmniej po obszar zajmowany przez Ukraińską Socjalistyczną Republikę Radziecką sprzed 1939 roku. Gdyby zrealizował się ten scenariusz, to wojska rosyjskie znalazłyby się w odległości około 250 kilometrów od obecnej polskiej granicy.

Klęska Kijowa, to klęska naszego regionu

Co gorsza, porażka Ukrainy będzie oznaczać dodatkowe paliwo dla putinizmu. I przy okazji udowodni rosyjskiej elicie, że warto było zrezygnować z zakupów w Mediolanie i mieszkań w Londynie. W takim scenariuszu Rosja nie tylko postawiła się 54 krajom tworzącym grupę Rammstein – koalicji wsparcia dla Kijowa – ale i zdołała podporządkować sobie Ukrainę. Jeśli pamięć o „Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej” stała się ogromnym festiwalem militaryzmu i imperializmu podanego w kiczowato-romantycznej otoczce, to można sobie wyobrazić, jak będzie świętowana wiktoria nad mocarstwami Zachodu.

Z wygranej Kremla jednoznaczny wniosek wyciągną także przywódcy państw autorytarnych: wojny się opłacają, a prawo międzynarodowe jest dla słabych. Zademonstrował to niedawno Azerbejdżan, a Baku podkreśliło, że ma apetyt na więcej. Niedawna wizyta Putina w Zjednoczonych Emiratach Arabskich oraz pobyt Ebrahimiego Raisiego, prezydenta Iranu, w Moskwie jasno wskazują, że wciąż wiele państw na świecie nie zamierza izolować Rosji.

Co jednak zwycięstwo Rosji oznaczałoby dla naszej, środkowowschodniej części Europy? Kreml nie zrezygnuje z tego, co w grudniu 2021 roku zaproponowali jego dyplomaci Europie i Stanom Zjednoczonym. Moskwa chciałaby sprowadzić kraje NATO, które dołączyły do sojuszu po 1991 roku, w tym Polskę, do rangi członków drugiej kategorii.

W praktyce oznaczałoby to niemożność stacjonowania na ich terenie w żadnej formie wojsk sojuszu. W 2019 roku na szczycie G20 w Osace Putin powiedział Donaldowi Trumpowi, że nie zawaha się wzbudzić na świecie atmosfery nuklearnego strachu, by zmusić Amerykanów do współpracy w zakresie kontroli zbrojeń na swoich warunkach. O tym, że jest do tego zdolny, przekonaliśmy się w 2022 roku.

Europa nie wyciągnęła wniosków z wojny

Do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych pozostał niecały rok. Na Kremlu z pewnością liczą, że w listopadzie 2024 roku wygra kandydat o sympatiach, horyzontach intelektualnych i osobowości Elona Muska. Europa – pomimo lekcji z prezydenturą Trumpa – nie wyciągnęła dotychczas wniosku, że bycie jedynie organizacją humanitarną i potęgą gospodarczą nie odpowiada na wyzwania dzisiejszego świata.

Borell ma rację, że UE nie zdoła wypełnić luki po Stanach Zjednoczonych. Ale z pewnością może pokonać Rosję, mobilizując i rozwijając przemysł zbrojeniowy na rzecz Ukrainy. Polska powinna wspierać takie inicjatywy. Nawet jeśli niektóre z nich na poziomie retorycznym bywają określane jako „alternatywa” dla aktywności amerykańskiej na Starym Kontynencie. Nie chodzi przy tym o tworzenie alternatywy dla NATO. Kluczem jest dywersyfikacja potencjału militarnego, czyli wzięcie większej odpowiedzialności przez Europę za wspólne bezpieczeństwo w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego.

By to osiągnąć, należy porzucić marazm i błędne przekonanie, że wojna wkrótce się zakończy, a Putin w końcu zrozumie swój błąd. Przekonanie tym silniejsze, im dalej posuwamy się na zachód od Odry.

Rosja – czego nie dostrzegają zwolennicy dialogu i negocjacji – weszła na ścieżkę rewolucyjną. Chce destrukcji systemu powstałego po 1945 roku. Jeśli Kreml wyjdzie z tej wojny z poczuciem zwycięstwa, koszt, jaki Europa będzie musiała za to zapłacić, wielokrotnie przekroczy cenę miliona pocisków artyleryjskich, których – jak ostatnio stwierdził niemiecki minister obrony narodowej Boris Pistorius – Unia Europejska nie zdoła dostarczyć Ukrainie.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 779

(50/2023)
12 grudnia 2023

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj