0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > KULTURA LIBERALNA POLECA:...

KULTURA LIBERALNA POLECA: Kaplan, Tuszyńska

BRZOZOWSKI: Robert D. Kaplan „Monsun”

„Monsun” to śmiała próba opisania regionu, który w XXI wieku stanie się prawdopodobnie centrum światowej geopolityki – basenu Oceanu Indyjskiego. Kaplan nie boi się w niej mieszać subtelnej analizy geopolitycznej z elementami reportażu i refleksją z zakresu historii idei. Z równą uwagą przygląda się ruderom Zanzibaru, nowym chińskim dokom w pakistańskim Gwadarze czy wioskom partyzantów w Birmie. Choć trudno uciec od niepokojącego skojarzenia analizowanego obszaru z terenem walk supermocarstw Eurazji, Wschódazji i Oceanii z Orwellowskiego „Roku 1984”, Kaplan zdaje się dysponować znacznie bardziej optymistycznymi scenariuszami przyszłości regionu.

Budując swą wizję Kaplan okazuje się przede wszystkim burzyć kilka mitów dotychczasowej amerykańskiej polityki zagranicznej: skupienie się na zwalczaniu islamskiego ekstremizmu, wiarę w nieuchronnie dobroczynne skutki wprowadzenia procedury wolnych wyborów czy, wreszcie, działanie raczej poprzez zbrojne interwencje niż „miękki wpływ” w chińskim stylu. Choć Kaplan próbuje przy tym bronić polityki utrzymania przez Stany Zjednoczone dominacji w regionie, pisze raczej o tym, że jest ona niezbędna, by przekształcić go w otwarty i wielobiegunowy ład. Pewnym głosem rozprawia się w ten sposób z jedną z podstawowych obaw: pomimo ostrej rywalizacji o zasoby, region ten nie jest skazany na powtórkę z zimnej wojny, czyli konkurencję supermocarstw – Chin, Indii czy USA.

Oczywiście w tak wizjonerskim, monumentalnym projekcie nietrudno o pewne niekonsekwencje. Niejasna pozostaje chociażby wielokrotnie przywoływana przez Kaplana kategoria kosmopolitycznego ducha Oceanu Indyjskiego. Z jednej strony wyłania się ona z gruntownej analizy historycznej, zwłaszcza epizodów podkreślających pokojowe współistnienie odmiennych kultur regionu. Duch ten okazuje się na każdym kroku potwierdzać tezy autora. Uwidacznia się zarówno w eklektycznej architekturze meczetu w Maskacie, w poezji Rabindranatha Tagore, indonezyjskim „tropikalnym islamie” czy tytułowym, ponadpolitycznym monsunie. Z drugiej strony jednak czarowna metafora skrywa twardą normatywną wizję preferowanego przez Kaplana wielobiegunowego ładu międzynarodowego zakładającego decentralizację, inkluzywność oraz budowanie w państwach silnych instytucji, a to wszystko na fundamencie wolnorynkowych relacji handlowych i silnej klasy średniej. Jeśli z dzieła Kaplana przebija wiara w jakikolwiek jednoznaczny determinizm, to dotyczy on właśnie roli handlu wymuszającego, pomimo różnic kulturowych, codzienne kontakty między kontrahentami i wywierającego dobroczynny wpływ na harmonijne współistnienie narodów. Rozbudowując tę myśl, Kaplan łatwo traci z oczu chociażby problem ekologicznych kosztów związanych z naciskiem na nieustanny gospodarczy wzrost państw regionu.

Choć podkreślając rolę geograficznego determinizmu i „ducha regionu” Kaplan jawi się jako nieodrodny uczeń Monteskiusza, w swoich ostatecznych rozstrzygnięciach bliski jest raczej Machiavellemu. Historię według Kaplana kształtują nie tylko bezosobowe siły, ale i wielkie jednostki. Kaplan, podobnie jak Machiavelli, zdecydowanie pochwala także pragmatyzm – to jego brak sprawia, że państwa regionu staczają się w religijny lub etniczny fanatyzm.

Zaaplikowana przez Kaplana mieszanka odwagi i wizjonerstwa z dbałością o pragmatyczny charakter wskazówek decyduje o uroku jego prozy. „Monsun” to nie tylko zachęta do wyobrażenia sobie postamerykańskiego świata na nowo, to także argument za tym, że harmonijny układ relacji międzynarodowych w XXI wieku jest osiągalny.

Książka:

Robert D. Kaplan, „Monsun. Ocean Indyjski i przyszłość amerykańskiej dominacji”, przeł. Janusz Ruszkowski, Czarne, Wołowiec 2012.

* Grzegorz Brzozowski, szef działu „Patrząc” w „Kulturze Liberalnej”. Doktorant w Instytucie Socjologii UW, pracuje nad rozprawą doktorską z zakresu antropologii widowisk i socjologii religii. Absolwent kursu dokumentalnego w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy, autor dokumentu „Dzisiaj w Warszawie, jutro gdzieś w świecie” www.todayinwarsaw.pl.

***

JASINA: Agata Tuszyńska „Romans amerykański”

Kim był Leopold Tyrmand, wie chyba całkiem sporo polskich inteligentów. Wielu z nich wie również, kim jest Agata Tuszyńska. Tyrmanda kojarzymy głównie z jego wręcz mitologiczną obecnością w naszej kulturze w latach 50. (zwłaszcza) i 60. Późniejsze koleje jego losu, choć były opisywane, a nawet prezentowane w telewizyjnym filmie dokumentalnym, nadal są jednak szerzej nieznane, ba, czasem ma się wrażenie, że nie dzieje się tak przypadkiem. Wizerunek Tyrmanda, w wieku dojrzałym konserwatysty i wielbiciela Reagana, dalece odbiega od wykreowanego przez niego samego obrazu „Lolka”, bawidamka i „króla życia” w stalinowskiej Warszawie.

Do książki Agaty Tuszyńskiej „Tyrmandowie. Romans amerykański” sięgałem z ciekawością, ale i nie bez lęku. Czy jej styl reporterski się sprawdzi? Czy stosowana przez nią metoda kolażu, która tak dobrze sprawdziła się w tomie tekstów o jej rodzinie czy w okrzyczanym dziele o Wierze Gran, pozwoli oddać autorce bogatą osobowość Tyrmanda? Moje obawy nie okazały się uzasadnione.

Tuszyńska, celująca w reportażu historycznym, doskonale czuje się w sprawach niemalże sentymentalnych. Dlatego już na samym początku dokonała dobrego wyboru. Zamiast klasycznego poszukiwania śladów pamięci o Tyrmandzie wybrała skupienie na wątku, którym z powodzeniem zajmowała się już kilkakrotnie – na związku uczuciowym łączącym dwoje ludzi. Tuszyńska opisuje życie prywatne Tyrmandów, Leopolda, pięćdziesięcioletniego emigranta z Polski, człowieka po przejściach, oraz jego młodej, amerykańskiej żony. Ta dwójka pochodzi z zupełnie innych światów, światów z pozoru do siebie nieprzystających, ale przyciągających się nawzajem.

Tylko raz znalazłem równie ciekawą opowieść o zetknięciu się emigranta z Europy z młodą, bezpretensjonalną Amerykanką. Tylko że tam Polak był o dekadę młodszy i nie dzieliła go z żoną tak duża różnica wieku. No i skończyło się to mniej szczęśliwie – chodzi mianowicie o Romana Polańskiego i Sharon Tate. Tak u Polańskiego, jak i u Tuszyńskiej potencjalny czytelnik znajdzie też doskonały obraz Ameryki z przełomu lat 60. i 70. – kraju o zwichniętej tożsamości, poszukującego pomysłu na przyszłość. Zostaje on świetnie ukazany przy opisie poznawania się Tyrmanda i jego przyszłej żony. On, produkt dwóch totalitaryzmów, polski Żyd, który cudem, choć także dzięki własnemu sprytowi, uniknął śmierci, zakochuje się w tym, co neguje pokolenie jego wielkiej miłości – w amerykańskiej przedsiębiorczości, stabilności społeczeństw Wschodniego Wybrzeża i, oczywiście, w demokracji. Wartości, które okazują się tak cenne dla Polaka, negowane są przez młodych, urodzonych po 1945 roku Amerykanów – ci bowiem utracili w nie wiarę.

Nie wolno się przyznawać do tego, że lubimy melodramaty – taka jest przynajmniej zasada panująca w wielu inteligenckich kręgach. Lepiej jednak nie popadać w przesadę. Dlaczego mielibyśmy nie czytać trochę melodramatycznych, ale dobrze napisanych książek opisujących koleje ciekawych, niekoniecznie dramatycznych związków uczuciowych. A taką pozycją są „Tyrmandowie…” Tuszyńskiej. Ponadto dzięki lekturze tej książki możemy spojrzeć na nasze emocjonalne związki z innej perspektywy. Ci z nas, którzy skłaniają się w kierunku wskazywanym przez prawiące o ostateczności filmy Bergmana, mają okazję odkryć, jak wielkim uczuciem może być „ostatnia miłość”. Że niekoniecznie musi to być pełna destrukcji namiętność jak u świętej pamięci Wokulskiego, ale dojrzałe i pełne kreatywności przeżywanie wzajemnej bliskości, które jedną osobę utrzymuje w nurcie życia, a drugą w życie wprowadza.

Książka:

Agata Tuszyńska, „Tyrmandowie. Romans amerykański”, MG Wydawnictwo, Warszawa 2012.

* Łukasz Jasina, analityk spraw wschodnich, historyk. Członek redakcji „Kultury Liberalnej”. Pracownik Katedry Realizacji Filmowej i Telewizyjnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

„Kultura Liberalna” nr 200 (45/2012) z 6 listopada 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 200

(45/2012)
6 listopada 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj