0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > Smartfon – narzędzie...

Smartfon – narzędzie do niszczenia wolności

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin

W Polsce nie działają żadne bezpieczniki chroniące przeciwników politycznych władzy przed inwigilacją rządu. Manipulacja wyborcami może przebiegać przy zachowaniu pozorów wolności i demokracji.

Od ostatniego wtorku, kiedy ukazał się nowy numer „Kultury Liberalnej”, coś złego się dzieje z moim telefonem. Kiedy z kimś rozmawiam, co jakiś czas przestajemy się słyszeć, jakby znikał zasięg.

Czy będzie to teoria spiskowa, jeśli połączę te problemy z aktualnym Tematem Tygodnia naszej redakcji?

Jest w nim rozmowa mojego autorstwa z dziennikarzem śledczym Grzegorzem Rzeczkowskim, który opowiada, dlaczego jest przekonany, że politycy PiS-u są inspirowani przez Rosję. Jest też wywiad Tomasza Sawczuka z profesorem Ronaldem Deibertem, dyrektorem Citizen Lab, organizacji, która wykryła i potwierdziła pięć przypadków szpiegowania polskich polityków opozycji i prawników za pomocą oprogramowania Pegasus.

Megalomański lęk przed inwigilacją

Oczywiście nie biorę poważnie pod uwagę tego, że w moim telefonie służby specjalne zainstalowały oprogramowanie szpiegowskie dlatego, że zrobiliśmy numer o inwigilacji politycznej, który na pewno nie podoba się politykom partii rządzącej. Zawsze bawiła mnie nieco megalomańska ostrożność kolegów dziennikarzy śledczych, którzy dopuszczali możliwość, że są podsłuchiwani i podglądani.

Jednak po przeczytaniu wywiadu z profesorem Deibertem powinnam poważnej traktować kolegów i mój telefon. Powinnam zupełnie serio brać pod uwagę to, że mogę być szpiegowana, tylko dlatego że technicznie jest to możliwe. Wszyscy powinniśmy spodziewać się tego, że w pewnym momencie będziemy inwigilowani, że ktoś będzie czytał nasze maile i smsy, listę zakupów, słuchał rozmów z domownikami, oglądał strony internetowe, które my oglądamy.

Już jesteśmy inwigilowani w celach handlowych, o czym przekonujemy się stale, widząc reklamy wyświetlające się w „naszym” internecie. Kupiłeś przez internet lampę? Masz na przeglądanej stronie internetowej globalny asortyment oświetlenia. Nagle potrzebowałeś specyfiku na hemoroidy? Strona internetowa niechybnie ci o tym przypomni, wyświetlając na pół ekranu reklamy podobnych produktów.

Do tego już się przyzwyczailiśmy. Inwigilację polityczną uważamy za coś z innej półki, nierealnego, nie dla nas, nie do zrobienia w demokratycznym kraju. A to błąd.

System na wielką skalę i bez kontroli

Ronald Deibert mówi, że:

– Wyrafinowane narzędzia do inwigilacji obywateli poprzez ich urządzenia elektroniczne rządy państw mogą kupić na wolnym rynku, który jest poza kontrolą.

– Można mówić o ekosystemie inwigilacji dla celów biznesowych, reklamowych. Z rozwiązań stworzonych przez sektor prywatny korzystają rządy i agencje bezpieczeństwa. W zdobywaniu informacji mogą im pomagać też prywatne firmy zajmujące się inwigilacją, które korzystają z oprogramowania szpiegowskiego.

– Smartfony i inne urządzenia cyfrowe, które przy sobie wszyscy nosimy, są tak wymyślone, by wyciągnąć od nas jak najwięcej danych. Korzystamy z aplikacji, które zbierają o nas informacje. Dostanie się do wnętrza urządzenia zapewnia dostęp do życia danej osoby. To ogromna pokusa dla służb specjalnych.

– Przez technologię postępuje erozja fundamentów liberalnej demokracji. Służby inwigilują opozycję, prawników w relacjach z klientami, dziennikarzy śledczych, organizacje społeczeństwa obywatelskiego. Zagrożenie rośnie w państwach autorytarnych, w których efektem tak szerokiej i łatwej inwigilacji może być więzienie i śmierć.

– Nie da się przed tym uciec. Technologia informatyczna jest niezbędna w naszym codziennym życiu i pracy. Chociażby przy przekraczaniu granicy, kiedy wykorzystywana jest technologia biometryczna.

– A jeśli postanowimy zrobić przewrót i wyrzucimy smartfony, tamci dopadną nas przez nasze dzieci, bo podsłuchiwać można przez smartfona członka rodziny. „Jeśli uda mi się włączyć mikrofon, będę mógł usłyszeć, o czym rozmawiacie”.

Publikacja wywiadu z dyrektorem Citizen Lab w „Kulturze Liberalnej”, jakby na potwierdzenie jego słów, zbiegła się w czasie z publikacją wstępnego raportu komisji śledczej Parlamentu Europejskiego na temat inwigilacji Pegasusem.

Komisja ustaliła, że nadużywanie oprogramowania szpiegującego w państwach członkowskich UE jest poważnym zagrożeniem dla demokracji na całym kontynencie. Nawiązując do Polski, sprawozdawczyni komisji, Sophie in 't Veld, powiedziała: „Oprogramowanie szpiegujące stanowi integralny element całego systemu, który został zaprojektowany w celu kontroli, a wręcz opresji obywateli krytykujących rząd. Mówię o opozycji, dziennikarzach, sygnalistach. Cały ten system został ustanowiony w sposób metodyczny – nie jest to kwestia przypadku, to nie jest losowe, zupełnie przypadkowe narzędzie”.

Według raportu, w Polsce nie działają żadne bezpieczniki chroniące przeciwników politycznych władzy przed inwigilacją, rząd ma nad tym pełną kontrolę.

Kontrola pod pozorem wolności

Teorie spiskowe zamieniły się w rzeczywistość. Każdy, kto używa internetu, jest ofiarą inwigilacji przez biznes i potencjalną ofiarą inwigilacji przez służby. Nie ma kontroli nad narzędziami, które to umożliwiają, natomiast narzędzia te stale się rozwijają.

Chociaż nadal nie biorę pod uwagę tego, że służby założyły mi podsłuch w telefonie po opublikowanym wywiadzie, to jednak mogę sobie wyobrazić, że mam go z jakiegoś, bliżej nieznanego, powodu. Moje życie prywatne może stać się interesujące dla władzy ze względu na kontakty zawodowe z inwigilowanymi przez nią politykami, organizacjami społecznymi, aktywistami, czy choćby kontakty towarzyskie.

Każdy z nas może stać się interesujący i nieświadomie oddać swoją prywatność osobom o złych zamiarach. W naszym świecie ziściły się wizje autorów przeróżnych antyutopii czy political fiction. Władze państwowe nie muszą wprowadzać terroru, jak państwa autorytarne, żeby mieć kontrolę nad obywatelami. Reżim PRL-owski musiał w tym celu przeprowadzać rewizje, przesłuchiwać, zakładać podsłuchy w telefonach i domach, śledzić obywateli na ulicy, wypytywać o nich znajomych i sąsiadów. Władze demokratycznego państwa nie muszą uciekać się do terroru, żeby dostać niemal nieograniczony dostęp do ich prywatności.

Dzisiejsza inwigilacja może przebiegać przy zachowaniu pozorów wolności obywateli. Dlatego wolność jest perspektywą, z uwzględnieniem której należy myśleć o rozwoju technologii i nienadążających za nią bezpieczników.

Manipulacja pod pozorem demokracji

Kontrola na masową skalę jest możliwa albo już się odbywa, także przy zachowaniu pozorów demokracji liberalnej. Dlaczego pozorów? Po pierwsze, dlatego, że państwo polskie przechodzi właśnie kryzys praworządności, który szczegółowo opisywaliśmy w projekcie „PraworządźMY”.

Jednym z jego przejawów jest to, że prokuraturę kontroluje polityk, który nie waha się używać swojej władzy wobec osób dla niego politycznie niewygodnych. Przykładem jest choćby ciąg konsekwencji dyscyplinarnych wobec prokurator Ewy Wrzosek ze stowarzyszenia Lex Super Omnia, która nieraz krytykowała zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzone po 2015 roku, czy też wszczęła śledztwo w sprawie wyborów kopertowych. Wrzosek była też szpiegowana programem Pegasus, co potwierdził profesor Deibert.

Po drugie, demokracja liberalna funkcjonuje w sposób pozorny przy możliwościach masowej inwigilacji, dlatego że inwigilacja ta może mieć poważny wpływ na wynik wyborów. A więc teoretycznie wszystko działa dobrze – wybory się odbędą i w ich wyniku zostanie wyłoniona władza. W rzeczywistości obywatele mogą podjąć decyzję w efekcie manipulacji władzy. Materiałów do tych manipulacji dostarczą programy szpiegowskie umieszczone w urządzeniach polityków opozycji.

Nie jest przesadą branie pod uwagę scenariusza, w którym politycy PiS-u próbują skompromitować rywali. Już raz to przecież zrobili – przed wyborami w 2007 roku, korzystając z prymitywnych z dzisiejszego punktu widzenia narzędzi próbowali podsłuchiwać, nagrywać, śledzić, dokonywać prowokacji za pomocą ukrytych kamer czy dyktafonów.

Gdyby mieli dostęp do prywatnego życia Donalda Tuska, który dałby im dziś program szpiegujący w smartfonie lidera największej partii opozycyjnej, być może agent Tomek nie musiałby mamić posłanki Ewy Sawickiej, żeby dostarczyć przed wyborami coś kompromitującego PO. Wystarczyłoby przyłapać Tuska na kłótni z żoną albo dziećmi, znaleźć coś wstydliwego na jego liście zakupów albo wyłapać fragment z korespondencji mailowej z jakimś Niemcem, żeby stopniowo podważać jego powagę i wiarygodność. Można oczywiście zapytać, dlaczego już teraz służby tego nie robią. A może robią, ale jeszcze tego nie użyli?

Nie możemy takich scenariuszy traktować niepoważnie, skoro wyrwane z kontekstu informacje z telefonu Krzysztofa Brejzy zostały użyte przeciwko niemu w telewizji publicznej. Możliwości, jakie daje władzy rozwój technologii i brak kontroli nad ich użyciem, sprawiają, że teorie zamieniają się w fundamentalne pytania – o wolność i o filary państwa prawa.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 722

(46/2022)
11 listopada 2022

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj