0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Na wsi, czyli...

Na wsi, czyli nigdzie. Recenzja filmu „Tyle co nic” w reżyserii Grzegorza Dębowskiego

Ada Minge

Dla Grzegorza Dębowskiego środowisko polskich rolników to tylko tło – ostrość ustawiona jest tu na bohatera, który niczym protagonista greckiej tragedii stara się odsunąć fatum i zatrzymać to, co nieuniknione.

Kiedy Jarosław Martyniuk, hodowca krów (w tej roli nagrodzony na festiwalu w Gdyni Artur Paczesny) dowiaduje się z telewizji o zdradzie lokalnego posła, który wbrew wyborczym obietnicom zagłosował przeciw interesom rolników, zwołuje sąsiadów na protest. I chociaż dołączają do niego inni, to wkrótce na polu bitwy zostaje sam. Dla pozostałych protest ma znaczenie symboliczne, to trochę łabędzi śpiew – za chwilę wyjdzie na jaw, że już dawno przestali wierzyć w to, że życie na rodzinnej wsi może otwierać jakiekolwiek perspektywy, nie zamierzają walczyć o swój związek z ziemią. Każdy ma już plan B i to szykowany od dawna. Nawołując do solidarności – czy to w kontekście politycznym, czy starając się zebrać środki na pomoc finansową dla rodziny przyjaciela, któremu właśnie spłonęło gospodarstwo, a wreszcie: wyjaśnić, jakie dokładnie były jego zwieńczone tragedią losy – Jarosław działa w pojedynkę. I chociaż kieruje na sąsiadów i rodzinę wzrok pełen wyrzutu i rozczarowania, nie udaje mu się poruszyć sumień. Paradoksalnie, największe zrozumienie znajdzie ostatecznie u swojego głównego antagonisty – rzeczonego posła, z którym nieoczekiwanie połączy go zaduma nad odchodzącym światem – żałoba po ziemi, która nie jest już tym, czym była. Jest to dziedzictwo, któremu w zmieniającym się świecie coraz trudniej dochować wierności.

To przecież znane nam z Sofoklesa starcie dwóch porządków – prawa żywych i prawa umarłych, władzy ziemskiej i duchowej. Jarosław jawi się jako posłaniec tych drugich: „Najpierw trzeba zmarłego pochować”, powie na chwilę przed tym, zanim w akcie niezgody zacznie demolować salę udekorowaną na wesele młodych.

Ada Minge

Warmińska Antygona

A jednak to właśnie stara się zrobić Jarosław, krążąc od gospodarstwa do gospodarstwa i starając się wyjaśnić, co stało się z jego przyjacielem; próbuje biec w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, zatrzymać zmieniający się świat, przywrócić idee chłopskiej solidarności z jednej strony i szacunku dla śmierci z drugiej. Chociaż wielu widzi w postaci Jarosława kowboja, a w całym filmie elementy westernu, to równie, jeśli nie bardziej wyrazisty jest tu rys antycznej tragedii, a Martyniuk najbardziej przypomina współczesną Antygonę: biega, grzęznąc w błocie, od instancji do instancji – od księdza, przez wdowę, której spłonął dom, policjantów, po sąsiadów i znajomych, walcząc o pochówek i godność zmarłego, o uwagę dla nieboszczyka. To przecież znane nam z Sofoklesa starcie dwóch porządków – prawa żywych i prawa umarłych, władzy ziemskiej i duchowej. Jarosław jawi się jako posłaniec tych drugich: „Najpierw trzeba zmarłego pochować”, powie na chwilę przed tym, zanim w akcie niezgody zacznie demolować salę udekorowaną na wesele młodych.

„Tyle co nic” w konkursie festiwalu w Gdyni sąsiadował z „Chłopami” DK i Hugh Welchmanów – zestawienie o tyle wymowne, że film Dębowskiego jest dokładnie rewersem dziewiętnastowiecznego mitu o życiu na polskiej wsi i nadrzędnej wartości, jaką jest poświęcenie za ojcowiznę

Ada Minge

„Tyle co nic” w konkursie festiwalu w Gdyni sąsiadował z „Chłopami” DK i Hugh Welchmanów – zestawienie o tyle wymowne, że film Dębowskiego jest dokładnie rewersem dziewiętnastowiecznego mitu o życiu na polskiej wsi i nadrzędnej wartości, jaką jest poświęcenie za ojcowiznę, co reprezentuje pierwowzór literacki „Chłopów”. Prawie półtora wieku później nie ma już czego bronić – wieś stała się marginesem polskiej tożsamości, rozkradana interesami innych grup społecznych.

Biorąc pod uwagę centralny dla filmu motyw starcia postaw – solidarności z ziemią i wspólnotą z jednej, myślenia pragmatycznego, indywidualistycznego z drugiej – w „Tyle co nic” pobrzmiewają echa Kina Moralnego Niepokoju.

Ada Minge

Tropami Kina Moralnego Niepokoju

Biorąc pod uwagę centralny dla filmu motyw starcia postaw – solidarności z ziemią i wspólnotą z jednej, myślenia pragmatycznego, indywidualistycznego z drugiej – w „Tyle co nic” pobrzmiewają echa Kina Moralnego Niepokoju. Mamy tu zresztą cały jego charakterystyczny arsenał: akcję osadzoną na prowincji, w wyraziście sportretowanym, określonym mikroświecie, nacisk na ukazanie zwyrodnień systemu – kiedyś komunistycznego, dziś kapitalistycznego; realistyczne środki filmowego wyrazu. Ale przede wszystkim bohatera. Martyniuk to niezrozumiany przez rodzinę i sąsiadów zapaleniec działający w pojedynkę w imię idei, której zdaje się już jedynym piewcą, wbrew systemowi z jednej strony i „wygodnictwu” swoich pobratymców z drugiej, balansujący między status quo a wewnętrznym imperatywem moralnym. Bohater Paczesnego, ze swoją fizjonomią zwykłego, „szarego człowieka”, przywodzi na myśl ikonicznych protagonistów tego nurtu: Antoniego Gralaka ze „Spokoju” [1976] czy Filipa Mosza z „Amatora” [1979] (obydwu granych przez Jerzego Stuhra), ale nie jest mu też daleko do magistra z „Barw ochronnych” [1976]. I podobnie jak w filmach Kieślowskiego czy Zanussiego, tak u Dębowskiego reprezentowane przez różne strony racje trudno jednoznacznie rozsądzić, a bohaterowi objawia się ukryta przed nim do tej pory podszewka rzeczywistości; dopiero na oczach widzów zyskuje pełną świadomość ukrytych mechanizmów jej funkcjonowania, a z końcem filmu, na podobieństwo inicjacji, zupełnie nowy jej ogląd.

fot.Oleksandr Pozdnyakov Studio Munka SFP

Na wsi, czyli nigdzie

Dębowski w „Tyle co nic” stawia na realizm, filmuje w para-dokumentalnym stylu, często kamerą z ręki, w długich ujęciach autorstwa Oleksandra Pozdnyakova, rezygnuje też z muzyki. Gromadzi na ekranie sporo nowych twarzy – grono cenionych aktorów teatralnych z różnych miast, którzy z desek sceny zeszli prosto w błotnistą, warmińską ziemię. Film nie jest związany z biografią reżysera (a zarazem scenarzysty), Dębowski również musiał się polskiej wsi „nauczyć”, dlatego razem z ekipą poprzedzili zdjęcia kilkoma tygodniami badań terenowych. Ale z jego filmu nie dowiemy się zbyt wiele o polskich rolnikach – jego ruralno-rolniczy aspekt jest raczej pretekstowy – czuć, że reżyserowi chodziło o wyeksponowanie tego, co uniwersalne – a szkoda.

Spojrzenie outsidera najłatwiej chyba poznać po tym, jak wiele stara się nim objąć za jednym razem – jednostkową tragedię z jednej strony, szerszy pejzaż społeczno-polityczny z drugiej – niestety ostatecznie taki projekt kończy się drogą na skróty. Okoliczności środowiskowe w „Tyle co nic” nie służą bowiem wydobyciu głębszych, interesujących warstw postaci, i niektóre z nich niebezpiecznie ocierają się o „typy” (ksiądz, żona, polityk). Nie ma tu tak silnego, autorskiego pazura czy tak wyrazistych, charyzmatycznych bohaterów wiejskiego krajobrazu, jak w „Bożym Ciele” [2019]  Jana Komasy czy we „W imię” [2013] Małgorzaty Szumowskiej. Idąc dalej tropem wiejskiej scenerii, konflikt wewnętrzny głównego bohatera czy postaci drugoplanowe nie są tak poruszające jak w „Dzikich różach” [2017] Anny Jadowskiej, a sam film nie tak pomysłowy inscenizacyjnie, jak wyprodukowana również przez Studio Munka kilka lat temu (i równie świetnie przyjęta na ówczesnym festiwalu w Gdyni) „Supernova” [2019] Bartosza Kruhlika. We wszystkich tych filmach twórcom na różne sposoby udało się realizm społeczny połączyć z dosadnym autorskim komentarzem. „Tyle co nic” stwarza wrażenie, jakby reżyser bał się tego drugiego, chciał więcej obrazem zapisać, niż wykreować – i w rezultacie brakuje tu artystycznej wizji. Troska o niezafałszowanie obrazu życia na polskiej wsi – być może pokłosie zbytniej czujności wobec tego tematu w opinii publicznej – to trochę za mało, żeby stworzyć pełnokrwistą fabułę i bohaterów, którzy zapadną w pamięć na dłużej. Może „Tyle co nic” to dowód na to, że badania terenowe lepiej prowadzić bliżej własnego doświadczenia – mniejsza pokusa pójścia wszerz, większe prawdopodobieństwo zajrzenia w głąb. Oby takie właśnie były kolejne filmy Dębowskiego.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 792

(11/2024)
12 marca 2024

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj