0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Wyprawa do zakazanego...

Wyprawa do zakazanego miasta. Alexandra David-Néel i jej podróży do Tybetu

Katarzyna Golik

Wspomnienia osoby, która dokonała rzeczy niemożliwych i w roku 1924 jako pierwsza w dziejach Europejka podziwiała Lhasę.

David-Neel_Podroz do LhasyKsiążka „Podróż do Lhasy” jest taka jak jej autorka: intrygująca i przełamująca stereotypy. Urodzona pod Paryżem Alexandra David-Néel już jako kilkulatka uciekała z domu. Kilkadziesiąt lat spędziła na wyprawach po krajach azjatyckich, ale również afrykańskich i europejskich. Podróżowała po Indiach, Sri Lance, Japonii, Korei, Chinach i Mongolii, jednak najbardziej fascynował ją Tybet.Niewyobrażalne trudy wypraw najwyraźniej nie odcisnęły piętna na jej organizmie, gdyż dożyła prawie stu jeden lat.

Była osobą o silnej osobowości i rozległych zainteresowaniach, angażującą się w nietypowe przedsięwzięcia. W różnych okresach życia należała do stowarzyszeń anarchistycznych, masońskich, feministycznych i okultystycznych. Pracowała jako dziennikarka, była też primadonną w Indochinach. Dzięki Nie tylko podróżowała po różnych regionach Azjistudiom nad oryginalnymi tekstami sanskryckimi i tybetańskimi stała się znawczynią filozofii buddyjskiej. Pod okiem lamów zgłębiała praktyki medytacyjne, m.in. opisywaną w książce „medytację wewnętrznego ognia”.

Podczas swoich wypraw do Tybetu i Sikkimu nawiązywała kontakty z przedstawicielami wszystkich warstw społecznych różnych ludów tybetańskich. Przyjaźniła się z IX Panczenlamą, dwukrotnie spotkała również XIII Dalajlamę. Poznawała mnichów, kupców, koczowników, jak również bandytów, złodziei i ludzi wykolejonych. W jej podróżniczej opowieści stale pobrzmiewają echa dramatycznych wydarzeń I połowy XX wieku, w tym obcych inwazji na Tybet skutkujących ucieczkami XIII Dalajlamy [1] do Indii i Mongolii.

Nietypowa pielgrzymka

W roku 1924 Alexandra David-Néel, przebrana za tybetańską pątniczkę i w towarzystwie buddyjskiego mnicha Jongdena, wyruszyła z Tybetu Wschodniego, obrawszy za cel zamkniętą dla cudzoziemców Lhasę. Opisana w książce podróż odbyła się po obszarze Khamu (Tybetu Wschodniego) oraz Ű (Tybetu Centralnego), ale w retrospekcjach pojawiają się też wzmianki o Cangu (Tybecie Południowym) i Amdo (Tybecie Północnym). Nie była to pierwsza podróż autorki do zakazanego miasta. Kiedy podczas pierwszej próby dotarcia do Lhasy została zawrócona z drogi, poprzysięgła, że się „zemści” i że będzie ponawiać starania aż do osiągnięcia celu. W swoich wspomnieniach zanotowała: „Ostatecznie wszyscy zrozumieli, że chyba muszą mnie pozbawić życia, jeśli chcą mi przeszkodzić w wędrówce…”. Podkreślała, że nie jest to spowodowane osobistymi ambicjami, ale niezgodą na niesprawiedliwość polityki brytyjskiej w regionie. Zaznaczała przy tym, że jej postawa nie wynika z niechęci do Anglików, bo z niektórymi się przyjaźni.

Opisując w „Podróży do Lhasy” z pozycji badacza system wierzeń czy społeczeństwo tybetańskie, Alexandra David-Néel zachowuje lekkość dziennikarskiej relacji. Niekiedy jednak posługuje się narracją innego rodzaju, przypominającą wschodnie legendy lub traktaty filozoficzne. Wielokrotnie też posługuje się językiem, jak go określała, „zabobonnym”, mimo że niekoniecznie zgadzała się z wizją świata w nim zawartą. Jednocześnie miała odwagę pisać o doświadczeniach, które uznawała za nadnaturalne. Nie obawiała się krytyki swojej interpretacji zaobserwowanych zjawisk, nawet jeśli miały on racjonalne wytłumaczenie: widzenie błędnych ogni lub miasta widma mogło być skutkiem przemęczenia, wyczuwanie obecności eremity mogło zaś wynikać z intuicji badawczej, a niekoniecznie telepatycznego z nim kontaktu. Pisze: „Nie podejmuję się wyjaśnić tego niezwykłego zdarzenia. Myślę, że w podobnych okolicznościach należy raczej przyznać się do niewiedzy niż negować a priori, lub przeciwnie, budować teorie i dogmaty, których żadne naukowe doświadczenie nie potwierdzi”. Poza pojedynczymi przykładami emocjonalnych opisów ogólnie z książki wyłania się chłodny i rzetelny obraz tamtejszej rzeczywistości. Raczej też nie ma podstaw, aby podejrzewać autorkę o konfabulację (o którą niekiedy bywa oskarżana w związku z inną głośną jej pracą pt. „Mistycy i magowie Tybetu”).

Tybet – trudna miłość

Osobiście przemierzywszy tysiące kilometrów „Większego Tybetu” [2] transportem kołowym i kolejowym, po prostu nie jestem w stanie wyobrazić sobie pieszej wędrówki po tych niegościnnych obszarach. Tym bardziej, że taka podróż stanowi wyzwanie nawet dla ukształtowanych w tych warunkach Tybetańczyków, a wielu pielgrzymów wciąż umiera na szlaku na skutek wycieńczenia. Opisana w książce wyprawa wiązała się zatem z podjęciem ekstremalnego wysiłku przez dłuższy okres: z podróżowaniem zimą i spaniem w głuszy, maszerowaniem przez dobę bez picia albo przez sześć dni bez jedzenia, z wędrowaniem pomimo chorób i kontuzji. Na dodatek autorce towarzyszył niepokój, niekiedy na granicy paranoi, że ona i jej towarzysz wędrówki zostaną zdemaskowani i zawróceni z drogi do upragnionego celu. Ta myśl była dla Alexandry David-Néel straszniejsza niż patrzenie śmierci w oczy. Co ciekawe, pomimo licznych trudów i niebezpieczeństw pisze o tej wędrówce jako o najszczęśliwszym okresie w swoim życiu.

Na początku książki dominuje zachwyt nad pięknem przemierzanych miejsc i przede wszystkim – fascynacja tybetańską kulturą. Ta ostatnia nie jest jednak bezkrytyczna. W relacji z podróży znajdują się liczne wzmianki o brutalności tamtejszego życia. Na drodze autorki niejednokrotnie pojawiają się rozbójnicy, bezkarni, gdyż stróżom prawa brakuje możliwości albo chęci, by ich ścigać. Tybet dalajlamów to państwo zdegenerowane i w stanie rozkładu: aparat władzy jest niesprawny, króluje bezprawie, trwają krwawe nieraz walki pomiędzy elitami władzy, a nadmierny fiskalizm staje się wyniszczający dla ludności. Autorka ukazuje również kłótliwość Tybetańczyków, szczególnie w kontekście sporów klanowych, oraz negatywne aspekty ich zabobonności. Drastyczne opisy brudu i ekstremalnych warunków życia nie służą jednak epatowaniu i wywoływaniu emocji, lecz stanowią integralną część opisu tamtejszej rzeczywistości. Przy okazji stanowią odtrutkę na cukierkowy obraz regionu, który dominuje w polskich mediach.

Powrót do przeszłości

We wprowadzeniu do książki, przygotowanym przez wydawcę, znalazło się sformułowanie, że zawiera ona opis „Tybetu, którego nie ma”. Czy aby na pewno? Przetrwanie tradycyjnych kultur w obliczu modernizacji oraz gwałtownych przemian społeczno-gospodarczych jest problemem globalnym i Tybet nie stanowi tu wyjątku. Bezdyskusyjnym problemem jest upadek w II połowie XX wieku tybetańskiej kultury wysokiej, która rozwijała się przede wszystkim w klasztorach buddyjskich. W wyniku utraty wielkich mistrzów religijnych (śmierci i ucieczek) nastąpiło wyjałowienie intelektualne i duchowe znacznej części klasztorów.

Życie zwykłych ludzi diametralnie się zmieniło. Miasta pod względem liczebności zdominowali Chińczycy Han. Nastąpiło osadzenie części koczowników, czy to metodami administracyjnymi, czy ekonomicznymi. Istnieją wsie, gdzie młodzież lepiej zna chiński niż tybetański, nawet przy znikomym osadnictwie chińskim. W mediach promuje się z reguły „tybetańską cepelię”, co skutkuje zmianami w obrębie kultury ludowej.

Sytuacja w regionie jest jednak zróżnicowana i nie do końca jest prawdą, że Tybet sprzed stu lat to wyłącznie wspomnienie. W dalszym ciągu istnieją gminy i powiaty, gdzie praktycznie całość populacji (z aparatem biurokratyczno-partyjnym włącznie) stanowią Tybetańczycy. Liczni pielgrzymi przybywają pieszo z najdalszych terenów Tybetu i nadal można odróżnić ich po strojach, dialektach czy budowie ciała. W dalszym ciągu można spotkać wróżbitów i wieszczy, a wizjonerzy odnajdują termy [3]. Osoby o różnym statusie społecznym deklarują, że mają bezpośredni kontakt z bóstwami i duchami. Nomadzi chodzą w dżinsach, ale część z nich prowadzi podobny tryb życia do swoich przodków. To, że współczesny pomocnik eremity [4] nie przemieszcza się konno, ale pojazdem wielokonnym, oznacza zachowanie starych obyczajów w nowej formie.

Podczas lektury książki trudno mi było nie dostrzec analogii między doświadczeniami autorki i moimi własnymi. Przykładowo, obie zachorowałyśmy w Bathangu, a pomocy udzielili nam „zamiejscowi misjonarze”. Jej – lekarze na misji, mnie zaś – chińscy wojskowi. Nadal Tybetańczycy nie zwracają uwagi na kolor włosów. Gdy wewnątrz zimowej rezydencji dalajlamów autorka zmuszona była odkryć głowę, zaledwie jedna osoba zauważyła jej nietypowy kolor. Mój ciemny blond również nie przeszkadzał Tybetańczykom wołać za mną „człowiek z Xinjiangu” [5]. Autorkę brano raz za tybetańską Mongołkę [6], innym razem za pątniczkę z Ladaku [7]. Francuzka wkładała wiele wysiłku, aby ukryć swoją europejską tożsamość, mnie bez charakteryzacji pytano, czy jestem „człowiekiem Państwa Środka” [8]. W jednym aspekcie miałam nawet gorsze doświadczenia niż autorka. Francuska badaczka miała swoją własną miseczkę, którą po każdym posiłku zgodnie z tybetańskim zwyczajem osobiście wylizywała. Ja zaś dostawałam strawę w cudzych naczyniach przetartych rękawem chałata, który służył zarówno jako ścierka, jak i chustka do nosa.

Przyjemne z pożytecznym

Wspomnienia z wyprawy do Lhasy mogą stać się zajmującą lekturą dla szerokiego grona odbiorców, a nie jedynie dla specjalistów. Szkoda zatem, że wydawca nie zamieścił mapy z trasą wędrówki opisanej w książce. Dla większości czytelników rozliczne nazwy miejscowości nie będą znajome, więc warto pokazać, gdzie się one znajdują, tym bardziej że wiele z opisanych miasteczek nadal istnieje.

Warto również dodać komentarz poświęcony zróżnicowaniu etnicznemu i geograficznemu regionu. Określenie „Tybetańczyk” jest niejednoznaczne i zmienne w czasie oraz przestrzeni. Przykładowo z perspektywy Lhasy był nim mieszkaniec Ű, ewentualnie Cangu. Autorka jako wytrawny etnolog wspaniale pokazuje zróżnicowanie ludów, które w połowie XX wieku zaliczone zostały do narodu tybetańskiego. We wstępie od wydawcy warto by było wspomnieć o głównych regionach Tybetu, z których każdy wciąż posiada swoją specyfikę. Wielu czytelników zapewne utożsami Tybet z dzisiejszym regionem autonomicznym ChRL. Może im być trudno zorientować się w zależnościach istniejących pomiędzy wspomnianymi już regionami historycznymi, jak w przypadku poruszanego w książce problemu Tybetu Wschodniego. Zamieszkujący go Khampowie mogli czcić dalajlamów jako bóstwa, ale gdy ci nakładali podatki, dochodziło do rebelii.

Podsumowując, „Podróż do Lhasy” to świetna literatura dla różnego typu odbiorcy. Znajdziemy w niej wspaniałe opisy tybetańskiej przyrody oraz ekscytujące relacje z pierwszej ręki o niedostępnym i częściowo wówczas niezbadanym obszarze. Osoby interesujące się Tybetem mogą poszerzyć swoją wiedzę o obyczajowości tego regionu oraz o historycznych relacjach społecznych. Zapiski David-Néel to także cenny przekaz dla kulturoznawców oraz antropologów, gdyż zostały sporządzone przez dobrego obserwatora, łatwo nawiązującego kontakty z tubylcami. Dla miłośników literatury podróżniczej książka stanowi wspaniały przykład połączenia niebanalnych przeżyć z głęboką wiedzą autorki. Na dodatek ta ostatnia jest dawkowana w odpowiedni sposób, dzięki czemu „Podróż do Lhasy” czyta się z dużą przyjemnością.

Przypisy:

[1] Który dla odmiany przyczynił się do opuszczenia kraju przez IX Panczenlamę.
[2] Oznacza historyczne obszary tybetańskie obejmujące cztery prowincje: Ű (dBus), Cang (gTsang), Amdo (A-mdo) i Kham (Khams).
[3] Tyb. gTer-ma – „skarby” ukryte przez wczesnych mistrzów buddyjskich w ziemi, jeziorach, świętych obiektach itp. Należą do nich przede wszystkim teksty i przedmioty rytualne, głównie związane ze ścieżką tantryczną. Odkrywane są zwykle za pomocą wizji.
[4] Osoba, która dostarcza prowiant pustelnikowi, pełni przez to istotną funkcję religijną.
[5] W Ujgurskim Regionie Autonomicznym Xinjiang, czyli historycznym Turkiestanie Wschodnim, do niedawna główną grupą narodowościową byli tureccy Ujgurowie.
[6] Chodzi o Mongołów z Amdo zamieszkujących głównie okolice Kukunoor i powiat Subei.
[7] Obecnie w granicach Indii, nazywany „Małym Tybetem”. Autorka pisze o nim: „Tybet Zachodni”.
[8] Termin chin. Zhongguoren lub tyb. Krunggomi – oznacza mieszkańca Chin, niezbyt szczęśliwie bywa tłumaczony jako „Chińczyk”, gdyż odnosi się nie tylko do dominującej narodowości Han, ale również mniejszości etnicznych, tak jak w powyższym przypadku.

 

Książka:

Alexandra David-Néel, „Podróż do Lhasy”, przeł. Iwona Badowska, Wydawnictwo DIALOG, Warszawa 2013.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 262

(2/2014)
14 stycznia 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj