0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Temat tygodnia > Edukacja seksualna. Było...

Edukacja seksualna. Było źle, jest gorzej

Z Antoniną Lewandowską rozmawia Jakub Bodziony

„Trudno jest zliczyć różne absurdalne teorie na temat antykoncepcji – a słyszałam takie zarówno od młodzieży, jak i dorosłych: zakładanie dwóch prezerwatyw naraz, wstrzykiwanie hormonów w macicę, skakanie z szafy, płukanie pochwy colą, bo skoro wyżera rdzę, to jest też plemnikobójcza”, mówi edukatorka seksualna z Grupy „Ponton”.

Jakub Bodziony: Czy edukacja seksualna jest potrzebna?

Antonina Lewandowska: Oczywiście. Jako edukatorka seksualna nie wyobrażam sobie innej odpowiedzi, ale moje stanowisko nie wynika tylko z mojego doświadczenia – jest podparte naukowymi badaniami. Edukacja seksualna w modelu kompleksowym (ang. comprehensive sex education), zgodnie z którym pracuje Grupa Edukatorów Seksualnych „Ponton”, jest niezbędna do wykształcenia odpowiednich postaw wśród młodzieży. W pracy skupiamy się na budowaniu asertywności, pewności siebie, poczucia bezpieczeństwa. Zapewniamy także dostęp do informacji, które pomagają nastolatkom podejmować świadome decyzje.

Tego typu edukacja skupia się tylko na seksie?

To tylko jeden z tematów – rozmawiamy również o akceptacji swojego ciała, relacjach, odczuwaniu emocji, o budowaniu związków. Pracujemy z młodzieżą, która ma problemy z samooceną. Tematy z zakresu zdrowia prokreacyjnego i seksualnego rozszerzamy na funkcjonowanie w społeczeństwie. W opublikowanych rok temu wynikach europejskiego badania „Health Behaviour in School-aged Children”, obejmującego kraje UE, polska młodzież wypadła najgorzej w zakresie akceptacji własnego ciała. Dzieci w naszym kraju zaczynają się odchudzać, jeszcze zanim zostaną nastolatkami. To są konsekwencje braku kompleksowej edukacji seksualnej, zalecanej przez Światową Organizacja Zdrowia.

Jakie są różnice pomiędzy konkretnymi rodzajami edukacji seksualnej?

Oprócz modelu „kompleksowego” istnieje również „mieszany” i „abstynencyjny”, który głosi, że z inicjacją seksualną należy wstrzymać się do ślubu. W tym podejściu nie wspomina się o różnych dostępnych rodzajach antykoncepcji, a także nie porusza się kwestii związanych z akceptacją własnego ciała. Podejście abstynencyjne w dużym stopniu demonizuje ludzką seksualność i zniechęca młodzież do podejmowania kontaktów seksualnych przed ślubem.

Ilustracja: Joanna Witek

Mogłaby pani podać przykład tego „demonizowania”?

Ot, choćby filmy zamieszczone na stronie kampanii „W stronę dojrzałości” , stworzonej na zlecenie Ministerstwa Zdrowia. Zostały one zdjęte ze strony po tym, jak zwróciliśmy uwagę na zawarte w nich treści. Znajdowały się tam stwierdzenia mówiące o tym, że stosowanie antykoncepcji jest rakotwórcze i może prowadzić do śmierci albo że zapłodniona komórka komunikuje się z matką, mówiąc „przyjmij mnie”.

Ale antykoncepcja hormonalna może wywoływać skutki uboczne.

Zgoda – i producenci o tym informują, a jeżeli lekarz ma jakiekolwiek wątpliwości co do potencjalnego wpływu leków na zdrowie pacjentki, to powinien przeprowadzić odpowiednie badania. Trzeba zachować odpowiednie proporcje – antykoncepcja hormonalna nie jest odpowiednia dla wszystkich, ale nie można mówić, że jej stosowanie skutkuje śmiercią!

Na czym polega podejście mieszane?

Znajduje się gdzieś pomiędzy metodą kompleksową i abstynencyjną. W tym podejściu opowiadamy młodzieży o różnych orientacjach seksualnych, wspominamy o antykoncepcji, ale kładziemy zdecydowany nacisk na inicjację seksualną w małżeństwie i prokreacyjny aspekt seksualności. To model „delikatniejszy” niż podejście abstynencyjne, ale cały czas mówimy o tzw. „życiu w czystości”.

Nie ma nic złego w podjęciu decyzji o wstrzymaniu się ze współżyciem do ślubu – nie można jednak narzucać jej jako modelu w szkołach i wymagać takiego trybu życia od wszystkich.

Model kompleksowy, który pani wskazała jako najlepszy, stosowany jest między innymi w Wielkiej Brytanii. Przez lata wydawano tam kilkadziesiąt milionów funtów rocznie na edukację seksualną, a liczba przestępstw o charakterze seksualnym popełnianych przez nieletnich, nastoletnich ciąż i przeprowadzanych aborcji czy zarażeń wirusem HIV rosła.

Wielka Brytania faktycznie ciągle zmaga się z bardzo poważnym problemem nastoletnich ciąż. To zjawisko jest monitorowane od lat 50. XX wieku. Ostatni z okresów wysokiego wzrostu zjawiska przypada na koniec lat 90. i był powiązany z szeregiem państwowych zasiłków i ulg dla młodych matek. Siedemnastoletnia dziewczyna, która pochodziła z niezamożnej rodziny i zaszła w ciążę, mogła otrzymać od państwa na przykład mieszkanie. To zjawisko eskalowało do tego stopnia, że dla niektórych stało się sposobem na życie.

W pewnym momencie rząd brytyjski stracił kontrolę nad programem i zwrócił się o pomoc w tej sprawie do Holendrów, którzy dzięki edukacji seksualnej i szeregowi działań medialnych, rządowych i edukacyjnych mieli do czynienia z jednym z najniższych odsetków nastoletnich ciąż na świecie. Holenderscy eksperci opracowali program, który miał zmniejszyć liczbę nastoletnich ciąż o odpowiedni procent w ciągu dekady. Po tym, jak zaangażowano w to resort edukacji i zdrowia, stworzono nowe struktury rządowe, a także lokalne, odsetek nastoletnich ciąż znacząco spadł i ciągle maleje. W 2016 roku zanotowano również osiemnastoprocentowy spadek zakażeń wirusem HIV.

Miałam już sytuację, że po wystąpieniu w mediach próbowano mnie zastraszyć, nawet przy użyciu noża. Zdarzały się też wulgarne krzyki za mną, a obce osoby obrażały mnie na ulicy. Dobrze, że przynajmniej moment, kiedy szkoły bały się nas zapraszać, już minął.

Antonina Lewandowska

Czy proces edukacji seksualnej w Polsce przeszedł duże zmiany od lat 90.?

Wtedy było źle, a teraz jest gorzej. Po zmianie systemowej do szkół wprowadzono wychowanie do życia w rodzinie, które skupiało się na rodzinie heteroseksualnej, nastawionej na reprodukcję. O innych orientacjach seksualnych nie mówiło się w ogóle albo przedstawiano je w negatywnym świetle. Osoby, które prowadziły zajęcia, rzadko były wykwalifikowane i często przekazywały materiał zgodny z własnym światopoglądem.

W moim przypadku był to nauczyciel wiedzy o społeczeństwie.

To jeden z najpopularniejszych wyborów – obok nauczycieli WF-u i przedmiotów artystycznych. Często były to osoby, które w ogóle nie potrafiły mówić o seksualności i rumieniły się przed uczniami, wymawiając słowo „prezerwatywa”.

Sytuacja była zła, ale ministerialne minima programowe były akceptowalne, choć dalekie od ideału. Aż do czasu reformy edukacji minister Anny Zalewskiej.

Co się zmieniło?

W podstawie programowej pojawiły się zapisy, mówią o tym, że uczeń powinien umieć ocenić stosowanie antykoncepcji z perspektywy etyki i moralności. Jakim prawem mamy uczyć tego w szkole, która w założeniu ma być instytucją neutralną światopoglądowo?!

Ale to za PO w podręcznikach do WDŻ można było znaleźć zapisy mówiące o tym, że „prezerwatywy w sposób niezbyt skuteczny zapobiegają ciąży”, a „stosowanie środków antykoncepcyjnych jest uzależnieniem losu swego i dziecka od techniki i farmacji”.

To są fragmenty z podręcznika pani Teresy Król, który obowiązuje w zdecydowanej większości polskich szkół.

Grupa „Ponton”, we współpracy z Federacją na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, opublikowała w 2015 roku analizę merytoryczną podręczników do WDŻ. Takie cytaty faktycznie nie są żadną nowością, ale to, co dzieje się obecnie, to „dobra zmiana” w zupełnie innej skali.

Ale czy PiS naprawdę przeprowadza rewolucję w zakresie edukacji seksualnej? Podręcznik pani Król jest napisany zgodnie z ideologią minister Zalewskiej.

Wielokrotnie krytycznie odnosiliśmy się do zapisów tej pozycji, a podczas naszych zajęć obalamy powtarzane w niej mity. PiS w nowej podstawie programowej uwzględnia skrajny margines, który mógł pojawić się na lekcjach, ale nie był legitymizowany przez ministerstwo.

Przed rokiem 2015 było inaczej?

Bywało. „Ponton” miał wstęp do Ministerstwa Edukacji w zakresie konsultacji niektórych projektów. Teraz drzwi są zamknięte. Nigdy nie było tak radykalnych zapisów w podstawie programowej MEN i nigdy nie zapraszano Ordo Iuris do Ministerstwa Edukacji.

W raporcie Ordo Iuris wasza organizacja figuruje jako zagrażająca dzieciom.

Zaraz obok Amnesty International! To absurd, a przez takie działania dyrektorzy szkół boją się nas zapraszać.

Od początku rządów PiS-u notujecie spadek liczby wniosków o przeprowadzenie warsztatów?

W momencie, w którym PiS podjęło działania w kwestii zmian podstaw programowych i prawa aborcyjnego, na jakiś czas zapanowała cisza. Oprócz lekcji organizujemy też telefon zaufania, moderujemy forum internetowe, prowadzimy koła dyskusyjne, jesteśmy obecni na największych polskich festiwalach muzycznych, ale to dzięki spotkaniom w szkołach możemy dotrzeć do największej liczby młodzieży.

Władza bardzo stara się ukrócić naszą działalność, to widać chociażby po ministerialnej współpracy z Ordo Iuris. Niepokojący też był pomysł zdelegalizowania finansowania organizacji pozarządowych z zagranicy. Dla mnie to po prostu śmieszne, ale zdaniem niektórych nasza praca jest „szkodliwa”, a „Ponton” to de facto „organizacja przestępcza”.

Dlaczego?

Bo „mordujemy dzieci”, „gwałcimy dzieci”… O! I „seksualizujemy młodzież”!

Słucham?

Wiem, jak to brzmi, ale to wszystko już o sobie słyszałam. Spotykamy się z hejtem głównie na Facebooku, ale oskarżenia pod naszym adresem potrafią wypisywać i różne portale prawicowe. Miałam już sytuację, że po wystąpieniu w mediach próbowano mnie zastraszyć, nawet przy użyciu noża. Zdarzały się też wulgarne krzyki za mną, a obce osoby obrażały mnie na ulicy. Dobrze, że przynajmniej moment, kiedy szkoły bały się nas zapraszać, już minął.

Kiedy?

Gdy rodzice i nauczyciele zobaczyli, że w edukacji funkcjonuje co raz więcej absurdów, jak wystąpienia prof. Urszuli Dudziak, ekspertki MEN, która opowiadała o krzykach zamrożonych zarodków. Można bać się do pewnego poziomu absurdu, ale po przekroczeniu granicy te działania musiały spotkać się z reakcją.

Naszą rolą jest nie tylko edukowanie seksualne młodzieży, ale także opiniowanie działań dorosłych. Mamy też wsparcie międzynarodowe, jesteśmy między innymi częścią Astra Youth, która obejmuje Europę Środkowo-Wschodnią i Azję Centralną w kwestii praw seksualnych i reprodukcyjnych.

Kiedyś przyszła do mnie dziewczyna w wieku 17 lat, która od dwóch lat była w związku, i zapytała, czy to jest w porządku, że chłopak nie pyta jej o zgodę na seks, kiedy ona płacze i ją to boli.

Antonina Lewandowska

Jak sytuacja w Polsce wygląda na tle innych krajów naszego regionu?

Na seksualność, zwłaszcza ludzi młodych, bardzo duży wpływ ma strach przed ciążą. Na Ukrainie edukacja seksualna skupia się na zupełnie innych aspektach. Seks w społeczeństwie, które ma dostęp do legalnej aborcji, jest postrzegany z innej perspektywy. Tak samo jak na innych aspektach koncentruje się edukacja seksualna w Czechach i na Słowacji, i w pozostałych krajach Europy – ze względu na dostępność tzw. tabletki „po”. Polskie prawo aborcyjne jest jednym z najostrzejszych w Unii Europejskiej, więc zmianie ulega cała optyka problemu.

Legislacja wpływa na podejście społeczeństwa do seksu i seksualności?

Nie tylko legislacja, ale również stereotypy. W Polsce dalej pokutuje mit, że dziecko nie jest istotą seksualną. Otóż jest, ale to seksualność zupełnie inna niż w przypadku dorosłych.

Twórcy prawa wyznaczają surowe granice i oczekują, że społeczeństwo będzie ich przestrzegać.

Osoby obecnie tworzące prawo w Polsce wychodzą z bardzo optymistycznego i naiwnego założenia, że jeśli czegoś zakażemy, to ludzie nie będą tego robić. Brak legalnego dostępu do antykoncepcji postkoitalnej nie wyeliminuje jej stosowania. Pozbawi tej możliwości najbiedniejsze osoby, które nie mogą załatwić sobie recepty od znajomego lekarza albo nie mają koleżanek za granicą.

Jakie są najpopularniejsze pytania, które zadają wam uczniowie podczas lekcji?

Od czterech lat prowadzę zajęcia w różnych organizacjach i każde są inne. Istnieje pewien schemat warsztatów, ale najważniejsza jest dyskusja. Lekcje prowadzimy tylko w Warszawie, ale nie ma żadnej prawidłowości dotyczącej poziomu wiedzy uczniów ze względu na rejon czy typ szkoły, do jakiej się udajemy. Zdarzają się grupy, w których młodzież swobodnie rozmawia o przemocy seksualnej, homofobii i wie o istnieniu implantów antykoncepcyjnych – tak było podczas jednych moich warsztatów w technikum samochodowym. Zdarzały się też grupy z najlepszych warszawskich liceów o zerowym poziomie wiedzy.

Polska młodzież wiedzę o seksualności czerpie z pornografii i zasłyszanych mitów. Część osób rzeczywiście zadaje pytania w stylu: „co się stało, gdy pominęłam tabletkę” czy „uprawialiśmy seks bez zabezpieczeń, czy mogę zajść w ciążę?”. Są też pytania związane z próbami samobójczymi, zakłóceniami postrzegania własnego ciała, problemami z tożsamością oraz identyfikacją własnej seksualności. Musimy być bardzo dobrze przygotowani, bo niektóre przypadki są przerażające.

To znaczy?

Kiedyś przyszła do mnie dziewczyna w wieku 17 lat, która od dwóch lat była w związku i zapytała, czy to jest w porządku, że chłopak nie pyta jej o zgodę na seks, kiedy ona płacze i ją to boli. Trudno jest zliczyć różne absurdalne teorie o antykoncepcji – a słyszałam takie zarówno od młodzieży, jak i dorosłych: zakładanie dwóch prezerwatyw naraz, wstrzykiwanie hormonów w macicę, skakanie z szafy, płukanie pochwy colą, bo skoro wyżera rdze, to jest też plemnikobójcza… Często po zajęciach zostaje kolejka uczniów, którzy mają osobiste pytania.

To wynika z braku umiejętności rozmowy na trudne tematy?

Polacy nie mają w ogóle świadomości tego, jak rozmawiać z młodzieżą o przemocy, o dbaniu o własne granice. Rodzice często nie wiedzą, że dziecko podjęło jakąkolwiek aktywność seksualną. W szkole się o tym nie rozmawia, bo młodzież nie ma zaufania do nauczycieli. Sytuacja skutkuje takimi zgłoszeniami jak to z wakacyjnego telefonu zaufania, na który zadzwoniła czternastoletnia dziewczyna. Chciała się dowiedzieć, w jaki sposób ma przedstawić swojego chłopaka rodzicom. Po chwili rozmowy okazało się, że jej partner ma 31 lat.

Pytań i zgłoszeń jest dużo, a programy w rodzaju „W stronę dojrzałości” mogą budzić niedowierzanie albo nawet rozbawienie, ale ich konsekwencją będzie więcej takich przypadków.

W pewnym wieku dziewczynki słyszą od rodziców, że nie mogą zakładać tak krótkiej spódnicy, bo kogoś sprowokują, albo że nie powinny wracać same do domu, bo to niebezpieczne. Szkoda, że mało który rodzic odbywa podobną rozmowę ze swoim synem o tym, że ma nie zaczepiać i nie gwałcić.

Antonina Lewandowska

Jakie metody antykoncepcji zna młodzież?

Zawsze mówią o prezerwatywach i tabletkach, czasem o plastrach lub krążkach antykoncepcyjnych, parę razy ktoś wspomniał o spirali czy o implantach. W niektórych liceach trafiały się też odpowiedzi typu wchodzenie po schodach lub skakanie na skakance. Nie tylko młodzież ma problemy z wiedzą o seksualności – w jednym z raportów Instytut Badań Edukacyjnych około 20 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie wie czy lub że nie da się zajść w ciążę uprawiając seks na stojąco.

Czy rodzice w Polsce rozmawiają ze swoimi dziećmi na temat seksu?

Jest taki stary dowcip, który krąży w środowisku edukatorskim. „Ojciec siada z synem i mówi: synu, musimy porozmawiać o seksie. Dziecko głęboko wzdycha i mówi: dobrze, tato. To co chciałbyś wiedzieć?”. Niestety, ale jeżeli w rodzinie rozmawia się o seksualności, to zdecydowanie zbyt późno, a zazwyczaj w ogóle się nie rozmawia. Wstydzimy się ciała, nagości, rozmów o doświadczeniach – zarówno tych dobrych, jak i złych. Dlatego młodzież szuka odpowiedzi w internecie, kolorowych pismach i u znajomych.

Zazwyczaj w pewnym wieku dziewczynki słyszą od rodziców, że nie mogą zakładać tak krótkiej spódnicy, bo kogoś sprowokują, albo że nie powinny wracać same do domu, bo to niebezpieczne. Szkoda, że mało który rodzic odbywa podobną rozmowę ze swoim synem o tym, że ma nie zaczepiać i nie gwałcić.

Chłopcy też się do was zwracają?

Oczywiście. Jest bardzo dużo pytań o wielkość przyrodzenia, związanych z kompleksem, który wywołują filmy pornograficzne. Dzwonią do nas tacy, którzy pytają, czy wszystko jest z nimi w porządku, bo nie zawsze maja ochotę na seks. Raz zadzwonił chłopak, który spytał o to, w jaki sposób nakłonić dziewczynę do seksu analnego. Wolontariuszka spytała, czy poruszył z nią już ten temat, a on był zszokowany, że w ogóle powinien rozmawiać o seksie ze swoją partnerką.

Młodzi mężczyźni bardzo często nie mają świadomości swojej seksualności i podążają za popkulturowym, szkodliwym wzorcem. Istnieje ogromna presja społeczna, która została zbudowana wokół stereotypu „prawdziwego mężczyzny”, który nie płacze i zawsze ma ochotę na seks.

Grupa „Ponton” przedstawiła swoje krytyczne stanowisko wobec kampanii „W stronę dojrzałości”, wystosowaliście też pismo z pytaniami do Ministerstwa Zdrowia. Filmy przeznaczone dla tutorów zniknęły ze strony projektu, ale program dalej obowiązuje. Jakie są wasze plany na najbliższą przyszłość?

Nasze dalsze działania w tej kwestii uzależniamy od reakcji Ministerstwa Zdrowia, ale mogę obiecać, że nie zostawimy tej sprawy.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 485

(17/2018)
24 kwietnia 2018

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj