Mimo to do ostatniej chwili przed proklamacją Państwa Izrael 14 maja 1948 roku przywódcy działającej od przełomu XIX i XX wieku w Palestynie społeczności żydowskiej uważali, że państwo ma nie więcej niż 50 proc. szans na przeżycie w obliczu spodziewanego najazdu sąsiednich krajów arabskich.

Kłopot z nazwą, kłopot z religią

Jeszcze dosłownie na godziny przed ogłoszeniem powstania współczesnego państwa żydowskiego spierano się też o charakter jego związków z judaizmem. Religia żydowska była przecież zasadniczym nośnikiem tożsamości rozproszonych po świecie Żydów, jak również głównym źródłem inspiracji do obudowy państwowości żydowskiej na Bliskim Wschodzie, na terenach, które wchodziły w skład starożytnych królestw Izraela. Słowo „syjonizm” pochodzi od Syjonu, co oznacza Jerozolimę. Ale kłopot z odwołaniem do religii nie był błahy: dominujący nurt w ruchu syjonistycznym z początku XX wieku miał charakter świecki, socjalistyczny i spółdzielczy, zaś religijni Żydzi do syjonizmu odnosili się przez długie lata z dystansem.

Ostatecznie proklamacja niepodległości Państwa Izrael zawiera odniesienie do „Opoki Izraela”, co było do przyjęcia dla świeckich i religijnych Żydów. Także godzina ogłoszenia deklaracji o utworzeniu nowego państwa musiała być przesunięta na piątek po południu, aby zdążyć przed szabatem. I co najciekawsze, do ostatniej niemal chwili spierano się o samą nazwę nowego kraju. Czy ma to być „Judea”? A może „Syjon”? Wreszcie zdecydowano się na „Izrael”. Dyplomaci żydowscy, którzy w siedzibie ONZ w Nowym Jorku od kilku miesięcy prowadzili akcję dyplomatyczną przygotowującą powstanie nowego kraju na Bliskim Wschodzie – na co zgodziła się przecież ONZ w listopadzie 1947 roku – do ostatniej chwili w dokumentach nie wymieniali nazwy planowanego państwa, ponieważ jej… nie znali.

Proklamacja Państwa Izrael została przyjęta z entuzjazmem przez Żydów zarówno w jiszuwie (przedpaństwowej społeczności żydowskiej w Palestynie), jak i w świecie. Ci Żydzi, którzy zdołali przeżyć Zagładę zorganizowaną przez hitlerowskie Niemcy, w dużej części zdecydowali się wyjechać do nowego kraju. Z Polski, która po II wojnie przeszła pod dominację sowiecką, legalnie i nielegalnie do Palestyny/Izraela wyjeżdżały tysiące ochotników. Wielu z tych nowo przybyłych imigrantów od razu kierowano do armii i na front, gdzie walczyli z wojskami arabskich sąsiadów.

Z poparciem Moskwy i Warszawy

Państwa socjalistyczne, w tym Związek Sowiecki oraz Polska, poparły powstanie Izraela, gdyż miały nadzieję na umniejszenie wpływów niechętnej syjonistom Wielkiej Brytanii i widziały w nowym państwie potencjalnego sojusznika ideologicznego, ponieważ w Izraelu silne były wpływy ideologii lewicowych. Poparcie bloku wschodniego dla nowego państwa Żydzi wykorzystali, przyjmując dostawy broni, która była dosłownie nieoceniona w wojnie z sąsiadami.

Kiedy dzisiaj czyta się polską prasę z wiosny i lata 1948 roku, już kontrolowaną przez cenzurę komunistyczną, poparcie i sympatia wyrażane dla Izraela muszą zdumiewać każdego, kto choćby niedawno, w rocznicę Marca 1968 roku, zapoznał się z agresywnie antyizraelską i antysemicką komunistyczną propagandą sprzed pół wieku. W 1948 roku opinie o Izraelu były skrajnie odmienne. To Arabowie byli opisywani jako „narzędzie imperialistów”, „feudałowie” i „wrogowie postępu”.

Ale nadzieje Moskwy na to, że nowy Izrael wejdzie w orbitę sowiecką, nie ziściły się – przeciwnie, nowy kraj właściwie od razu opowiedział się za orientacją prozachodnią. To sprawiło, że już kilkanaście miesięcy po proklamacji Państwa Izrael stosunek bloku wschodniego stawał się coraz chłodniejszy, a po pewnym czasie był już otwarcie wrogi.

Na Zachodzie reakcje na utworzenie państwowości żydowskiej były bardzo przychylne. Prezydent Stanów Zjednoczonych Harry Truman uznał Izrael „de facto” dosłownie minuty po proklamacji. Podobnie postąpiła Francja. Dystans zachował początkowo Londyn, który przez trzydzieści lat kontrolował Palestynę i przeciwko któremu syjoniści prowadzili walkę zbrojną. Za Oceanem wspólnoty żydowskie były pełne entuzjazmu, a prestiżowe nowojorskie pismo „Forward” [po polsku „Naprzód”, a w jidysz „Forwerc”], w którym publikował swoje opowiadania i powieści sam Izaak B. Singer, specjalną czerwoną czcionką wydrukowało tytuł: „Nowa żydowska republika o nazwie Izrael”.

Nowoczesna gospodarka

Siedem dekad państwowości żydowskiej to czas ogromnych sukcesów: przetrwania i umocnienia państwa, zbudowania nowoczesnego społeczeństwa izraelskiego, którego przodkowie jeszcze dosłownie wczoraj i przedwczoraj byli rozproszeni w Europie, na Bliskim Wschodzie, Ameryce Północnej czy Łacińskiej, a nawet w Afryce Południowej czy niektórych regionach Azji. To także niezwykła transformacja gospodarcza dawnej Palestyny w kraj wysoko rozwinięty. Najpierw Izrael był państwem z zaawansowanym rolnictwem, dzisiaj jest krajem eksportującym nie tyle produkty, co wiedzę i technologie uprawy ziemi, zwłaszcza do krajów uboższych i rozwijających się.

Z kraju rolniczego Izrael stał się państwem, które dorównuje najsilniejszym graczom globalnym w dziedzinie nowych technologii i cybernetyki. O współczesnym państwie żydowskim mówi się „Państwo Start-Up”. Ten niesamowity rozwój high-tech Izrael zawdzięcza symbiozie struktur politycznych, militarnych i wywiadowczych państwa z biznesem. Wielu założycieli i twórców firm z dziedziny cyberbezpieczeństwa, wcześniej związanych było z izraelskim wywiadem elektronicznym. Znaczna ich część wywodzi się ze słynnej „Jednostki 8200”, izraelskiego odpowiednika amerykańskiej agencji nasłuchowej NSA [National Security Agency].

Zawsze warto podkreślać, że te siedem dekad państwowości, naznaczonych wojną, terrorem i zagrożeniem, to czas dynamicznego rozwoju demokracji i mediów izraelskich, które rozwijają się bez większych zakłóceń. Swoje miejsce w systemie państwa ma także liczna społeczność arabska – poprzez posłów do parlamentu, arabskie partie polityczne i arabskojęzyczne media izraelskie.

Problemy i porażki

Opowieść o Izraelu w momencie jego wielkiego święta nie byłaby oczywiście pełna bez wskazania porażek i kłopotów państwa. W najbliższym czasie nie ma szans na uregulowanie sporu z Palestyńczykami. W tym sporze Izrael próbował w ostatnich dwóch dekadach zaoferować Palestyńczykom rozwiązanie polityczne: większość Zachodniego Brzegu Jordanu i cała Strefa Gazy dla strony palestyńskiej oraz podział Starego Miasta Jerozolima, tak aby i Żydzi i Arabowie mogli mieć poczucie, że ich kult nie jest zagrożony. Ale te propozycje, złożone przy poparciu Stanów Zjednoczonych, zostały odrzucone.

Wypada zgodzić się z Izraelczykami, że to Palestyńczycy muszą solidnie przemyśleć, czy chcą mieć państwo obok Żydów, czy też będą czekać na jakąś nieokreśloną szansę na pokonanie Izraela. Od takiego nastawienia odwróciły się niektóre kraje arabskie, choćby Egipt czy Arabia Saudyjska, które w Izraelu dostrzegają nie tyle przyjaciela, co sojusznika w starciu i rywalizacji z szyickim Iranem. Egipcjanie i Saudyjczycy nie wspierają już Palestyńczyków bezwarunkowo i nakłaniają ich do ułożenia relacji z izraelskim sąsiadem. Głównym zagrożeniem dla Izraela dzisiaj jest Iran, który chce kiedyś uzbroić się w broń atomową. Nawet jedna bomba atomowa w rękach ajatollahów to dla państwa żydowskiego zagrożenie istnienia, dlatego Izrael gotów jest również na konflikt zbrojny w Zatoce Perskiej, aby Iranowi udaremnić starania o broń nuklearną.

Izrael ma także inne kłopoty wewnętrzne. To problem integracji rosnącej społeczności ortodoksyjnych Żydów, z których spora część nie rozumie współczesnego państwa i współczesnego otoczenia. Ekspansja sektora high-tech sprawia, że kraj może popaść w zależność od niego, kosztem innych obszarów tradycyjnej gospodarki. Pojawiają się także inne wyzwania. Już teraz aglomeracji telawiwskiej, gdzie mieszkają 2/3 obywateli, ceny mieszkań są niebotyczne i niedostępne dla wielu Izraelczyków. Kilka lat temu młodzież Tel Awiwu zbuntowała się przeciwko drożyźnie.

Związki z Polską

Relacje Izraela ze Stanami Zjednoczonymi dzisiaj są wyśmienite, o czym świadczy niedawna decyzja Donalda Trumpa o przeniesieniu ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy. Relacje z UE bywają napięte, ponieważ kraje Unii ostro krytykują politykę Izraela wobec Palestyńczyków. W Europie rośnie też „nowy antysemityzm”, często o podłożu islamskim, zaś lewicowe i skrajnie lewicowe grupy nierzadko wspierają hasła bojkotu Państwa Izrael i odmawiają mu prawa do istnienia.

Ale w Unii Europejskiej są kraje, a wśród nich Polska, które choćby ze względów historycznych powstrzymują się od przesadnej krytyki państwa żydowskiego. Miejmy nadzieję, że Polska pozostanie przy takim stanowisku. Poważny kryzys polsko-izraelski wywołany przez tzw. „ustawę o IPN” nadszarpnął relacje obu krajów i społeczeństw. Wielka szkoda, ponieważ z tego powodu – w 70. rocznicę Państwa Izrael i Stulecie Niepodległości Polski – nie dość silnie przypominamy, jak silne są związki obu państw.

Polska i jej kultura nie byłyby sobą bez kultury żydowskiej i polskich Żydów. Współczesny Izrael nie wyglądałby tak, jak wygląda, gdyby nie rola polskich Żydów w powstaniu państwa. Co więcej, to właśnie Polacy i ich starania o odzyskanie niepodległości, szczególnie Legiony Piłsudskiego, były inspiracją dla syjonistów i twórców „nowej żydowskiej republiki o nazwie Izrael”.

 

* Ilustracja wykorzystana jako ikona wpisu: Nicolas Raymond, Źródło: Flickr.com (CC BY 2.0).