0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Prognoza wędrowna] Czy...

[Prognoza wędrowna] Czy powstanie żydowsko-arabski sojusz przeciwko Iranowi?

Konstanty Gebert

Współpraca Izraela i państw arabskich zacieśnia się, co może wzmocnić postępującą degenerację izraelskiej demokracji. To również fatalna wiadomość dla Palestyńczyków, którzy w efekcie mogą zacząć być traktowani tak, jak na Bliskim Wschodzie traktuje się mniejszości: Kurdów w Syrii, Azerów w Iranie czy szyitów w Arabii Saudyjskiej.

Szef sztabu armii egipskiej gościł w Szarm el-Szejk na Synaju swych odpowiedników z Jordanii, Emiratów, Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej i Kataru na spotkaniu poświęconym opracowaniu systemu wczesnego ostrzegania przed ewentualnym atakiem z Iranu.

Obecność katarskiego generała jest znacząca: półwysep, który utrzymuje z Iranem równie bliskie stosunki, co z Arabią Saudyjską, oraz wspiera Bractwo Muzułmańskie, był przez kilka lat objęty z tych powodów przez sąsiadów blokadą handlową. Iran stanowi dla państw Zatoki Perskiej, i finansowanego przez nie Egiptu, zagrożenie egzystencjalne, zaś Bractwo, głoszące islamską rewolucję przeciwko konserwatywnym monarchiom sunnickim, jest w nich zakazane i zwalczane.

Katar, który dzieli z Iranem największe podwodne złoża gazu na świecie, i choćby z tego powodu musi z nim mieć poprawne stosunki, pod blokadą się jednak nie ugiął, zaś dochody z eksploatacji tych złóż nadal przeznacza także na finansowanie Bractwa. Udział Katarczyka w spotkaniu oznacza, że sąsiedzi się w końcu z tym pogodzili.

Żydowsko-arabski sojusz

Ale udział w tym zgromadzeniu szefa sztabu Izraela jest jednak zdumiewający. Państwa arabskie nie utrzymują z państwem żydowskim żadnych stosunków wojskowych, a obecne w Szarm Arabia Saudyjska i Katar – nawet i dyplomatycznych. Tyle tylko, że wspólna obrona przed atakami powietrznymi z Iranu bez Izraela byłaby fikcją. Jedynie Jerozolima ma siły zbrojne zdolne odeprzeć ewentualny irański atak: połączone armie państw Zatoki, choć w nieskończoność karmione petrodolarami, nie są od lat w stanie poradzić sobie z powstaniem Hutich w Jemenie, egipska zaś zajęta jest głownie tłumieniem własnej ludności, by zapobiec powrotowi obalonych rządów islamistów.

Zarazem decyzja o utworzeniu takiego systemu ma dla Izraela, którego zniszczenie Teheran oficjalnie głosi jako cel, znaczenie zasadnicze. Gwarantuje bowiem, że kraj zostanie z wyprzedzeniem ostrzeżony o irańskim ataku, gdy tylko rozpoznają go arabskie systemy wczesnego ostrzegania. Może to w dłuższej perspektywie doprowadzić do zawarcia sojuszu: w końcu tylko Jerozolima jest w stanie rozciągnąć, jeśli Iran zbuduje broń atomową, swój nuklearny parasol nad Zatoką. Amerykanie, którzy dwa tygodnie temu zestrzelili nad Irakiem dwa irańskie drony lecące z ładunkami bojowymi do Izraela, nie będą na Bliskim Wschodzie wiecznie. Podpisane dwa lata temu Porozumienia Abrahamowe – zawarte z inicjatywy prezydenta Donalda Trumpa układy o wzajemnym uznaniu między Izraelem a Emiratami i Bahrajnem, do których dołączyły potem Maroko i Sudan – procentują.

Militarna skuteczność, polityczna niestabilność

Ale za zyskami idą też koszty. Izrael coraz bardziej wiąże się z reżimami dyktatorskimi – lecz innych na Bliskim Wschodzie po prostu nie ma. Tunezja, która przez dziesięć lat broniła, jako jedyna, swej wywalczonej w Arabskiej Wiośnie demokracji, właśnie też ponosi tu klęskę – a póki była demokratyczna, odmawiała wszelkich z Izraelem kontaktów.

Inaczej niż arabskie reżimy, arabska opinia publiczna nadal jest głęboko antyizraelska, nie tylko z powodu konfliktu z Palestyńczykami, ale także dlatego, że państwo żydowskie nadal jest postrzegane jako europejski twór kolonialny, obcy na Bliskim Wschodzie i wrogi. Dla arabskich  partnerów Jerozolimy los Palestyńczyków jest mało ważny, a „europejskość” Izraela stanowi pożądaną gwarancję jego militarnej skuteczności.

Im jednak przeszkadza izraelska demokracja: nie tylko może zarazić ich poddanych zgubnymi politycznymi ideami, ale czyni z państwa żydowskiego partnera niegodnego zaufania. Wczoraj jeszcze premierem był Bennett, jutro będzie nim Lapid, a za parę miesięcy, po piątych w ciągu trzech lat wyborach, pewnie znowu Netanjahu. Saudyjscy królowie rządzą na ogół do śmierci. Jak z tak niepewnym partnerem można cokolwiek planować?

Wojna w Ukrainie wzmocniła Iran

Innego partnera jednak nie ma, więc współpraca Izraela i państw arabskich coraz bardziej się ugruntowuje. To może mieć złe skutki dla i tak pogarszającej się jakości izraelskiej demokracji, a fatalne dla Palestyńczyków, którzy w efekcie mogą zacząć być traktowani tak, jak na Bliskim Wschodzie traktuje się mniejszości: Kurdów w Syrii, Azerów w Iranie czy szyitów w Arabii Saudyjskiej.

Zarazem może się jednak okazać, że adresatem wiadomości o tajnym spotkaniu w Szarm, która dziwnie szybko wyciekła do mediów, byli ci, którzy nie zostali nań zaproszeni. Arabowie maja interes w pokazaniu Iranowi, że mają przeciwko niemu potężnego sojusznika – ale zarazem premier Iraku zapowiedział, że będzie pośredniczyć w kolejnej rundzie saudyjsko-irańskich negocjacji. Izrael, toczący z Iranem krwawą, choć niewypowiedzianą wojnę, wzmocnił w Szarm swą pozycję – a zarazem przypomniał i USA, i UE, że istnieje wojskowa alternatywa dla negocjowanego przez nich, ze słabnącymi zresztą nadziejami, porozumienia atomowego z Iranem; lepiej go więc nie podpisywać.

Jeśli jednak Teheran został spotkaniem w Szarm zastraszony, to nie dał tego po sobie poznać. Wojna w Ukrainie bardzo wzmocniła jego pozycję: podrożała ropa, którą, mimo amerykańskich sankcji, sprzedaje, i wzrosły koszty, dla Zachodu, groźby zacieśnienia związków Iranu z Rosją. Podobnie jak Indie, Chiny czy Brazylia, Teheran nie stosuje się do zachodnich sankcji na Moskwę, a ta zrewanżować mu się może tym samym.

Lęk przed dostawami rosyjskiej broni do Iranu skutecznie powstrzymuje Izrael przed dostawami własnego uzbrojenia Ukrainie. W grze równocześnie jest kilka szachownic. Katar, bardzo zadowolony z zaproszenia do Szarm, zarazem wspiera zawarcie z Teheranem atomowego porozumienia: jemu akurat Iran grozi najmniej. Amerykanie bardzo liczą, że Saudowie wesprą walkę ekonomiczną z Rosją, zwiększając produkcję ropy, by obniżyć jej cenę. W tym celu prezydent Joe Biden zapowiadał, że z powodu zamordowania Jamala Khashoggiego w saudyjskiej ambasadzie w Turcji uczyni z Rijadu „pariasa”. Został jednak zmuszony do przełknięcia swojej dumy – a to, że Waszyngton potrzebuje Saudów sprawia, że Saudowie mniej potrzebują Izraela. Może dlatego utworzony w Szarm system wczesnego ostrzegania niewiele, póki co, zmienia. Każdy z uczestników ma własne rachuby i plany.

Iran też. Po tym, jak Turcja spektakularnie odnowiła stosunki z Arabią Saudyjską oraz Izraelem (turecki wywiad wspólnie z Mossadem udaremnił irański zamach na Izraelczyków w Stambule), szef irańskiego MSZ z wizytą w Ankarze wyraził „zrozumienie” dla zapowiedzianej przez Turcję ofensywy przeciwko Kurdom w Syrii, potępionej już przez USA i Rosję. Teheran nie może sobie pozwolić na utratę, jeżeli już nie życzliwości, to choćby neutralności Ankary.

Ale z Szarm rozpościera się widok na cieśninę wysp Tiran i Sanafir, które Arabia Saudyjska przekazała w 1948 roku Egiptowi z obawy, że ich nie obroni przed ewentualnym izraelskim atakiem. Izrael zajął wyspy, ale dopiero w 1956 roku, a następnie w 1967 roku, gdy egipska blokada Tiranu zamknęła kluczowy dlań dostęp do portu w Ejlacie. Po piętnastu latach Jerozolima oddała wyspy Kairowi w procesie pokojowym, a w trzydzieści lat później Saudowie upomnieli się o swoje: wbrew protestom egipskich nacjonalistów wyspy są dziś znów saudyjskie, na co musiał się zgodzić Izrael, gdyż traktat z Egiptem zakłada ich wieczną demilitaryzację. Na Bliskim Wschodzie przy identyfikacji wrogów nie należy pomijać sojuszników – i odwrotnie. Zobaczymy, kto w końcu kogo będzie przed czym ostrzegał.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 703

(27/2022)
29 czerwca 2022

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj