0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > „Difret” znaczy odwaga,...

„Difret” znaczy odwaga, ale i gwałt. Recenzja filmu Zeresenaya Mehariego

Konrad Piskała

O kobietach w Afryce pisze się głównie jako o ofiarach suszy czy innych kataklizmów. Reszta jest niewidzialna. Tymczasem to właśnie prawniczki oraz pracownice organizacji pozarządowych zmieniają tamten świat. Film Zeresenaya Mehariego składa hołd ich odwadze i dążeniu do emancypacji.

difret (3)

9 czerwca 2005 r. miasto Bita Genet na krótko stało się sławne. W tej niewielkiej aglomeracji, położonej jakieś 560 km na południowy zachód od Addis Abeby, stolicy Etiopii, zdarzył się niecodzienny wypadek. Na przedmieściach znaleziono dwunastoletnią dziewczynkę otoczoną przez lwy. Tydzień wcześniej została uprowadzona z rodzinnego domu przez siedmiu mężczyzn. To stary, okrutny zwyczaj zdobywania żon, zwany telefa. Dwunastolatkę przetrzymywano w odosobnieniu i próbowano zmusić do małżeństwa. Niekiedy w tym rytuale kobietę gwałci się tak długo aż zajdzie w ciążę. Po utracie dziewictwa, z dzieckiem w łonie, młoda dziewczyna zwykle nie ma wyjścia i zgadza się na ślub ze swoim oprawcą.

W Bita Genet było inaczej. Nie wiadomo, w jaki sposób nastolatka wydostała się z rąk porywaczy, gdyż agencje informacyjne skoncentrowały się wyłącznie na lwach. Najprawdopodobniej, widząc zwierzęta, oprawcy zwyczajnie czmychnęli do lasu, a dziewczynkę pozostawili na pastwę drapieżników. Jednak te nie tylko nie pożarły dziewczyny, ale sprawiały wrażenie, jakby chciały ją chronić przed porywaczami. Eksperci próbowali wytłumaczyć zachowanie lwów. Jeden twierdził, że być może drapieżnikom ciche szlochanie mogło przypominać dźwięki lwiątka. Inny, że dopiero przygotowywały się do ataku. „Wszyscy sądzą, że to jakiś rodzaj cudu, gdyż zazwyczaj lwy atakują ludzi” – mówił z kolei jeden z miejscowych policjantów.

difret (4)

O losie nastolatek porywanych, by zrobić z nich żony, agencje wspomniały niejako przy okazji. Takie informacje do mediów przebijają się rzadko. Dlatego film „Difret”, etiopski kandydat do Oscara, wyróżniany chociażby na MFF w Sundance 2014 czy MFF w Berlinie 2014, jest ważnym głosem tych, których na co dzień nie słychać. W końcu ilu z nas wiedziało, że w Etiopii porywa się narzeczone?

„On cię bije z miłości”

Fabuła filmu „Difret” traktuje o podobnym zdarzeniu co przytoczona historia z Bita Genet. Tym razem jednak bez happy endu, bez lwów. W październiku 1996 r. w Arsii, na głębokim południu Etiopii, czternastoletnia dziewczynka, Aberash Bekele zostaje uprowadzona w drodze ze szkoły do domu przez siedmiu poruszających się konno mężczyzn. W niektórych regionach Etiopii w latach 90. żadna nastolatka mieszkająca na wsi nie mogła być pewna, czy po lekcjach wróci bezpiecznie do domu. Szacowano, że w tym regionie nawet 30 proc. małżeństw zawierano w taki sposób, choć nie każde porwanie było tak brutalne. Aberash zawleczono do jakiejś chaty na odludziu, rzucono na podłogę i pobito. Oprawca złamał jej rękę, a następnie zgwałcił. Kolejnego dnia Aberash uciekła, korzystając z nieuwagi porywaczy. Zabrała ze sobą broń, którą nieopatrznie pozostawili bez opieki. W trakcie ucieczki nastolatka zabija swojego prześladowcę i tak zaczyna się wielomiesięczny horror.

Walka toczy się nie tylko o życie Aberash, ale także o zmianę prawa: o uznanie porwań za nielegalne, a przede wszystkim – o możliwość ścigania sprawców.

Konrad Piskała

Aberash Bekele złamała społeczne tabu i to ona została uznana przez otoczenie za winną. Za zabójstwo grozi jej nie tylko wykluczenie ze społeczności, o czym zadecydowała starszyzna wioski, ale także kara długoletniego więzienia. Pobita trafia na posterunek policji, gdzie na pomoc przychodzi jej stowarzyszenie kobiet prawniczek. Ta organizacja non-profit dopiero zaczyna działać w Etiopii; zabójstwo dokonane przez dziewczynę jest też jedną z jej pierwszych spraw. Walka toczy się nie tylko o życie i wolność Aberash, ale także o zmianę prawa: o uznanie porwań za nielegalne, a przede wszystkim o możliwość ścigania sprawców.

„Difret” koncentruje się na historii walki sądowej o uwolnienie Hirut Assefa (Tizita Hagere), postaci wzorowanej na Aberash Bekele. Prawniczką, która toczy filmową batalię, jest Meaza Ashenafi (Meron Getnet). Meaza to postać autentyczna, pracownica organizacji pozarządowej, założycielka stowarzyszenia kobiet prawników (The Ethiopian Women Lawyers Association – w filmie Adinet). Jest to w zasadzie jej historia o walce z przemocą, bezradnością, biurokracją oraz bezczelnością władzy. „Difret” zaczyna się mocnym i bezpośrednim przekazem, wypowiedzianym przez jedną z bohaterek. Zdaniem, które mogłaby wyartykułować ofiara przemocy domowej na całym świecie, także w Polsce. „Powiedzieli: on cię bije z miłości” – mówi jedna z pokrzywdzonych kobiet. To wyraźny sygnał, że film, choć osadzony w egzotycznej Etiopii, opowiadać będzie o przemocy, która nie ma ani konkretnej narodowości, ani języka. Dzięki temu wspomniany przekaz ma charakter uniwersalny. Reżyser filmu, Zeresenay Mehari, urodzony i wychowany w Etiopii, zdobył wykształcenie filmowe w Stanach Zjednoczonych. Jego „Difret” daje świadectwo połączenia wrażliwości afrykańskiej i amerykańskiego sposobu opowiadania. Producentem, a jednocześnie nazwiskiem, które ma przyciągnąć widzów, jest Angelina Jolie. Międzynarodowej ekipy dopełniają również polskie współpracowniczki: autorka zdjęć Monika Lenczewska oraz Agnieszka Glińska, montażystka.

Między tradycją a nowoczesnością

Film oddaje charakter i atmosferę etiopskiej prowincji. Czuć niemal zapach kawy palonej w ciasnych i zadymionych chatach, słychać skwierczenie przygotowywanej na blasze indżery, kwaskowatego placka podawanego w Etiopii do posiłków. Zdjęcia Moniki Lenczewskiej świetnie eksponują biedę, prostotę oraz surowość etiopskiego życia. Oglądamy ubogie pomieszczenia z paleniskiem, ale i detale: ściany z falistej blachy, najczęstszego chyba poza gliną materiału budowlanego w Etiopii, obdrapane z farby ściany aresztu. Szczegóły dopowiadają historię. Tradycyjna filiżanka z kawą przyniesiona przez porywacza jest wyrazem pewnej delikatności wobec zgwałconej dziewczyny, która zostaje jednocześnie kandydatką na żonę.

difret (5)

Widzowi wyczulonemu na sztuczność może nieco przeszkadzać pewna dosadność filmu Zeresenaya Mehariego. W afrykańskim kinie, emocje wyrażane są niekiedy sposób przerysowany. I tak moment porwania przypomina scenę ze starego westernu, kiedy jeźdźcy długo krążą wokół ofiary, konie rżą, walą kopytami, zanim porywacz wreszcie wrzuci ją na grzbiet wierzchowca. Niezbędne jest przy tym zbliżenie na groźną twarz napastnika. Większa część filmu to emocjonujący dramat obyczajowo-sądowy. Samotna prawniczka toczy grę nie tylko z prokuraturą, ale i z całym systemem. Meaza jest przy tym nieco „zbyt amerykańska”. To kobieta samotna, wyzwolona jak na standardy etiopskie, poświęcająca się pracy. Porażki, jak nakazują konwencje amerykańskiego kina, topi przy barze. Niestety, nie pije najpopularniejszego w Etiopii piwa St. George, ale whisky z lodem.

Tragedia i opresyjność tradycji polega na tym, że uwikłani w nią są wszyscy.

Konrad Piskała

Oś konfliktu została przedstawiona jako starcie między nowoczesnością a tradycją, między wsią a miastem, kobietami a mężczyznami. „To ci miastowi pod krawatem i w kurtkach, ze swoimi książkami, niszczą naszą tradycję”, wyrzuca jeden z rolników. Uproszczenia na tej płaszczyźnie stosowane przez reżysera rażą w zasadzie przez cały film. Tymczasem sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana. Ofiarami okrutnego zwyczaju są również mężczyźni, ojcowie, którzy cierpią, wiedząc, że ich ukochana córka została porwana. Ofiarą jest również matka zabitego gwałciciela. Tragedia i opresyjność tradycji polega na tym, że uwikłani są w nią wszyscy. Reżyser nie wchodzi w takie drobiazgi. Świat w jego filmie jest prosty.

„Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem”

Od pierwszych ujęć można odnieść wrażenie, że film ociera się chwilami o metody dokumentalne. Reżyser z dużą starannością odzwierciedlił postacie bohaterów. Muzyka wydaje się tutaj niemal nieistotna. Stanowi delikatne tło, bo od początku słyszymy dźwięki Etiopii. Śpiew ptaków, szkolny dzwonek, tętent koni, szum ulicy z dobiegającym zewsząd nieodłącznym trąbieniem.

difret (6)

Twórcy filmu bardzo mocno czerpali z filmu Charlotte Metcalf, która dla BBC przygotowała dokument „Schoolgirl Killer”. Reporterka nie tylko towarzyszyła Aberash Bekele w czasie procesu, ale także próbowała wytłumaczyć, na czym polega tragizm porywania narzeczonych. Bez obejrzenia „Schoolgirl Killer” (w wersji angielskojęzycznej można zobaczyć film na stronie The Aletheia Foundation) nie da się zrozumieć tego, co się wówczas wydarzyło w Etiopii.

Dokument BBC uzupełnia historię z „Difret” o wiele ważnych wątków. Choćby opowieść Mestawet, starszej siostry, która przybliża fatalistyczny nastrój życia kobiet w Etiopii. Kiedy Aberash Bekele została porwana, doskonale wiedziała, jaki zgotowano jej los. Mestawet była uzdolnioną biegaczką, miała szansę na wielką karierę sportową. Marzyła o skończeniu szkoły i pójściu na studia. Pobita, więziona, gwałcona zgodziła się poślubić swojego oprawcę. Urodziła mu kilkoro dzieci i spędzała życie w potwornej biedzie, prowadząc przydomową sprzedaż alkoholu. Mąż był odpychającym, zaniedbanym mężczyzną, niestroniącym od wódki. Przed kamerą reporterki szczerze przyznał, że gdyby nie porwał Mestawet, ona nigdy by za niego nie wyszła. Charlotte Metcalf pyta go wreszcie: „Czy sądzisz, że twoja żona jest z tobą szczęśliwa?”. Mężczyzna rzuca: „Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem”. Nie była. Mestawet pewnego dnia uciekła zarówno od męża, jak i od dzieci.

O tym, jak mocno komplikują się losy etiopskiej społeczności, świadczy fakt, że mąż Mestawet był synem jednego z sędziów lokalnej starszyzny. Tej samej, która skazała Aberash na wygnanie. „W naszych stronach, kiedy kobieta zabija mężczyznę, musi przejść przez rzekę i mieszkać daleko stąd”, mówi ojciec Aberash w „Schoolgirl Killer”. Chociaż „Difret” operuje nieco innym punktem widzenia, w gruncie rzeczy pokazuje ten sam problem: ludzkiej bezradności wobec prawa, władzy i tradycji.

Nieopowiedziana historia?

Premiera filmu Difret została sądownie zablokowana w Etiopii. Aberash Bekele, jej rodzina i przyjaciele uznali, że film pokazuje niezupełnie prawdziwą historię. Rola Meazy Ashenafi została nazbyt uwypuklona, a Hirut (Aberash) zmarginalizowana. Według nich, postacią, która najwięcej wysiłku włożyła w obronę, była zaś inna prawniczka ze stowarzyszenia. Nazwisko Bekele nie pojawia się w fabule, choć Angelina Jolie powiedziała o filmie: „To nieopowiedziana historia Aberash Bekele”. Jest to jednak raczej nieopowiedziana historia Meazy Ashenafi. W rozmowie z Charlotte Metcalf, Aberash rzuciła rozżalona, że po obejrzeniu filmu „czuje się podwójnie uprowadzona”. Producenci filmu zaprosili Aberash Bekele do Los Angeles. Nie pojechała… odmówiono jej wizy.

Sprawa Aberash Bekele stała się punktem przełomowym dla etiopskiego prawa. Zmieniła podejście policji, sędziów i społeczeństwa do porwań. Nie znamy dokładnych danych, ile obecnie notuje się takich incydentów rocznie, ale sprawcy są naprawdę surowo karani. Niestety, przemoc wobec kobiet w Etiopii jest wciąż stałym elementem życia. W indeksie mierzącym nierówności płci Global Gender Gap Index z 2014 r. kraj znajduje się dopiero na 127. miejscu (Polska na 57.).

***

Przy pisaniu tekstu korzystałem z artykułu Charlotte Metcalf, „The Rape Victim Who Fought Back and Shamed a Nation”, „Newsweek”, 9 stycznia 2015.

Film:

„Difret”, reż. Zeresenay Mehari, USA, Etiopia, 2015.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 326

(14/2015)
7 kwietnia 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj