0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Pawłowski we wtorek]...

[Pawłowski we wtorek] „To tylko rozgrzewka!”. Dlaczego PiS powinien bać się Tuska

Łukasz Pawłowski

Przesłuchanie Donalda Tuska przed komisją śledczą do spraw Amber Gold miało być wielkim triumfem PiS-u. Nie było. Ale błyskotliwe i prześmiewcze odpowiedzi byłego premiera to drobiazg w porównaniu z innym wyzwaniem, przed którym właśnie staje partia rządząca.

Tusk ośmieszył komisję

Trudno powiedzieć, co chcieli osiągnąć politycy PiS-u, przesłuchując Tuska. Jeśli celem miało być jego upokorzenie lub dowiedzenie bezsprzecznej winy, to nie udało się ani jedno, ani drugie. Małgorzata Wasserman i Bartosz Kownacki nie mieli w zanadrzu czegoś, co Amerykanie nazywają „dymiącym pistoletem”, bezapelacyjnego dowodu winy. Podstawą argumentacji była teza, że Tusk wiedział o zastrzeżeniach wobec Amber Gold, ale zamiast ostrzec przed niebezpieczeństwem bezbronnych obywateli „haratał w gałę” i oddawał się słodkiemu nicnierobieniu.

Problem w tym, że Tusk miał ten zarzut gotową odpowiedź. Po pierwsze, negatywną opinię wobec Amber Gold opublikowała Komisja Nadzoru Finansowego i dokument był publicznie dostępny. Po drugie, nie jest zadaniem premiera doradzanie ludziom, którym firmom powinni, a którym nie powinni powierzać swoich pieniędzy. A jeśli posłowie PiS-u tak sądzą – mówił Tusk – to w trudnym położeniu stawiają premiera Mateusza Morawieckiego w kontekście kłopotów finansowych firmy GetBack.

Takich słownych ping-pongów było wiele więcej. I nawet jeśli Tusk nie zawsze wychodził z nich zwycięsko, to kilka odpowiedzi – jak choćby: „jestem nie do zamęczenia, to tylko rozgrzewka” przed przesłuchaniem, „rozumiem pani złe samopoczucie” do Małgorzaty Wasserman dzień po jej samorządowej porażce w Krakowie czy „to może ja już pójdę”, kiedy w kłótnię wdali się członkowie komisji – będzie powtarzanych przez media i może trafić do przeciętnego odbiorcy. Tuskowi udało się ośmieszyć prace flagowej komisji PiS-u, pokazać, że po miesiącach prac nie bardzo wiadomo, co bada i kogo podejrzewa. Krótko mówiąc, wyszło nieco jak ze słynnym audytem rządów PO–PSL. Z mównicy sejmowej usłyszeliśmy o wielkich przekrętach i prawie 350 miliardach [!] zmarnowanych złotych, ale ponad dwa lata później nikt nie poniósł za rzekome przewiny żadnej kary.

Zaostrzać czy łagodzić?

Wpadka z przesłuchaniem może wywołać kolejne spory w PiS-ie i próby poszukiwania winnych. Ale źródło prawdziwych napięć leży gdzie indziej – to zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego, znacznie trudniejsze niż samorządowe, bo PiS-owi trudno będzie znaleźć na nie pomysł.

Teoretycznie wybór jest prosty – łagodzić lub zaostrzać kurs. Teoretycznie odpowiedź również jest prosta – łagodzić. Na finiszu ostatniej kampanii było widać wyraźnie, że agresywna retoryka ze strony PiS-u – czy to wobec prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, czy w formie dziwacznego spotu o uchodźcach – miała skutek odwrotny do zamierzonego. A jeśli do tego dodamy, że w wyborach do PE chętniej niż mieszkańcy wsi głosują mieszkańcy największych miast, gdzie – jak pokazały wybory samorządowe – PiS nie ma łatwo, to droga dla Jarosława Kaczyńskiego wydaje się oczywista. Czy to znaczy, że znów mamy się spodziewać ofensywy uśmiechów, młodych twarzy i ukrycia Krystyny Pawłowicz czy Stanisława Piotrowicza? Niekoniecznie.

Czy znów ze strony PiS-u mamy spodziewać się ofensywy uśmiechów, młodych twarzy i ukrycia Krystyny Pawłowicz czy Stanisława Piotrowicza? Niekoniecznie.

Łukasz Pawłowski

Rzeczywistość jest bowiem bardziej skomplikowana. Po pierwsze, strategia łagodzenia przekazu właśnie… zawiodła. PiS wystawiło przecież w największych miastach młodych polityków i za wszelką cenę starało się pokazywać przyjazne oblicze. 33-letni Patryk Jaki w Warszawie chciał budować ścieżki rowerowe, obiecywał, że nie zakaże Parady Równości i programu refundacji in vitro, a kandydatem na wiceprezydenta zrobił lewicującego Piotra Guziała. 40-letnia Małgorzata Wasserman w Krakowie przekonywała, że wcale nie jest tak sztywna i spięta jak sugeruje jej wizerunek, a 29-letni Kacper Płażyński w Gdańsku chciał walczyć z nieuczciwymi deweloperami. Wszystkie te starania na niewiele się zdały.

Po drugie, nie bardzo wiadomo, ile może zyskać PiS, łagodząc wizerunek. Czy potencjalni wyborcy Koalicji Obywatelskiej porzucą ją dla kandydatów Prawa i Sprawiedliwości? Niewiele na to wskazuje, ponieważ mobilizacja wyborców w wielu dużych miastach przy okazji wyborów samorządowych wynikała nie tyle z miłości do kandydatów KO, co niechęci do PiS-u jako partii.

Bardzo możliwe, że wybory do PE będą przedstawiane jako walka eurosceptyków z euroentuzjastami, zwolenników luzowania integracji ze zwolennikami jej zacieśniania. Po trzech latach walki z instytucjami europejskimi PiS błądzące gdzieś w centrum nie będzie wiarygodne ani w jednej, ani w drugiej roli. Co więcej, jeśli okaże się, że z tak zwanych „reform sądownictwa” partia Kaczyńskiego będzie musiała się wycofać, wówczas pokorny stosunek wobec Brukseli może być gorzką pigułką dla bardziej radykalnych wyborców. A na zawiedziony elektorat z prawicowy będą już czekali inni.

Po trzecie bowiem, przesuwając się do centrum, PiS otwiera flankę po prawej stronie, a jeśli w jakiś wyborach radykalna prawica ma szansę zaistnieć, to właśnie w tych. Jakieś przegrupowanie w ramach Kukiz’15 i/lub powstanie nowej partii wokół Marka Jakubiaka, Liroya, narodowców czy kolejnej reinkarnacji Janusza Korwin-Mikkego może odebrać PiS-owi kilka procent głosów.

Po czwarte wreszcie, nie bardzo wiadomo, kim PiS będzie chciało wygrać te wybory. Jak często słyszymy, miejsce w PE często oznacza jedno z dwojga – nagrodę dla polityka za lata pokornej wysługi lub przeciwnie: karę za niesubordynację i nadmierne ambicje. Do tej pierwszej kategorii należałaby obecnie Beata Szydło lub (niewykluczone) Patryk Jaki; do drugiej – Zbigniew Ziobro. Trudno sobie wyobrazić, by którakolwiek z tych postaci wywołała entuzjazm centrowych wyborców. Z obecnymi europosłami PiS-u: Ryszardem Czarneckim, Ryszardem Legutką, Zdzisławem Krasnodębskim czy – liczącym być może na nagrodę za bezwzględną krytykę PO, Jackiem Saryusz-Wolskim – jest podobnie.

Prawo i Sprawiedliwość staje więc przed bardzo ciężką próbą i nie może być pewne wyniku. W takich warunkach trudno utrzymać nerwy na wodzy i jedność przekazu. Politycy opozycji spróbują z tych prezentów skorzystać. A jeśli im się nie uda, skorzysta zapewne Donald Tusk. Przesłuchanie przed komisją do spraw Amber Gold pokazało, że PiS wciąż nie ma na byłego premiera pomysłu. A on uparcie nie chce zniknąć z polskiej polityki.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Instagram Donalda Tuska.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 513

(45/2018)
6 listopada 2018

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj