0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Nikt nie pojawia...

Nikt nie pojawia się, żeby zniknąć bez śladu. Recenzja książki „Brune” [KL dzieciom]

Michał Czajkowski

Rune musi sobie poradzić nie tylko ze śmiercią ukochanego dziadka, ale też z dokuczliwymi chłopakami z sąsiedztwa. Wymyśla więc swoje alter ego – superbohatera o imieniu Brune, który staje w obronie słabszych, posługując się… brązową malarską farbą.

W życiu Runego, protagonisty książki „Brune” Håkona Øvreåsa, wiele rzeczy dzieje się w tym samym czasie. Śmierć dziadka, kłopoty z miejscowymi łobuzami, rodzice próbujący poradzić sobie w trudnym dla nich okresie – wydaje się, że chłopiec musi nosić na swoich barkach bardzo duży ciężar. Na szczęście w porę pojawia się tytułowy superbohater, którym staje się sam Rune, pragnący zemścić się na swoich prześladowcach. Kiedy ci niszczą domek, który zbudował wraz z przyjacielem, w ruch idzie farba, a celem stają się rowery chuliganów. Jednak przemiany w zamaskowanego Brunego są nie tylko środkiem do wymierzenia sprawiedliwości – pomagają też odnaleźć własne miejsce w otaczającym świecie. Øvreås opowiada o tym, co tracimy z wiekiem i jak zarówno dzieci, jak i dorośli mogą przygotować się na śmierć drugiego człowieka oraz trudny okres, w którym każdy musi samodzielnie zrozumieć, co się stało.

Właśnie to wydarzenie ujawnia istnienie pewnej nieprzekraczalnej granicy między obiema stronami. Dorośli i dzieci nie potrafią się nawzajem zrozumieć, bo w obliczu śmierci każdy uważa co innego za naprawdę istotne. Perspektywa tych pierwszych opiera się na potrzebie wyjaśniania, porządkowania, zrozumienia – dorośli robią wszystko, żeby oprzeć się zmianom, które w jakiś sposób naruszają równowagę ich świata. W obliczu śmierci, nieuniknionej, a jednocześnie tak nieoczekiwanej, rodzice Runego chwytają się rytuału. Øvreås przedstawił odejście człowieka jako zdarzenie pozostawiające w życiu dorosłych niespodziewaną pustkę, a żałobę i związane z nią rytuały – jako sposoby poradzenia sobie z nagłym brakiem. Rodzice Runego z jednej strony zajmują się wszystkimi szczegółami wiążącymi się z ostatecznym wyprawieniem człowieka ze świata żywych, takimi jak organizacja pogrzebu czy ustalenie szczegółów pochówku, a jednocześnie odcinają się od rzeczywistości, żeby poradzić sobie psychicznie z nagłą zmianą.

Po drugiej stronie granicy znajduje się ich syn, który zdaje się postrzegać śmierć w całkiem inny sposób, jako jeden z nieodłącznych elementów świata. Wraz z przyjaciółmi rozmawia o niej jako o czymś niespecjalnie zaskakującym, co po prostu się zdarza. Życie i śmierć, zniszczenie domku i jego odbudowa, wyrządzona krzywda i oczywistość zemsty – wszystko to należy do rzeczywistości, istniejąc w niej równocześnie, bez definitywnego początku ani końca i bez wartościowania. Dlatego Rune, pod postacią tytułowego superbohatera, może spotkać swojego dziadka siedzącego na kamieniu i porozmawiać z nim jak gdyby nigdy nic – śmierć z perspektywy chłopca jest po prostu inną formą istnienia, niezwiązaną z jakąkolwiek religijną czy naukową koncepcją potrzebną dorosłym. Te z jednej strony pomagają im w jakiś sposób oswoić zjawisko, z drugiej – stanowią ograniczenie, któremu, w ujęciu Øvreåsa, nie podlega perspektywa dziecka. Widzi ono świat taki, jakim jest; nikt nie pojawia się, żeby zniknąć bez śladu – ludzie przychodzą i odchodzą, ale wciąż funkcjonują w tej samej rzeczywistości.

Ten rozdźwięk między dorosłymi a dziećmi sprawia, że Øvreås pisze nie tyle o samej żałobie, ile o jej wpływie na relacje międzyludzkie. Śmierć dziadka Runego nie jest głównym wątkiem, lecz tłem – na nim autor ukazuje schematy, w które wpadają ludzie, kiedy chcą wszystko kontrolować. Rodzice chłopca w trudnym dla siebie czasie nie potrafią – czy też nie mają siły – zrozumieć tego, że ich dziecko może inaczej postrzegać to, co się wydarzyło. Próbują co prawda nawiązać z nim kontakt, ale łatwo wyczuć w tym sztuczność, jako że ograniczają się do powtarzanego niczym refren: „Wszystko w porządku?”. Nie wiadomo, co miałoby oznaczać owo „w porządku” i Rune też zdaje się tego nie wiedzieć; pytanie staje się pustym gestem, w którym zawiera się zagubienie dorosłych, a które syn zdaje się wyczuwać, świadomie bądź nie, odpowiadając podobnie rytualnym: „Jasne”. Niezależnie od tego, jak by w rzeczywistości się czuł, zdaje się wyczuwać, że rodzice potrzebują właśnie tego – usłyszenia tego, co chcą usłyszeć, żeby zyskać kolejny punkt oparcia w świecie, który się chwieje.

Rune tymczasem przechodzi przez proces – bo Øvreås przedstawia śmierć przeżywaną jako zjawisko rozciągnięte w czasie – w którym uczy się coraz większej samodzielności. Ta okazuje się bardzo potrzebna w miarę jak chłopiec pozwala odejść zmarłemu; jest to jednak odchodzenie niewywołujące poczucia utraty, ale stające się impulsem do zmiany. Dziadek pomaga wnuczkowi zyskać pewność siebie i uwierzyć we własne siły, kiedy ten jako Brune wymyka się nocami z domu, żeby własnoręcznie wymierzyć sprawiedliwość. Staje się coraz bardziej samodzielny i jednocześnie pozwala odejść dziadkowi, tak jak pozwala się odejść mentorowi, kiedy wkracza się na własną drogę. W przypadku Runego śmierć nie niszczy, ale buduje, pozwala dowiedzieć się czegoś o sobie samym.

Mimo że narracja jest prowadzona zdecydowanie z perspektywy bliskiej Runemu – krótkie zdania skupiające się na obserwacji nie mają charakteru oceniającego, nie wartościują świata dookoła, oddają bezstronność spojrzenia – „Brune” to opowieść zdecydowanie dwuadresowa. Dorośli mogą odnaleźć w niej to, o czym z wiekiem często zapominają: że śmierć, niezależnie od indywidualnych przekonań, nie tworzy pustki, a przyniesiona przez nią zmiana nie oznacza czegoś gorszego. Młodzi czytelnicy z kolei mogą się przekonać, że zmiana zachodząca w dorosłych podczas żałoby nie jest niczym niecodziennym i niepokojącym. Śmierć każdy przeżywa inaczej – tak jak Rune, dla którego jest procesem, i jego rodzice, dla których jest zdarzeniem – i doświadczenie jej w pełni, do końca, żeby na powrót stała się częścią życia, a nie czymś, co tylko nim wstrząsa i przynosi spustoszenie, to najlepsze, co można zrobić.

 

Książka:

Håkon Øvreås, „Brune”, il. Øyvind Torseter, przeł. Milena Skoczko, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2020.

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 584

(11/2020)
17 marca 2020

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj