0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Lesbijska miłość i...

Lesbijska miłość i relikwie dzieciństwa. Recenzja powieści „Nie wszyscy pójdziemy do raju” Olgi Górskiej [Debiuty i po-debiuty]

Piotr Kieżun

W debiucie Górskiej mieszczą się wszystkie nośne współcześnie tematy. Jest tu i groza transformacji lat 90., i ludowe pochodzenie. Jest opresyjny Kościół, nieheteronormatywność i trauma dzieciństwa. Rozkład akcentów jednak zaskakuje.

Jaki jest przepis na powieść, która ma w Polsce szanse na uznanie krytyków i festiwalowe nagrody?

Przyznaję bez bicia – nie wiem. Mody i gusta zmieniają się tak szybko w naszym świecie nieustającej rewolucji – tu dopiszcie którykolwiek z poniższych przymiotników: cyfrowej, obyczajowej, estetycznej, politycznej – że nie jestem w stanie wyczuć, jakie sprzyjające wiatry zawieją za pół roku, a i sami krytycy i jurorskie grona nie wiedzą zapewne, jakimi kryteriami będą się kierować w kolejnym sezonie.

Istnieje jednak pewien zestaw tematów, które bardzo zwiększają dziś szanse na dobry odbiór w inteligenckich kręgach.

Po pierwsze, trauma dzieciństwa. Koniecznie opowiedziana w pierwszej osobie i koniecznie z przekonaniem, że świat dorosłych jest z gruntu zły. Po drugie, trauma transformacji, niezmiennie dehumanizującej, aczkolwiek łagodzonej nostalgią za światem przedmiotów i wytworów kultury, wśród których kapitalistyczny przewrót się odbywał. Po trzecie, nienormatywność w przeróżnych wymiarach – od seksualnego przez psychiczny po kulturowy. Po czwarte, rodowody. Najlepiej chłopskie lub robotnicze. Z nieśmiertelną figurą uciśnionej, choć silnej babki i brutalnego dziadka (pierwiastek męski koniecznie musi emanować przemocą). Po piąte, opresyjny Kościół katolicki. Po szóste, (fakultatywnie) alkoholizm.

W śladowych ilościach można dodać wątek wiejski lub żydowski, choć siła przyciągania tych ostatnich zaczyna ostatnio mocno słabnąć. W przypadku wiejskości remedium na tę niemoc może być podbicie jej ekologią, antropocenem i kryzysem klimatycznym. Z żydowskością mamy mniejsze pole manewru.

Z puszką Warki przed telewizorem

Niemal wszystkie z wyżej wymienionych tematów znajdziemy w zeszłorocznym debiucie Olgi Górskiej „Nie wszyscy pójdziemy do raju”, opublikowanym przez małe, nie bojące się eksperymentów Wydawnictwo Drzazgi.

Narratorką i główną bohaterką tej powieści jest trzydziestoletnia kobieta, która wraca pamięcią do najważniejszych momentów dzieciństwa i nastoletniego życia, które spędziła w zdegradowanym do zwykłego powiatowego miasta Radomiu lat 90. i pierwszej dekady lat dwutysięcznych. Jej rodzice, Tomek i Baśka, to ofiary gwałtownych reform Balcerowicza. On żyje w nieustającej pogoni za pracą i ląduje w końcu jako pracownik fizyczny zakładu pogrzebowego. („Robotnik”, mówi o nim w pewnej chwili główna bohaterka). Ona – sprząta w szpitalu. Oprócz najstarszej córki, która nam o nich opowiada, mają na utrzymaniu jeszcze dwoje dzieci: chłopca, nazywanego w powieści Środkowym, i córkę – Najmłodszą.

Cała rodzina mieszka w niszczejącym domu, na ulicy, która z czasem zmienia swój charakter z półwiejskiej na podmiejski – z coraz bogatszymi lokatorami, przekształcającymi stare budynki w nowoczesne wille. Względna bieda miesza się tu ze świeżo zdobytym bogactwem. To ostatnie jest kontekstowe. Kapitalistą wczesnych lat 90. jest właściciel osiedlowego sklepu spożywczego Bochenek, który z wyższością patrzy na rodzinę głównej bohaterki. Jednak gdy za miedzą rośnie nowoczesny hipermarket, Bochenek wie, że jego dni są policzone, a emeryturę spędzi jak rasowy prekariusz.

Kontrasty dobrze widać też w szkole. Bohaterka nosi ubrania kupione na targu, o których koledzy z bogatszych domów mówią z pogardą, że są z „darów dla powodzian”. Ale miasto jest generalnie biedne, a nie bogate. Z trzydziestoprocentowym bezrobociem, ojcami spędzającymi całe dnie przed telewizorem z puszką Warki w ręku i znudzoną, naćpaną młodzieżą, która na ulicy Żeromskiego do tego stopnia potrafi obić mordę, że władze na pewien czas wprowadzają godzinę policyjną.

Zapachy i smaki

W toku narracji pojawia się też na moment babcia. Silna, zaradna, empatyczna, pobożna. Żyjąca w maleńkim domku w otoczeniu przedmiotów, które kojarzą się z odchodzącym pokoleniem: puchowych kołder, paprotek, starej radzieckiej lodówki „Mińsk”, pieca. Dziadek miga w tle. Palący jak smok, pracujący na dwie zmiany. Oboje umierają, gdy narratorka ma kilkanaście lat. Najpierw, jak to bywa w Polsce, on, potem – ona.

Postacie dziadków są dla bohaterki przyczynkiem do nostalgicznych wycieczek w krainę wczesnego dzieciństwa. Budzą wspomnienia zapachów i smaków. Całe „Nie wszyscy pójdziemy do raju” jest jednak zbudowane z nostalgii, której ucieleśnieniem jest kompulsywne kolekcjonerstwo nazw przedmiotów. Książka Górskiej jest niczym beletrystyczna siostra „Duchologii” Olgi Drendy. Wypełniają ją skrupulatnie i z tkliwością wyszperane w pamięci powidoki ówczesnych technologicznych fetyszy: kaset magnetofonowych, pagerów, numeru, na który dzwoniło się, by uruchomić internetowy modem (0202122), komunikatora Gadu-Gadu, walkmana, wypożyczalni kaset wideo, discmana, w którym tak łatwo zacinały się płyty czy esemesów wysyłanych ze starej motoroli. Do tego dochodzą popkulturowe totemy epoki – „Livin’ La Vida Loca”, Tori Amos, Michael Jordan, David Copperfield, rubryka „Mój pierwszy raz” w czasopiśmie „Bravo”. I wreszcie, hasłowo rzucone nazwy zjawisk społeczno-politycznych, które dziś o tamtej rzeczywistości mówią coraz mniej i coraz bardziej mgliście: sto jedenaście dni Balcerowicza, dziura Bauca, robak milenijny, wielka powódź 1997 roku.

Być lesbijką

To wszystko jest jednak zaledwie tłem dla najważniejszego wątku powieści – budzącej się seksualności bohaterki, odkrycia, że pociągają ją dziewczyny, a nie chłopcy, i powolnego procesu wyswobadzania się z kulturowych okowów, po to, by móc otwarcie powiedzieć sobie i światu – jestem lesbijką.

Nie jest to łatwe w środowisku, w którym dorasta. Marcin, nieśmiały kolega z podstawówki, który, tak jak ona, na przerwach pomaga w szkolnej bibliotece, byle tylko nie bawić się z innymi dzieciakami, wyzywany od pedałów, popełnia ostatecznie samobójstwo. Szkoła jest tylko odbiciem tego, co młodzi słyszą w domach. Nie pomaga też dominująca rola Kościoła katolickiego. Cóż z tego, że przebojowy młody ksiądz Szymon, który na oazowych spotkaniach ubrany nie w sutannę, a zwykłą koszulę, gra na gitarze i spoufala się z młodzieżą, nie wydaje się taki zły. I tak przynależąc do Kościoła, trzeba spowiadać się z „takich” rzeczy – czuć wstyd, pogardzać sobą za to, że nie przystaje się do większości.

Bez ideowych deklaracji

Powieść Górskiej zbiera więc pełną pulę punktów za tematy, które porusza. Jest transformacja, jest ludowe pochodzenie, jest Kościół, jest nieheteronormatywność, jest trauma dzieciństwa, jest i babcia.

Czy to źle? Niekoniecznie. Przecież nawet gdyby dany autor lub autorka konformistycznie zebrali w swojej książce wszystkie najbardziej nośne tematy, mogłoby z tego wyjść genialne dzieło. W procesie pisania potrafią zadziać się niezwykłe rzeczy. Niekiedy to nie pisarz pisze powieść, lecz powieść zaczyna pisać siebie pisarzem. Planowany punkt dojścia zmienia nagle współrzędne. Ton opowieści nabiera niespodziewanie innej barwy. 

U Górskiej nie trzeba doszukiwać się takiej alchemicznej, cudownej przemiany. Od początku łatwo uwierzyć w szczere intencje jej prozy. Najbardziej przykuwające uwagę fragmenty to opisy seksualnej i estetycznej fascynacji kobietami, odkrywania w sobie innego spojrzenia. Bohaterka patrzy na swoje koleżanki tak, jak patrzą na nią jej koledzy. Marzy, by je pocałować, poczuć. Tak jak, gdy dorastając zaczyna czuć ciężar swoich piersi, „ból i lepkość pierwszego okresu”, „cerę, brwi, pachy, włosy w nowych miejscach, nowy zapach”.

Ten ostatni zmysł jest zresztą u Górskiej niezwykle ważny. To źródło rozkoszy (jej „pierwsza dziewczyna, której nie nazywałam moją dziewczyną, bo nigdy by na to nie pozwoliła”, jak za każdym razem pisze o niej narratorka, pachniała cudownie), ale też coś, co w najbardziej elementarny sposób daje sygnał ostrzegawczy, dojmująco krzyczy, że należy się do innego świata. W „Nie wszyscy pójdziemy do raju” mężczyźni pachną ostro, nieprzyjemnie, obco. Ksiądz Szymon roztacza zapach taniej wody kolońskiej, „brutalnie męski”. Podczas spowiedzi to, co różnicuje księży, to zapach ich oddechów.

Miłość do kobiet nie jest więc w debiucie Górskiej ideową deklaracją, jest rzeczywistością. Opisy duchowych rozterek i cielesnego pożądania nie mają zaś na celu jakiejkolwiek formy genderowej reedukacji – pozwalają po prostu na empatyczny wgląd w rzeczywistość niehetoronormatywnej dziewczyny.

Msze, pielgrzymki i Triduum Paschalne

Debiutancka proza Górskiej ma jeszcze jeden plus. Idzie w poprzek utartych schematów. Również tych, które powiela progresywna czy też liberalna strona społeczno-obyczajowego sporu.

Pierwszym zaskoczeniem jest perspektywa, w jakiej odmalowany został w powieści Kościół katolicki. W „Nie wszyscy pójdziemy do raju” nie jest on jednoznacznie negatywną instytucją. Główna bohaterka mocno angażuje się w jego życie – trochę, jak mówi, z powodu własnej bierności, trochę z potrzeby przynależności. Ale to nie jedyna, ani główna przyczyna. Nie jest nią także fakt, że gwiazdą oazy jest jej pierwsza miłość. Dla głównej bohaterki Kościół to rzeczywistość, która przyciąga rytuałem.

Jest ona zresztą dziwnym dzieckiem. Lubi pielgrzymki, sama chce jeździć na nie z babcią. Pielgrzymuje więc do Lichenia, Świętej Lipki czy Częstochowy. Prenumeruje „Małego Gościa Niedzielnego”. Lubi bawić się w odprawianie mszy. Oszałamia ją wielkanocne misterium: „Kiedy do tego wracam, nie znajduje nic fałszywego w swoim przeżywaniu Triduum Paschalnego. Nabożeństwa były narkotyczne, piękne, podniosłe i ważne”. To z tego poczucia ciągłości pomiędzy nią dorosłą a nią dzieckiem weźmie się poczucie rozdwojenia – choć jako dorosła wyrecytuje z przekonaniem wyznanie niewiary („Nie wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela Nieba i Ziemi, ani w Jezusa Chrystusa…”), nie będzie potrafiła odciąć się ostatecznie od tego, co zbudowało jej kulturowe imaginarium. Nie jest przypadkiem fakt, że to właśnie w Wielki Piątek, mówi matce o swojej orientacji.

Czy młodzieńczy skok na główkę w katolickie rytuały jest ucieczką, przejawem syndromu sztokholmskiego? „Przez lata byłam homofobką – mówi narratorka – i uprawiałam mowę samonienawiści. Monolog pogardy. Solilokwium wstrętu”. Kościół dławi i tłamsi, to pewne, ale jest też częścią jej „relikwii dzieciństwa”.

Poza wstydem

Drugim zaskakującym wątkiem jest historia tożsamościowej emancypacji bohaterki. W wielu opowieściach o uciekinierach i uciekinierkach z dusznego, konserwatywnego środowiska, w którym zostali wychowani, ich bohaterowie zmagają się z pogardą, czy wręcz agresją ze strony najbliższych. Tak dzieje się choćby u Édouarda Louisa.

U Górskiej trudnością jest coś odwrotnego. Jej rodzice reagują co prawda na jej coming-out zaskoczeniem i nie do końca rozumieją, co się dzieje, ale winy szukają nie w dziecku, lecz w sobie. To komplikuje sprawę, bo wywołuje winę w głównej bohaterce. Zresztą w ogóle coming-out okazuje się trudnym procesem, nie tylko z uwagi na otoczenie. Główna bohaterka zostaje nagle ogołocona z tego, co stanowiło jej dotychczasową tożsamość. Jak żyć bez kręcenia, kłamania, wybiegów, kombinowania, wiecznego poczucia wstydu? „Teraz, gdy odrzuciłam wstyd, nie wiem, co pozostaje, bo nie wiem, kim jestem poza nim”, zwierza się pod koniec powieści. „Nie umiem jeszcze patrzeć w lustro ze zrozumieniem”. Wyzwaniem jest teraz ona sama, jej własne strachy, a nie świat zewnętrzny.

Czy to dobra powieść?

Tak sproblematyzowane tematy sprawiają, że „Nie wszyscy pójdziemy do raju” zmusza do myślenia, stawia nieoczywiste pytania. Czy jest to zatem dobra powieść?

Tu pojawia się kłopot. Debiut Górskiej przypomina mi pod pewnymi względami wydane przed dziesięcioma laty „Znaki czasu” Pauliny Wilk. Ta ostatnia książka miała być eseistycznym portretem pokolenia, które wchodziło w dorosłość na początku lat dwutysięcznych i było karmione obietnicami ekonomicznego sukcesu. Powoli uświadamiało sobie jednak, że świat wygląda inaczej, niż przedstawiała mu to generacja jego rodziców. Wilk, która pokoleniową opowieść osnuła wokół własnej biografii, nie potrafiła zdecydować się na jednoznaczną formułę. W konsekwencji nie otrzymaliśmy ani porządnej socjologicznej analizy, ani rodzinnej opowieści z pogłębionymi psychologicznie postaciami.

U Górskiej z psychologią nie jest źle, jednak rozdystrybuowana jest bardzo nierówno. Najbardziej pełnokrwista jest, oczywiście, główna bohaterka, która w „Nie wszyscy pójdziemy do raju” wypełnia niemal cały obraz. Intrygującą postacią jest też Betty, jej koleżanka z dzieciństwa. Starsza, krnąbrna, zawsze mająca własne zdanie, tajemnicza, niezależna. Gorzej jednak z pozostałymi bohaterami. O pierwszej miłości narratorki wiemy, że jest gwiazdą oazy i że jest piękna. Tylko tyle. Ojca i matkę poznajemy jedynie poprzez ich role społeczne. Babcia i dziadek to epizodyczne postacie. Ukochany, hołubiony brat jest tak niewyrazisty, jak bardzo starsza siostra otacza go opieką. Najmłodsza w ogóle przelatuje przed nami jak ziarnko dmuchawca.

Dzieje się tak być może dlatego, że oprócz zbliżeń z kobietami, żadne wydarzenie nie pozwala tak naprawdę przystanąć w nieustającym przeglądzie wątków, przedmiotów i osób. Wszystko widzimy jakby z daleka, przez nostalgiczną lub traumatyzującą soczewkę wspomnień. To, co fabularnie spaja powieść Górskiej, to rozbity na kilka części epizod, w którym opowiada dwóm przyjaciółkom historię swojego dzieciństwa, a więc to, co składa się na resztę książki. Zabieg ten jednak nie ratuje powieści przed tym, że staje się ona po prostu kolejną wersją Perecowskiego „Pamiętam, że” – bardziej zmysłową, mniej wykoncypowaną, ale jednak wciąż stanowiącą zlepek impresji.

Przyznajmy to na koniec, pisanych ładną, dobrze wyważoną frazą. Ale czy ta elegancja wystarczy, by wracać do tej prozy jako wyjątkowego literackiego osiągnięcia? Obawiam się, że nie.

 

Książka:

Olga Górska, „Nie wszyscy pójdziemy do raju”, Wydawnictwo Drzazgi, Okoniny 2022.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 737

(8/2023)
21 lutego 2023

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj