0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Praca egzaltowanego grabarza....

Praca egzaltowanego grabarza. Recenzja książki „Lalka i Marks” Maryam Madjidi

Piotr Kieżun

Książka Madjidi to przepełniona emocjami autobiograficzna opowieść o Iranie ajatollahów, dorastaniu we Francji i podwójnej tożsamości. Szkoda tylko, że miejscami emocji bywa tu po prostu za dużo. To książka, w której celne obserwacje sąsiadują z kiczem.

Ta historia aż prosiła się o to, by zmienić ją w powieściową fabułę. Pięcioletnia dziewczynka dorasta w Iranie ajatollaha Chomeiniego. Jej rodzice są komunistami. Najpierw walczyli z reżimem szacha, teraz zwalczają rządy islamistów. Płacą za to wysoką cenę. Ojciec zostaje zwolniony z pracy w banku, matka nigdy nie ukończy studiów medycznych. Ich codzienność to nielegalne spotkania, druk ulotek, rewizje, przesłuchania, ciągły strach przed aresztowaniem. Im udaje się go uniknąć. Mniej szczęścia ma brat matki, wujek Saman, który na osiem lat trafia do więzienia, gdzie normą są tortury. Jeszcze mniej ich przyjaciel Abbâs, zastrzelony przez więziennych strażników.

W końcu w 1986 roku decydują się na wyjazd. Ojciec się nie waha. Matka najpierw chce zostać, kontynuować studia nawet za cenę kompromisu z reżimem. Iran to jej kraj. Tu czuje się dobrze, u siebie. Jednak naciskana przez rodzinę, dołącza do męża. Oboje trafiają do Francji, ojczyzny rewolucji i wolności. Nie znają języka, codziennych nawyków swoich sąsiadów, kulinarnych przyzwyczajeń Francuzów. On z trudem znajduje pracę jako blacharz-lakiernik, a po jej utracie zostaje robotnikiem budowlanym, panem złotą rączką. Ona uczy się rezygnować z kolejnych marzeń, żyć razem z mężem i córeczką na piętnastu metrach kwadratowych małej kawalerki w 18. dzielnicy Paryża.

Dziewczynka też przeżywa dramat wygnania. Po swojemu, bez przynoszących chwilową ulgę racjonalizacji. Oprócz rodziców traci wszystko: irańskie smaki i zapachy, obecność babki, zabawki, lato spędzane w chłodnym cieniu gór Elburs, a przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Tu, we Francji, wszystko jest obce – poczynając od niezrozumiałego języka, na niesmacznym jedzeniu kończąc. Z czasem dojdzie do tego kolejne nieszczęście – rozdarcie pomiędzy Francją a Iranem, paradoks podwójnej tożsamości. Nie będąc ani stąd, ani nie żyjąc tam, o żadnej z dwóch kultur nie może powiedzieć, że jest do końca jej własna.

Pojednanie Francuzki z Persjanką

Jak opowiedzieć o tych przeżyciach? Maryam Madjidi postanowiła zamknąć je w niewielkiej autobiograficznej książeczce, podzielonej na trzy części. Pierwsza opisuje Iran początku lat 80. – raz widziany oczami kilkuletniego dziecka, innym razem utkany ze wspomnień bliskich autorki lub jej własnych wyobrażeń. Druga obejmuje francuski okres życia bohaterki. Madjidi pozwala nam śledzić swoje pierwsze kroki w szkole, obserwować pełną napięć atmosferę rodzinnego domu, oglądać siebie w najtrudniejszych momentach –  gdy stara się dostosować się do francuskiego otoczenia i zerwać z balastem perskiego dziedzictwa. Trzecia jest opisem aktu pojednania. Dorosła już Maryam, studentka filologii, odwiedza na początku lat dwutysięcznych dawno niewidziany Teheran. Wracają do niej wspomnienia z dzieciństwa, uderza ją intensywność, z jaką ludzie w Iranie chłoną życie. Czuje się częścią tego świata, a jednocześnie wie, że jej miejscem stała się Francja. Wyjściem z tej paradoksalnej sytuacji staje się powrót do języka i literatury, w których można się zadomowić niezależnie od tego, pod jaką szerokością geograficzną się znajdujemy. Dzięki poezji Hafeza i Chajjama oraz prozie Hadajata Maryam odzyskuje wewnętrzną spójność. Jest zarazem Francuzką i Persjanką, nie czuje już żadnego pęknięcia.

„Lalka i Marks” to proza niezwykle intymna, wyrosła z potrzeby zachowania śladu po najbliższych: tych, którzy zostali w Iranie, mniej lub bardziej stłamszeni przez reżim ajatollahów, i tych, którzy wyjechawszy, z trudem znajdują swoje miejsce na obczyźnie. „Odgrzebuję umarłych, gdy piszę”, wyjawia Madjidi czytelnikom, określając swoje pisarstwo mianem pracy grabarza na wspak. I jest to bardzo trafna autocharakterystyka, choć odgrzebywanie umarłych nie stanowi jedynego celu tej opowieści. „Lalka i Marks” to również próba zmierzenia się ze swoim własnym wykorzenieniem.

Kicz, czyli „gryzmolę twoją twarz z moich marzeń”

Ta bardzo osobista motywacja daje autorce siłę do pisania, staje się jednak równocześnie przekleństwem tej prozy. W pewnym momencie babka narratorki, która jest w książce uosobieniem perskiej tradycji i mądrości, ukazuje się jej w półśnie i daje jej wskazówki: „Mów z głębi siebie, z wnętrza Maryam. Pozwól, by wybrzmiał twój ból”. I ból wybrzmiewa, choć traci na tym samo dzieło. Narracja Madjidi jest przepełniona emocjami, których miejscami jest po prostu za dużo. Zamiast snucia opowieści, mamy wówczas do czynienia z błyskami myśli, impresjami, poetyckimi wstawkami, pełnymi metafor bajkami, opisami snów i akapitami, które sprowadzają się do jednego, dwóch zdań.

Ten rwany sposób opowiadania jest charakterystyczny zwłaszcza dla pierwszej części „Lalki i Marksa”, w której Madjidi opisuje dzieciństwo spędzone w Iranie. Pięcioletnie  dziecko pewnie i pamięta rzeczywistość jako ciąg magicznych obrazków, ale czy naprawdę trzeba było w ten sposób przedstawiać ją czytelnikom? Historia małej Maryam jest poruszająca, trójdzielna struktura książki – dobrze pomyślana, ale stopień egzaltacji autorki jest niekiedy nie do zniesienia. Zresztą nie tylko wtedy, gdy sięga do dzieciństwa. Monologi wewnętrzne narratorki, jej inwokacje do ojca, babki czy matki, ocierają się wręcz o kicz. Wystarczy przeczytać próbkę: „Piszę ciebie. Nie piszę «do» ciebie ani «dla» ciebie, powinnam raczej powiedzieć: «pisze tobą». Gryzmolę twoją twarz z moich marzeń, mieszam ją z moimi kłamstewkami, ze wszystkim, co przynosi pocieszenie, zanurzam ręce w pojemnikach z farbą w poszukiwaniu twoich oczu”.

CLIN = CLEAN

Na tle opowieści z dzieciństwa i monologów wewnętrznych znacznie lepiej wypadają za to opisy dorastania we Francji i obrazki z Iranu lat dwutysięcznych. Tu Madjidi zamienia się w bystrą obserwatorkę. Świetnie uchwycony jest proces nauczania w tzw. CLIN, klasie wstępnej w szkole podstawowej dla dzieci niefrancuskojęzycznych. W założeniu klasa ta ma przygotować dzieci imigrantów do pełnego uczestnictwa w zwykłych lekcjach. W rzeczywistości stygmatyzuje i przyspiesza proces zapomnienia własnej kultury. „Tutaj czuć nędzę i wykluczenie”, pisze Madjidi. „CLIN czy CLEAN, na jedno wychodzi. Wyciera się nas, czyści, zanurza we frankofońskich wodach, by wyprać naszą pamięć i tożsamość […]”.

Znakomite są też scenki, w których narratorka podrywa kolejnych mężczyzn, wykorzystując swoją bliskowschodnią urodę, kilka wyuczonych na pamięć strof z Chajjama i tajemnicze brzmienie języka perskiego. „Jakie to wyszukane, Maryam – wzdycha jedna z ofiar – Ta wyjątkowa muzyka, łagodna skarga, melancholia, nieśmiała a głęboka”. „Orientaliści”, jak nazywa ich bohaterka, wpadają w pułapkę stereotypu, ale w sidła orientalizmu wpada również sama Maryam, której tak łatwo przychodzi posługiwać się nim w momencie, gdy ma szanse go wykorzystać.

Zwraca też uwagę seria obrazków, na których Madjidi kreśli kilkoma wprawnymi ruchami sylwetki irańskich kobiet. To niemal fotografie uchwyconych w przelocie Persjanek. Na jednej widzimy Miami party w luksusowej willi w Teheranie. Stroje bikini, basen, szampan, trawka. Wszystko trafia na Facebooka. Nazajutrz do drzwi puka policja obyczajowa. Szesnastoletnia córka gospodarzy zostaje aresztowana. Sprawę załatwia sowita łapówka. Na drugim dyrektor generalna przedsiębiorstwa – piękna, bogata, wykształcona – skarży się na swój los. Irańscy mężczyźni się jej boją: „Mam przewagę finansową i intelektualną. Tutaj mężczyźni nie chcą takich kobiet. Czują się przytłoczeni. Jestem skazana na samotność”. Chciałoby się krzyknąć w ślad za jednym z bohaterów: „To się nazywa kraj paradoksów!”.

Objawienie jednego sezonu?

Czy te udane obserwacje są w stanie zrównoważyć gorsze fragmenty „Lalki i Marksa”? Zależy od nastawienia czytelnika. Jeśli będzie poszukiwał porządnej literackiej fikcji, przemyślnie skonstruowanej akcji oraz dobrze rozpisanych dialogów, może poczuć się rozczarowany. Jeśli szuka poetycko ujętego świadectwa osoby, która musi sobie poradzić ze swoją podwójną kulturową tożsamością, to je w „Lalce i Marksie” znajdzie. W 2017 roku Madjidi otrzymała za tę książkę nagrodę Goncourtów w kategorii „Pierwsza powieść”. Trudno dziś powiedzieć, czy autorka pozostanie we Francji pisarskim objawieniem jednego sezonu. Wszystko zależy od drugiej powieści. Madjidi, która ma zmysł szczegółu i potrafi zręcznie wiązać ze sobą różne wątki, historii do opowiedzenia ma zapewne wiele. Pytanie tylko, czy potrafi wyjść poza poetycko-wspomnieniowy schemat.

 

Książka:

Maryam Madjidi, „Lalka i Marks”, przeł. Magdalena Pluta, PIW, Warszawa 2018.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 521

(0/2019)
1 stycznia 2019

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj