W 1938 roku Rafał Malczewski, który niewiele wcześniej w malarsko-reporterskich cyklach przedstawił największe inwestycje Centralnego Okręgu Przemysłowego i oblepione węglowym pyłem fabryki i kopalnie Śląska, namalował intrygujący obraz „Brzask rodzącej się Polski”. Pręży się na nim słup wysokiego napięcia na tle różowiejącego porannego nieba i statycznego wiejskiego krajobrazu. Symbol nadchodzącej zmiany i nowoczesności na masową skalę, która nie zdążyła zaświtać na dobre na polskiej prowincji, choć już dawno rozbłysła w dużych miastach. W roku malowania obrazu dostęp do energii elektrycznej posiadało 3 procent gmin wiejskich. W tym czasie w najbardziej rozwiniętym kraju regionu, czyli Czechosłowacji, prąd dostarczano do 60 procent gmin wiejskich [1]. Dalszą modernizację polskiego państwa przerwała wojna, nie znaczy to jednak, że przekreśliła ona również plany rozwoju.
W zbiorowej pamięci Polaków II wojna światowa niewiele ma wspólnego ze śmiałymi wizjami przyszłości i reformatorskimi programami. Odwaga zarezerwowana jest nie dla zuchwałych projektów gospodarczej przebudowy i społecznej zmiany, lecz dla heroicznych czynów, najlepiej zbrojnych. Jeśli postęp to tylko techniczny – nowe bronie, osiągniecia konstruktorów, łamanie szyfrów. Tymczasem fenomen Polskiego Państwa Podziemnego polegał również na tym, że w jego łonie zrodziły się polityczne i ekonomiczne programy rewolucyjnej społecznej i gospodarczej przebudowy Polski po wojennej katastrofie. Marzenie – sugestywnie oddane przez Malczewskiego – tliło się w głowach ekonomistów, polityków oraz inżynierów, którzy przez lata okupacji projektowali i planowali, jak pchnąć kraj ku nowoczesności.
W czasie gdy na warszawskich ulicach szalał terror, przyszły inżynier nanosił znaczniki i rozmieszczał projektowane linie elektryczne na wielką makietę kraju. Po wojnie wizja z obrazu Malczewskiego miała się urzeczywistnić. | Iza Mrzygłód
Przyszłość walcząca
Programy takie powstawały zarówno w strukturach wojskowych, czyli Związku Walki Zbrojnej–Armii Krajowej, jak i cywilnych, czyli Delegaturze Rządu na Kraj, a także wyłaniały się z pracy stronnictw politycznych działających w konspiracji. Podczas gdy okupanci prowadzili eksploatacyjną politykę ekonomiczną, polskie podziemie opracowywało plany, jak uporać się ze zniszczeniami i odbudować gospodarkę, jednocześnie przekształcając jej strukturę. Trudno dokładnie opisać te projekty i zrekonstruować prace nad nimi, gdyż duża część dokumentacji uległa zniszczeniu bądź przepadła po wojnie, a wielu zaangażowanych w te działania zginęło w czasie powstania warszawskiego. Jeden z takich projektów wyłonił się z pewnością już w 1942 roku, a dwa lata później przybrał formę dziesięcioletniego planu odbudowy Polski.
Stali za nim profesor Stefan Bryła oraz inżynier Witold Gokieli. Pierwszy – szef Departamentu Robót Publicznych i Odbudowy delegatury, a przed wojną wybitny konstruktor, któremu swój szkielet zawdzięczał warszawski drapacz chmur, Prudential. Drugi – dyrektor techniczny fabryki amunicji w 1939 roku, zastępca szefa Biur Wojskowych Komendy Głównej ZWZ–AK. Od jesieni 1940 roku aż do aresztowania profesora Bryły przez gestapo w 1943 roku spotykali się regularnie raz w tygodniu w mieszkaniu przy ulicy Koszykowej w Warszawie i omawiali sytuację gospodarczą kraju pod okupacją. Wiedzę czerpali z meldunków spływających z całego kraju i comiesięcznych raportów dostarczanych przez różne agendy Polskiego Państwa Podziemnego.
Ich dziesięcioletni plan odbudowy zakładał scentralizowane planowanie, oparte o demokratyczne zasady i pozostawiające dużą swobodę działania jednostkom gospodarczym. Kluczem do tego systemu miał być samorząd gospodarczy, który jak pisali: „wyrasta z podstawowych elementów gospodarki: przedsiębiorstwa i jego pracowników. Zapewnia przez to stały dopływ świeżych sił do władz organizacji przemysłu, uniemożliwia tym samym wszelką fikcję wiodącą do degeneracji” [2]. Strukturę samorządu miały tworzyć rady lub izby powiatowe, wojewódzkie oraz izba naczelna, a jego organizacja zamykałaby się w trzech funkcjach: łączeniu i grupowaniu przedsiębiorstw, koordynacji działań i współpracy z organami rządowymi. Każdy dział gospodarki, jak przemysł, rolnictwo czy handel, miał stworzyć własną strukturę i zasady działania. Rząd posiadałby ograniczone możliwości ingerowania w jego funkcjonowanie – rola władzy centralnej sprowadzałaby się do nadzoru, kontroli oraz prawa powoływania do rad określonej liczby nominantów, na przykład ekspertów. Wojenni wizjonerzy dużą wagę przykładali również do społecznej roli pracy i wynagrodzenia, które zapewniałoby godne życie robotnikom. Postulowali wprowadzenie płac gwarantowanych, zostawiając swobodę poszczególnym zakładom w doborze systemów i stawek. Zgodnie z ich założeniami w ciągu dziesięciu powojennych lat zatrudnienie w przemyśle miało wzrosnąć z 17 do 30 procent, a produkcja w tym sektorze powinna potroić się w stosunku do okresu przedwojennego [3].
Przez kolejne kilkadziesiąt lat władze komunistyczne miały zakłamywać obraz Polskiego Państwa Podziemnego, odmalowując je jako reakcyjnego pogrobowca sanacji, stojącego na straży przedwojennego status quo opartego na wyzysku i biedzie. | Iza Mrzygłód
Program przygotowany przez Bryłę i Gokielego, nieco utopijny w swych założeniach, starał się godzić etatystyczne i planistyczne tendencje w myśleniu o gospodarce z elementami katolickiej nauki społecznej i demokratycznym systemem politycznym. Jego tezy nigdy nie zostały jednak oficjalnie przyjęte przez agendy państwa podziemnego czy nawet opublikowane w postaci broszury. Pozostały jednym z projektów i propozycji. Gdy sławny konstruktor i doświadczony inżynier koncypowali, jak zorganizować powojenną produkcję, toczyły się też jednak dużo bardziej uchwytne prace planistyczne. W innym warszawskim mieszkaniu, na Żoliborzu, dwudziestoparoletni Gustaw Budzyński na zlecenie Delegatury Rządu na Kraj pracował nad planem elektryfikacji ziem polskich, obejmującym także ziemie do Odry, które miały przypaść Polsce po pokonaniu Niemiec. W czasie gdy na warszawskich ulicach szalał terror, przyszły inżynier nanosił znaczniki i rozmieszczał projektowane linie elektryczne na wielką makietę kraju [4]. Po wojnie wizja z obrazu Malczewskiego miała się urzeczywistnić.
Rewolucja bez komunistów
Nad programami gospodarczymi intensywnie pracowały też stronnictwa polityczne, dyskutujące te zmiany w swoistym podziemnym parlamencie – najpierw w Krajowej Reprezentacji Politycznej, a później Radzie Jedności Narodowej. Jasne było, że powrót do społecznego i politycznego ustroju sprzed 1939 roku jest niemożliwy i niepożądany. Dlatego, kreśląc swoje plany, poszczególne ugrupowania musiały wziąć pod uwagę wyraźnie zmieniające się nastroje społeczne i oczekiwania wobec przyszłego państwa. Na początku roku 1944 roku generał Tadeusz Bór-Komorowski, komendant główny AK, depeszował do Londynu: „nastąpiło duże przesunięcie na lewo. Silna radykalizacja, zwłaszcza wśród chłopów i uboższej inteligencji. Niemal powszechne żądanie kontroli społeczeństwa nad życiem gospodarczym, likwidacja skupienia dóbr w rękach prywatnych ponad określone minimum i uprzywilejowania jednostek lub grup społecznych. Władza, która by próbowała hamować ten proces, naraziłaby Kraj na ciężkie wstrząsy” [5].
Nic więc dziwnego, że programowa deklaracja Rady Jedności Narodowej z marca 1944 roku „O co walczy naród Polski?” zapowiadała objęcie funkcji kierowniczych w gospodarce przez państwo, upowszechnienie własności w miastach i na wsi. Dalej przeczytać możemy o nacjonalizacji przedsiębiorstw użyteczności publicznej, głównych gałęzi przemysłu, transportu oraz instytucji finansowych, jeśli „tego będą wymagały potrzeby ogólne”, oraz przejęciu pod zarząd państwowy przedsiębiorstw poniemieckich i bezpańskich. Gospodarcze planowanie miało zapewnić sprawną odbudowę kraju, rozwój przemysłu i wyrównanie dysproporcji między regionami oraz – co ważne po dotkliwych doświadczeniach Wielkiego Kryzysu – pełne zatrudnienie. Do deklaracji tej zastrzeżenia zgłosiło jedynie Stronnictwo Narodowej, a i tak dotyczyły one głównie zmian dotyczących własności ziemskiej.
Kluczem do przebudowy miała być właśnie reforma rolna, która stanowiła przedmiot obietnic i sporów od początku niepodległości. W 1925 roku udało się przyjąć jej dość zachowawczy program, który jednak nie został w pełni zrealizowani do wybuchu wojny. Stanowiło to jedno z najpoważniejszych zaniechań i obciążeń hipoteki II Rzeczpospolitej. Przeprowadzenie reformy na zmienionych zasadach miało stanowić prawdziwe nowe otwarcie dla Polski i wręcz probierz demokratycznych stosunków po wyzwoleniu. RJN zakładała parcelację gospodarstw powyżej 50 hektarów, nie rozstrzygając ostatecznie, czy ma się ona dokonać za odszkodowaniem dla właścicieli gruntów, czy bez niego, a podstawą polskiego rolnictwa miała być własność średniej wielkości 10–15 hektarów. Wielkie gospodarstwa miały docelowo stanowić zaledwie 3 procent użytków rolnych, zakładano również, że kilka milionów ludności rolnej i bezrolnej przejdzie do innych gałęzi gospodarki, przede wszystkim do szybko rozwijającego się przemysłu. W plany wpisano także meliorację i doprowadzenie elektryczności do gmin wiejskich oraz komasację gospodarstw. W momencie wybuchu powstania warszawskiego Stanisław Jankowski, Delegat Rządu na Kraj mówił: „Niejedną przeszkodę napotkamy jeszcze na drodze do zupełnego wyzwolenia. Ale zespolone siły całego narodu Polskiego […] przezwyciężą je tak, jak łamią dziś opór okupanta na ulicach Warszawy. Masy ludu pracującego – chłopów, robotników i inteligencji, walczą o Polskę demokratyczną, Polskę Sprawiedliwości Społecznej, Polskę ludzi pracy” [6].
Większość sił politycznych i agend podziemia opowiadało się za progresywną zmianą, której nieodłącznym elementem miała być demokracja, pluralizm poglądów i bezpieczeństwo socjalne. | Iza Mrzygłód
Projekty te i postulaty miały też znaleźć swoje odbicie w dokumencie znanym pod nazwą „Testamentu Polski Walczącej”, który stanowił część odezwy wydanej przez RJN 1 lipca 1945 roku. Opublikowana została ona już po upadku powstania warszawskiego i rozwiązaniu Armii Krajowej, kiedy w kraju krzepł komunistyczny reżim wspierany przez ZSRR. Przez kolejne lata władze komunistyczne miały zakłamywać obraz Polskiego Państwa Podziemnego, odmalowując je jako reakcyjnego pogrobowca sanacji, stojącego na straży przedwojennego status quo opartego na wyzysku i biedzie. O dziwo, również dziś Armię Krajową i Delegaturę Rządu na Kraj często postrzega się jako strażników dawnego wspaniałego świata, którzy – gdyby tylko nie zostali w geopolitycznej rozgrywce skazani na klęskę – przywróciliby przedwojenne porządki i odbudowali Paryż Północy w jego dawnym kształcie. Tymczasem większość sił politycznych i agend podziemia opowiadało się za progresywną zmianą, której nieodłącznym elementem miała być demokracja, pluralizm poglądów i bezpieczeństwo socjalne. Podobnie jak w roku 1918 za emancypacją narodową, postępować miała rewolucja demokratyczna i społeczna, a odbudowa kraju miała stanowić impuls do jego unowocześnienia i modernizacyjnej przebudowy.
Przypisy:
[1] J. Żarnowski, „Technika a rozwój gospodarki, społeczeństwa i kultury w Polsce międzywojennej”, „Kwartalnik Historyczny”, 1984, nr 4, s. 896.
[2] Cytat za: M. Kledzik, „Trzecia Rzeczpospolita, której nie było”, „Tygodnik Powszechny”, 13/2008 [dostępny online: https://www.tygodnikpowszechny.pl/trzecia-rzeczpospolita-ktorej-nie-bylo-133946].
[3] Opis programu za artykułem Macieja Kledzika.
[4] Według relacji Gustawa Budzyńskiego ze zbiorów Macieja Żuczkowskiego, za której udostępnienie serdecznie dziękuję.
[5] K. Przybysz, „Polska myśl polityczna 1939–1945”, Oficyna Wydawnicza ASPRA, Warszawa 2000, s. 17.
[6] T. Bór-Komorowski, „Armia Podziemna”, Bellona, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2009, s. 282.
* Za pomoc w dotarciu do opracowań dziękuję Katarzynie Chimiak, Elizie Kąckiej, Grzegorzowi Rutkowskiemu i Katarzynie Utrackiej.
Tekst powstał dzięki wsparciu finansowemu Fundacji Towarzystwa Dziennikarskiego „Fundusz Mediów”.