0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Feminizując] Gdzie jest...

[Feminizując] Gdzie jest święta rodzina?

Katarzyna Kazimierowska

Za dwa dni Wigilia, Święta ruszą pełną parą. Mają być celebracją narodzin Chrystusa, ale też przypomnieniem zasad i wartości, jakie Kościół co roku nam wpaja poprzez przypomnienie obrazka Świętej Rodziny. Tyle, że ten obrazek coraz bardziej odstaje od naszej rzeczywistości.

Na niemal wszystkich okładkach magazynów opinii, jak co roku, pojawia się znany motyw w różnej konfiguracji: mały Jezus uczepiony Maryi, Jezus na sianku z Maryją i Józefem troskliwie nad nim pochylonymi. Wszystko wokół przypomina nam o narodzinach Syna Bożego, owocu niepokalanego poczęcia dzielnej niewiasty umiłowanej przez Boga. O pięknym porodzie w stajence betlejemskiej i cudownych odwiedzinach Trzech Króli. I choć nie znamy szczegółów – czy Jezus był jedynakiem, czy jednak miał rodzeństwo, jak to wówczas było czymś normalnym w tradycyjnych rodzinach żydowskich? Czy Józef się nim zajmował, czy może nie czuł się komfortowo, wciąż zastanawiając się, czy ojcem syna nie jest inny mężczyzna? A jak w tym wszystkim odnalazła się Maryja? Czy Józef jej pomagał w wychowaniu? Jak wyglądało dzieciństwo Syna Bożego? Tych pytań się nie słyszy. Co roku wystarcza nam urocza bajka o pierwszych dniach Jezusa i stawianie świętej Rodziny za wzór. Ale właściwie, o jakim wzorze mówimy? Wzorze miłości rodzicielskiej? Wzorze małżeństwa?

Czy jest szansa, że Kościół przestanie piętnować rozwodników, homorodziny i związki partnerskie? Czy zacznie kiedyś wskazywać je jako wzór, biorąc pod uwagę wartości rodzinne, jakimi się one kierują, a nie kwestie obyczajowe?

Katarzyna Kazimierowska

Co roku słyszymy to samo, ale bajka w kazaniach kostnieje coraz bardziej, wydaje się odrealniona, staje się kolorową kartką z Biblii lub obrazków dla dzieci, uczy się jej podobnie jak mitów greckich i rzymskich. Wbija do głów na lekcjach religii, nie pytając uczniów, co z tego wynika, co ta przypowieść dla nas oznacza? Tymczasem kształt dzisiejszej rodziny coraz mniej przypomina „tradycyjną rodzinę”, do której cały czas odwołuje się Kościół katolicki. Co znaczy dziś „tradycyjna”? Kobieta, mężczyzna i dziecko? Czy wiele dzieci? Bo tradycyjna polska rodzina katolicka sprzed jeszcze 30–50 lat to małżeństwo plus co najmniej kilkoro dzieci. Dziś częściej spotykamy model 2+1 albo 2+2. Czy to nadal tradycja? A co z małżeństwem? Czy konkubinat się liczy? A związek partnerski? A gdy mama wychowuje swoje dzieci sama, bo się z Józefem rozwiodła, to się liczy? Albo gdy mama mieszka z przyjaciółką? Czy rodzina patchworkowa – dziś może wciąż jeszcze nowość, ale za chwilę coś oczywistego – ma szansę stać się nową „tradycyjną rodziną”? Czy jest szansa, że Kościół przestanie piętnować rozwodników, homorodziny (których liczba w Polsce rośnie) czy związki partnerskie właśnie? Czy zacznie kiedyś wskazywać je jako wzór, biorąc pod uwagę wartości rodzinne, jakimi się one kierują, a nie kwestie obyczajowe?

Tym bardziej, że zmienia się też podejście do posiadania i wychowania dzieci. Z jednej strony dzieci postrzegane są przez potencjalne matki jako życiowa pułapka, w którą państwo stara się je złapać, oferując roczne płatne urlopy macierzyńskie, ale wciąż nie wpływając na pracodawców, by ci ułatwili im życie po powrocie z takiego urlopu. Wciąż możemy jedynie marzyć o modelu pracy z elastycznymi godzinami na korzyść matek, by te nie miały poczucia utraty kontaktu z dzieckiem, by nie musiały wybierać między pracą a dziećmi. Trzeba tu wspomnieć też o wciąż kulejącej infrastrukturze żłobkowo-przedszkolnej, która sprawia, że wiele matek decyduje się zostać w domu, tym samym wypadając z rynku pracy na kilka lat i utrudniając (zamykając?) sobie drogę powrotu.

Z drugiej strony przeżywamy teraz zastanawiająco silną – choć zdecydowanie charakterystyczną dla wielkich miast – modę na macierzyństwo. Sexy mamy o twarzach aktorek z seriali familijnych, typu Anna Mucha czy Kasia Cichopek, pokazują, jak fajne jest macierzyństwo i promują różne gadżety ułatwiające opiekę nad dzieckiem. Moda na macierzyństwo kreuje cały rynek potrzeb dla rodziców, rzeczy, które musisz mieć, bo inaczej twoje dziecko nie będzie szczęśliwe i nie wyrośnie na geniusza. Poza tym na scenę wchodzi również „tacierzyństwo”, bo przecież tatusiowie też mogą wydawać pieniądze na swoje pociechy, a pojawienie się „lumberseksualnego” ojca z wózkiem, który grucha do wydzierającej się w spacerówce pociechy, przyciąga tak samo mocno, jak kiedyś wyjście na ulice z psem rasy jack russell – to jest po prostu sexy. Powstał właśnie pierwszy w Polsce lifestylowy kwartalnik dla ojców o znamiennym tytule „Fathers”. Jego założyciele mają ambitne plany stworzenia środowiskowej potrzeby na bycie mądrym, klawym i zawsze na czasie ojcem.

Co Kościół ma praktycznie do zaoferowania współczesnej polskiej katolickiej rodzinie poza powtarzaniem historii, która się przecież nigdy w tym kształcie, w jakim ją słyszymy, nie wydarzyła?

Katarzyna Kazimierowska

Wspaniale, że różnymi drogami promowane jest posiadanie dzieci, ale co w tym wszystkim – poza tym, że dzieci są fajne – ma do zaoferowania druga po państwie najważniejsza w Polsce instytucja? Jaką propozycję ma dla młodych rodziców – by nie wychowywali swoich pociech i siebie w duchu konsumpcjonizmu, tylko na przykład zrównoważonego rozwoju? Nie tylko zabierali na zajęcia rytmiki dla niemowlaków czy malowania palcami, ale też uczyli je tolerancji dla dzieci o innym kolorze skóry albo zachęcali do integracji rodziny z dziećmi niepełnosprawnymi? Co praktycznie Kościół ma do zaoferowania nowej polskiej katolickiej rodzinie oprócz bajki, która brzmi tak nierealnie, że porusza nas nie bardziej niż ulubiona ostatnio przez kilkulatki kreskówka „W krainie lodu”? Czy w tym roku podczas bożonarodzeniowej mszy usłyszymy coś więcej niż wyuczone na pamięć i opowiedziane jak zawsze monotonnym głosem smutne zawodzenie o cudzie przyjścia na świat? Bardzo bym chciała. I żeby to była opowieść o dzisiejszej rodzinie, tej prawdziwej, a nie nieustanne spojrzenie wstecz, na historię, która się przecież nigdy w tym kształcie, w jakim ją słyszymy, nie wydarzyła.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 310

(50/2014)
22 grudnia 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj