0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Człowieczeństwo na śmietniku....

Człowieczeństwo na śmietniku. Spojrzenie na „Nadejdą lepsze czasy” Hanny Polak

Anna Nieszporek-Trzcińska

Dokumentalista spoglądający na społeczne patologie i ludzkie tragedie często staje przed dylematem: czy ma je tylko przedstawiać, czy powinien dążyć do ich naprawy. Jaką strategię przyjęła autorka filmu o ludziach skazanych na egzystencję na śmietnisku, tuż pod wielką europejską stolicą?

Zaledwie kilkanaście kilometrów od Moskwy znajduje się miejsce o krajobrazie końca świata, gdzie coś składające się z rzeczy i ludzi zbiera się i ulega zapomnieniu. Swałka – nazywana przez wielu domem – to hałda odpadków o rozpiętości dwóch kilometrów i wysokości siedemnastopiętrowego budynku, dająca schronienie bliżej nieokreślonej liczbie ludzi, szczurów, psów i kotów oraz odrzuconych przez ludzkość artefaktów. Tam właśnie otoczeni górami śmieci mieszkańcy próbują wyłuskać z wysypiska wszystko, co pozwoli im przetrwać kolejny dzień. Znajdują nie tylko jedzenie, które na początku budzi obrzydzenie, a potem stopniowo staje się pożądaną dzienną dawką żywieniową, ale także różnorodny materiał wykorzystywany między innymi do budowy prymitywnych schronień. Wielu jest w stanie przetrwać tu zimę. Udaje się to głównie tym, którzy z dużych metalowych puszek konstruują piece z zamykanym wlotem, by dzięki temu uniknąć „całopalenia” – bardzo częstej, obok mrozu i zmiażdżeniem przez ogromne maszyny, formy śmierci na Swałce.

something better come (4)

Przemierzając owe „nory życia”, by posłużyć się pojęciem Gorkiego, wraz z kamerą Hanny Polak w jej filmie „Nadejdą lepsze czasy”, nie sposób nie dostrzec surrealistycznie powiewających nad wysypiskiem skrawków srebrnej foli. Widok ten, równolegle z ironicznym gestem uniesienia przez jedno z „dzieci-śmieci” fragmentu flagi amerykańskiej, to – jak mniemam – gra wyobraźni samej reżyserki stającej wobec piękna i znikomości ludzkiego życia. O ile jednak piękno nie stanowi dla filmu kategorii podstawowej, o tyle kruchość losu z pewnością tak. Swałkowska epopeja, ujęta w klamrę scen puszczania przez dzieci baniek mydlanych – ulotnych i łatwo pękających – jest przede wszystkim świadectwem nieustającej walki z twardą substancją samego życia, wyrażonej jednak w nieco innej formie dokumentu obserwacyjnego niż sztandarowej dla tego typu wieloletnich projektów.

Terra incognita

I choć chciałoby się, by był to pejzaż jedynie „z desek teatru”, ku naszemu przerażeniu dostrzec możemy go tuż pod samą Moskwą. Co więcej, zapis „żywotu na Swałce” w filmie „Nadejdą lepsze czasy” (ang. „Something Better to Come”) związany jest i niejako sprowokowany przez równie tragiczne losy bezdomnych dzieci opisane przez reżyserkę w jej poprzednim obrazie – nominowanym do Oscara reportażu z moskiewskich dworców „Dzieci z Leningradzkiego” (2004). Twórczynią obu filmów jest polska reżyserka Hanna Polak (1967) absolwentka m.in. Wydziału Operatorskiego moskiewskiego Wszechrosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Kinematograficznego, który ukończyła pod okiem Wadima Jusowa, wybitnego operatora mistrzów rosyjskiego kina, w tym Andrieja Tarkowskiego. Polak od lat pomaga rosyjskim wychowankom ulicy, jest także założycielką fundacji Aktywna Pomoc Dzieciom. „Nadejdą lepsze czasy” to zapis trwającego ponad czternaście lat wysiłku towarzyszenia jego głównej bohaterce – Juli – w różnych okresach życia. Geneza samego filmu jest prosta: „Jedno z bezdomnych dzieci, którym razem z grupą przyjaciół zaczęłam pomagać w Moskwie, zaprowadziło mnie na wysypisko na obrzeżach Moskwy. Okazało się, że żyło tam wiele bezdomnych dzieci, jak również wielu dorosłych. Podobnie jak w przypadku poprzedniego mojego filmu „Dzieci z Leningradzkiego”, przede wszystkim w różny sposób starałam się pomóc mieszkańcom wysypiska, przywożąc im lekarstwa, przemycając ich z wysypiska do szpitali, czy próbując umieścić niektóre z dzieci w domach dziecka. Jednocześnie, aby udokumentować ich życie, zaczęłam filmować”. I choć Polak wchodzi na tereny oddalone zaledwie osiemnaście kilometrów od jednej z europejskich stolic, to w rzeczywistości zdaje się opisywać terra incognita.

W niebieskich oczach Juli odbija się niebo nad Swałką, błysk wystrzeliwanych w oddali moskiewskich fajerwerków oraz nadzieja na to, że nadejdą lepsze czasy

Anna Nieszporek-Trzcińska

Jula trafia na Swałkę w wieku dziesięciu lat po tym jak jej dom, formalnie zapisany na ojca, ulega wyburzeniu, ona zaś wraz z matką nie posiadają żadnych dokumentów stanowiących dowód ich pokrewieństwa (i tożsamości). Dziewczynka staje się tym samym integralną cząstką najuboższej, pozbawionej wszelkich środków do życia grupy społecznej Rosji. Dorastając na ogromnym, otoczonym murem obszarze, na którego teren teoretycznie nikt nie może się przedostać (z wyjątkiem śmieciarek, które wjeżdżają i wyjeżdżają z przerażającą regularnością robota), zdaje się dobrze adaptować do istniejących warunków. Nosi pierścionki (znalezione najprawdopodobniej wśród śmieci), modne jaskrawozielone legginsy, maluje się, farbuje włosy, by pięknie wyglądać. W niebieskich oczach Juli odbija się niebo nad Swałką, błysk wystrzeliwanych w oddali moskiewskich fajerwerków czy wspomnienie reklam rosyjskiej metropolii, oraz – co najistotniejsze – nadzieja na to, że nadejdą lepsze czasy.

something better come (2)

Dziewczynkę poznajemy w momencie, gdy dzielnie artykułuje dramatyczne i charakterystyczne dla dziecka z patologicznej rodziny marzenie o tym, by matka przestała pić. Jest rok 2000. Nieco później, już w chwili zmęczenia materią organiczną wysypiska, do tych deklaracji dojdzie pragnienie, by wieść normalne życie, mieć dom, uczciwą pracę wolną od ciemięzców i wyzyskiwaczy płacących wódką za złom i inne znalezione wśród odpadków kosztowności. Jednym słowem: opuścić piekło nędzy i rozkładu. I choć film ukazuje ten śmietnik świata jako otchłań bez perspektyw, to z relacji jego mieszkańców czytamy, że nie jest on pozbawiony frajdy. Dzieci grają w berka, rozmawiają o swych marzeniach, czy już jako nastolatki (co bywa naturalne w tym wieku) próbują smaku wina, przepychając się przy tym i przekomarzając. Niemniej ich ruchy są ograniczone, bo znoszone buty nieustannie grzęzną w błocie, a stałym punktem odniesienia pozostaje uzależnienie dorosłych.

Exodus ze śmietnika

To bowiem obraz dorosłych członków społeczności ukazuje poczucie beznadziei. Upojeni alkoholem snują przy dźwiękach gitary swe niepozbawione sensu monologi. Wielu ginie niezauważonych przez kierowców pod kołami owych monstrualnych śmieciarek, a ich śmierć obwieszcza jedynie złowrogie wycie psa. Czy jednak ta generacja wykluczonych nie wierzy już w samą siebie i siłę, która pozwoliłaby jej dokonać cudu przemienienia zakończonego exodusem ze śmietnikowej niewoli? Czy może dzięki pomocy społecznych aktywistów, wśród których możemy umieścić także reżyserkę dokumentu, jest wstanie podnieść się z upadku? Widz wpatruje się w niebieskie oczy Juli, raz odnajdując, a raz gubiąc wiarę w to, że nawet z najtrudniejszych okoliczności można wyjść obronną ręką. Gdzie tkwi tajemnica? Dlaczego jednym się udaje, a innym nie?

something better come (7)

Dla mieszkańców Swałki w ujęciu Hanny Polak najważniejsze jest nie tylko zachowanie życia, lecz także własnej odrębności, którą zapewnia posiadanie schronienia. Reżyserka pieczołowicie przedstawia proces budowania przez nastolatka domu z opon, koców, desek i gwoździ. Projekt chłopca, choć zdaje się być z góry spisany na straty, zapewnia mu ochronę od wiatru i zimna. Widzimy przy tym, że budowanie domu, azylu dla samego siebie, to praca nie tylko fizyczna, lecz także mentalna, dająca szansę na przetrwanie (ciała i umysłu) w każdym środowisku. Świat (zewnętrzny) sam w sobie bowiem nie zna litości, jest okrutny i niesprawiedliwy – ta prawda boleśnie wyziewa z reportaży Polak. I chociaż swałkowicze nie znajdują się na śmietniku z własnej woli, w takim samym stopniu moskiewskie dzieci doświadczające przemocy domowej żyją na dworcu ze względu na patologie, którym nie są winne.

Problem ponownej socjalizacji bezdomnych to zaledwie sugestia reżyserki, dobrze widoczna w wątku dotyczącym dziadka Juli; życie z nim pod jednym dachem okazuje się większym koszmarem niż egzystencja na Swałce. Nieudana próba powrotu to nie tylko przykład tego, że zawodzą najbliżsi, lecz także dowód na słabość systemu opieki społecznej, z którego strony pomoc może nie nadejść nigdy; szansą jest zatem pojedynczy (obcy) człowiek i jego interwencja (o czym niżej). Jak wielu jednak spośród tych żyjących cast away obywateli rosyjskiej potęgi odczuje w swym życiu podobny wewnętrzno-zewnętrzny impuls? Doczesność na Swałce to przecież kwestia przetrwania, zaspokojenia najbardziej podstawowych i naturalnych potrzeb, a jednocześnie rodzaj trampoliny, od której należy się odbić, by dostrzec, odważyć się i sięgnąć po szczęście i normalność. W marzeniach głównie młodego pokolenia swałkowiczów (jakże łatwo deklarowanych przez nich na ekranie) inne życie zdaje się wciąż być na wyciągnięcie ręki, po drugiej stronie płotu. Czy metaforyczne budowanie dla siebie „domu na śmietniku” może być jednoczesnym treningiem w walce z przeciwnościami losu, która to zdolność jest podstawą w dążeniu do osiągnięcia lepszego życia? Czy Swałka to ekstremalny sposób na hartowanie ducha, czy ostatni przystanek w drodze ku ostatecznej życiowej opcji – śmierci?

Lepszy świat (dokumentu)

Dokument staje się podstawą to tego, by widz sam udzielił sobie odpowiedzi na każde z powyższych pytań. Doprowadzając obserwatora przede wszystkim do wniosku, jak trudnym procesem jest powrót do normalnego życia z niszy wysypiska, film stanowi jednocześnie manifest artystyczny swoistego „interwencjonizmu”, który wiąże się z reakcją i działaniem pojedynczych jednostek zarówno udzielających pomocy, jak i będących jej przedmiotem. Istotną kwestią dla owej interwencji jest, jak pokazuje dokument Polak, kategoria wiekowa bohaterów i fakt, że ostatecznie swój los udaje się zmienić, niejako w myśl maksymy „w ogniu doświadcza się złoto”, jedynie dziecku. Jak twierdzi reżyserka: „historia Juli jest wyjątkowa w swoim zakończeniu, a także w postawie Juli, która nie poddaje się wbrew wszystkiemu. Na początku jej los jest typowy dla innych dzieci pochodzących z patologicznych rodzin, dzieli ona los wielu innych, którzy lądują na wysypisku”. Z czasem staje się on jednak unikalny, w szczególności ze względu na przyjaźń, do dziś łączącą bohaterkę i reżyserkę. Unikatowość losu Juli odnosi się zapewne do jej umiejętności radzenia sobie z przeciwnościami, ale dotyka także tkwiącej w dziewczynce nadzwyczajnej siły, której źródło i szansę stanowi „relacja z kamerą”. Kamera i reżyserka „stwarzają Julę na nowo” nie tylko pochylając się nad jej losem, lecz także dając możliwość nawiązania ponownej relacji z samą sobą i – co więcej – przedstawicielką zewnętrznego świata, w osobie, której świat ten upomina się o nią i innych mieszkańców wysypiska.

Sama aktywistka przyznaje uczciwie, że policja wie o jej działaniach i co więcej – podsyła jej bezdomne dzieci, czy przyznaje bezradność systemowych rozwiązań

Anna Nieszporek-Trzcińska

O ile długoletnia obserwacja staje się dziś odrębnym gatunkiem kina dokumentalnego (by wspomnieć jedynie niektóre z nazwisk twórców posługujących się tą metodą: Michael Apted i Helena Trestikova [1]), o tyle film Polak zdaje się wyróżniać spośród podobnych sobie projektów ową przywołaną wyżej formą interwencjonizmu, jaki ze sobą niesie i jakiego staje się przyczyną. O ile jednak interwencjonizm w sztuce (kinematografii) nie jest zjawiskiem szczególnie głośno dyskutowanym, o tyle znany w niej jest gatunek dokumentu społecznie użytecznego, czego dobry przykład stanowić mogą brytyjscy dokumentaliści skupieni wokół Johna Griersona – założyciela słynnej brytyjskiej międzywojennej szkoły dokumentalnej wzywającej do tworzenia filmów poza studiem, rolą których jest nie tylko edukacja widza, lecz także walka o lepsze jutro. Warto tu odnotować oddziaływanie swałkowskiego projektu Polak szczególnie w chwili, gdy ma ona kłopot z „lokowaniem” dzieci przygarniętych z wysypiska w domach dziecka i odzywa się do niej pewna bogata Amerykanka (zainspirowana oczywiście emisją filmu), by następnie wspomóc finansowo jeden z owych domów w zamian za przyjęcie doń priorytetowo dzieci od Polak. Przestaje również dziwić fakt (co sama aktywistka przyznaje uczciwie), że policja wie o jej działaniach i co więcej podsyła jej bezdomne dzieci, czym przyznaje bezradność systemowych rozwiązań.

something better come (6)

W tym oto najgłębszym sensie dokument Polak nie jest wyłącznie dokumentem obserwacyjnym. Interwencjonizm, który rodzi, stanowi wartość dodaną do rzetelnej pracy deskryptywnej, wiąże się z zaangażowaniem emocjonalnym i chęcią wpływania na żywą tkankę – podstawę – dzieła. Polak nie jest z pewnością twórczynią, której ambicją jest jedynie wyrażanie siebie, nie jest też zwyczajną dokumentalistką wkładającą po zakończeniu zdjęć kamerę z powrotem w pokrowiec. Praca, jaką świadczy, i postawa, którą reprezentuje, stanowią spójną całość, która jako taka nie pozostaje bez wpływu na strukturę jej życia i osobowości, a także na los swałkowskich banitów. Ci, pozostawieni sami sobie i skazani na łaskę i pomoc współtowarzyszy mieszkańcy wysypiska zdają sobie sprawę z tego, iż na wsi, wśród „normalnych” ludzi, można umrzeć z głodu, gdyż nie znajdzie się nikt, kto podzieliłby się kromką chleba, ale też wiedzą, jak wysoką cenę przychodzi im płacić za jakąkolwiek pomoc (najlepszym przykładem są tu mafijne układy z pracownikami wysypiska). Dają więc innym to, co – zdawałoby się – nic nie kosztuje, lecz czego najbardziej brakowało im w życiu: poczucie bliskości i akceptację, których to beneficjentką staje się także reżyserka. Świat na zewnątrz, jak mówią, to rzeczywistość, w której każdy „człowiek człowiekowi wilkiem”. Na Swałce jest inaczej, gdyż to samo złe położenie zbliża wszystkich do siebie i cementuje więzi; bez wzajemnych troski i wsparcia życie w takich warunkach nie byłoby możliwe. Przełamać ową opozycję zewnętrzne-wewnętrzne jest w stanie jedynie bezinteresowna postawa interwencyjna (dokumentalistki) stanowiąca łącznik między tymi dwoma światami.

I można by przy tym dostrzec, iż właśnie poprzez tę „ludzką twarz” wysypiska zdajemy się odnajdywać w filmie biblijną apoteozę biedy, którą to interpretację proponuje sama twórczyni dokumentu. Grzech, jakiego dopuszczają się bogaci, to grzech próżności i samowystarczalności. Ten, kto nikogo nie potrzebuje, nikomu też służyć ani pomagać nie będzie. Jak zatem widzimy, film stanowić może niezwykły moralitet, a z pewnością przestrogę przed chciwością, ale i wyuczoną bezradnością, biernością wobec losu, jakie to postawy – powtórzmy słowa Gorkiego – w skrajnych sytuacjach mogą doprowadzić człowieka do zamknięcia w norach życia: „w których jeden ślepnie z głodu, drugi z blasku złota” [2]. I choć dokument przywołuje na myśl formułę biedy, która uszlachetnia, to ostatecznie ze względu na fakt, iż biedak-pijak wiązać się musi z ambiwalentnymi reakcjami widza, wydaje się daleki od jej gloryfikowania.

Przypisy:
[1] Pierwszy z wymienionych artystów, pomagając pierwotnie przy rekrutacji siedmiolatek z różnych grup społecznych Londynu do projektu „Seven up” (1964, reż. Paul Almond), sam stał się twórcą dokumentu o nich (flagowa seria „Up”). Przeprowadzał cykliczne – bo co siedem lat – wywiady z bohaterkami. Helena Trestikova, „wielka dama” czeskiego dokumentu, znana jest przede wszystkim jako twórczyni trylogii o losie kobiet. Po „Marceli” (2007) oraz „René” (2008) z największym uznaniem krytyków spotyka się trzecia część projektu: „Katka” (2010) – zapis czternastoletniej obserwacji życia i walki z nałogiem młodej uzależnionej od heroiny mieszkanki skłotów.

[2] Powołuję się tu na utwór „Matka”. Swałkowska epopeja natomiast, jak deklaruje reżyserka, stanowi nawiązanie do „Na dnie.

 

Film:

„Nadejdą lepsze czasy”, reż. Hanna Polak, Polska, Dania 2015.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 339

(27/2015)
7 lipca 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj