Nie sposób bowiem inaczej niż właśnie dobrze maskowaną ironią wytłumaczyć komentarzy na zmiany ustawy o IPN, jakie ta szacowna i – przynajmniej na poziomie deklaracji – poważna instytucja opublikowała na łamach swojego portalu.

Absolutnym mistrzem robienia sobie żartów z Czytelników okazał się Krzysztof Mazur, autor tekstu „Wściekłość bezsilnych. Walka o prawdę w świecie postprawdy”. Niestety, wnosząc po komentarzach zamieszczonych pod artykułem, nie wszyscy czytelnicy docenili poczucie humoru prezesa Klubu Jagiellońskiego i jego tekst wzięli zupełnie na poważnie.

A przecież Mazur robi sobie z nas żarty, kiedy pisze że „od wielu lat jesteśmy poddawani systematycznej kampanii propagandowej fałszującej prawdę o wydarzeniach sprzed 70 lat”, by następnie dodać, że „role zostały rozpisane, a my w tym spektaklu mamy odegrać rolę winnych”. Nie mam wątpliwości, że autor naigrywa się w tym miejscu z tendencji polskiej prawicy do kompulsywnego poszukiwania ogólnoświatowych spisków wymierzonych w dobre imię Polski. Mało tego, celnie punktuje fobie antyżydowskie i antyniemieckie, niby to sugerując, że za ową „kampanią” stoją właśnie te dwie nacje.

A jeśli co toporniejszy Czytelnik powyższe żarty przeoczy, to ironia i dla niego powinna stać się oczywista gdy przeczyta, że zdaniem Mazura wielką rolę w myśleniu o historii drugiej wojny światowej odegrał film „Bękarty wojny” Quentina Tarantino, w którym to oddział żydowskich komandosów masakruje całą nazistowską wierchuszkę z Hitlerem na czele. Ale może Mazur popełnił błąd. Może i ten żart był jednak zbyt subtelny, a dla lepszego pokazania prawdziwych intencji autora należało przywołać jeszcze inne filmy. Choćby obraz „Naziści w kosmosie” opowiadający o tym, jak to po wojnie poplecznicy Hitlera wspólnie z wodzem ukryli się na księżycu. Gdyby Mazur napisał, że i ten film to element kampanii zakłamywania historii, gdyby dodał, że to film fiński – a Finowie, jak wiadomo, też swoje za uszami mają – wówczas nikt nie miałby wątpliwości co do prawdziwego charakteru jego eseju.

Z drugiej strony, komediowych talentów Mazura naprawdę nie sposób nie docenić. Koneserzy złośliwego poczucia humoru powinni być zachwyceni, czytając, że Niemcy i Izrael (tu znów subtelny przytyk do antysemickich i antyniemieckich fobii części naszych rodaków) tak znakomicie radzą sobie w kłamaniu na temat własnej historii, ponieważ są… narodami ponowoczesnymi, które kłamstwo uczyniły częścią swej ponowoczesnej natury. Polacy – jako „naród tradycyjny” – kłamać nie potrafią, a własną przeszłość rozpatrują „w kategoriach obiektywnej prawdy i ponadczasowych zasad moralnych”.

„Nie umiemy poświęcić historii na ołtarzu naszych interesów”, pisze rzekomo poważnie Mazur. Ależ głupio musiało się zrobić wszystkim tym, którzy regularnie wykorzystują historię do celów politycznych. Ach, jak zaczerwieniły się zapewne uszy redaktorów „Sieci”, „Gazety Polskiej”, czy „Wiadomości”, których regularne porównania współczesnych Niemców do nazistów tak bezwzględnie obśmiał prezes Klubu Jagiellońskiego. Jak niezręcznie musieli się poczuć sympatycy Ruchu Narodowego, którzy 5 lutego na demonstracji pod Pałacem Prezydenckim wznosili antysemickie hasła i urbi et orbi ogłaszali, że za Jedwabne nie przeproszą. Pozostaje mieć nadzieję, że panie i panowie narodowcy po tekst Mazura z czasem sięgną i zawartą w nim morderczą dawkę ironii z godnością przyjmą. Gorzej, jeśli mimo wszystko potraktują wszystkie powyższe tezy ze śmiertelną powagą.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: publicdomainpictures.net, [CC0 Public Domain]