0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Afryka] Rządy starców...

[Afryka] Rządy starców i demokracja dynastyczna

Błażej Popławski

Afryka to kontynent skażony przez polityków niepotrafiących oddać władzy, starców swobodnie mieszających w swych deklaracjach hasła demokracji i dbałości o dynastię.

Gerontokracja, czyli rządy starców

Na Czarnym Lądzie jest pięciu prezydentów, utrzymujących się u władzy najdłużej na świecie. Rekordzistami są Teodore Obiang Nguema z Gwinei Równikowej oraz Eduardo dos Santos z Angoli, ci 72-latkowie rządzą swoimi krajami od 35 lat. Obiang objął władzę w wyniku zamachu stanu w 1979 roku – poprzedni przywódca narodu, Francisco Macíasa Nguema, wuj obecnego prezydenta, został na rozkaz krewniaka postawiony przed plutonem egzekucyjnym. Przez trzy i pół dekady rządów Obiang konsekwentnie utrzymuje kult jednostki. Przeciwników politycznych więzi i torturuje, przekształcając państwo w prywatny folwark. El Jefe (Szefa) cenią za to zagraniczni deweloperzy – przez pewien czas wraz ze swoim synem, Teodorinem – ministrem, właścicielem państwowej telewizji, coraz wyraźniej namaszczanym na „następcę tronu” – nałogowo kupował nowe rezydencje na Lazurowym Wybrzeżu, w RPA i Kalifornii. A wszystko to oczywiście za pieniądze publiczne – zyski z eksportu ropy naftowej i drewna.

Eduardo dos Santos objął rządy po śmierci Agostinho Neto, jednego z twórców potęgi polityczno-militarnej komunistycznego Ludowego Ruchu Wyzwolenia Angoli (MPLA). O tym, jak współcześni literaci z tego kraju postrzegają okres po zakończeniu krwawej wojny domowej, pisaliśmy już w „Kulturze Liberalnej” na marginesie prozy Ondjakiego.

Pod kierownictwem dos Santosa MPLA utrzymało monopol na władzę w państwie, a jej działacze łatwo zaakceptowali reguły gry rynkowej. Kraj został rozkradziony przez prezydencką nomenklaturę. Najlepszy tego przykładem są losy Isabel – córki Eduarda dos Santosa i rosyjskiej modelki Tatiany Kunakowej. To najbogatsza Afrykanka, pierwsza kobieta urodzona na Czarnym Lądzie, której majątek przekroczył miliard dolarów. Isabel nie kryje ambicji politycznych. A o sukces wyborczy nie będzie jej trudno. Wystarczy nazwisko ojca i petrodolary. Wszak źródłem bogactwa rodziny dos Santos są zyski z działalności państwowego koncernu Sonangol, odpowiadającego za eksport ropy naftowej, a także udziały w bankach, portugalskim koncernie medialnym Zon i angolskim Unitelu.

Teodoro_Obiang_Nguema_Mbasogo_with_Obamas

Prezydenci Gwinei Równikowej oraz Stanów Zjednoczonych wraz z pierwszymi damami, 2009 r.; źródło: Wikicommons

Rok krócej od Obianga i dos Santosa władzę sprawuje w Zimbabwe 90-letni Robert Mugabe. Początkowo jako premier, a od 1987 r. jako prezydent doprowadził do przekształcenia spichlerza Afryki – jak mawiano o kolonialnej Rodezji – w biednego pariasa kontynentu. Tyran najpierw rozprawił się z opozycją etniczną z plemienia Ndebele – dokonały tego bojówki wyszkolone przez Północnokoreańczyków. Następnie przejął kontrolę nad farmami białych mieszkańców Zimbabwe, z dnia na dzień wyrzucając i zastraszając prawowitych właścicieli. Nieliczni przeciwnicy są brutalnie usuwani z życia politycznego – żaden z przedstawicieli opozycji nie ma najmniejszych szans w walce o schedę po Mugabe. Fałszerstwa wyborcze dokonywane przez Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe – Front Rewolucyjny (ZANU-PF) świetnie opisuje reportaż „Strach” Petera Godwina, także recenzowany w „Kulturze Liberalnej”.

Wkrótce w Zimbabwe nastąpi jednak zmiana władzy. Kondycja zdrowotna prezydenta gwałtownie się pogarsza – co sugeruje prasa azjatycka, gdzie Mugabe regularnie jeździ na leczenie. Rządy po nim prawdopodobnie obejmie jego żona – Grace. Nie będzie to jednak oznaczać początku dynastii. De facto postacią numer jeden w państwie będzie Emmerson Mnangagwa – obecny wiceprezydent, minister bezpieczeństwa państwowego w okresie walki z Ndebele, minister sprawiedliwości i przewodniczący parlamentu, gdy biali byli wyrzucani ze swych farm. Mnangagwa na początku grudnia 2014 r. wyeliminował z rywalizacji politycznej swoją główną oponentkę – Joyce Mujuru. Afera taśmowa z jej udziałem wstrząsnęła ZANU-PF –a notowania Grace Mugabe i Emmersona Mnangagwy gwałtownie poszybowały w górę podczas grudniowego kongresu ZANU-PF.

Pozostali dwaj liderzy z największym stażem prezydenckim to Paul Biya (ur. 1933) z Kamerunu oraz Yoweri Museveni (ur. 1944) z Ugandy. Biya objął rządy w 1982 r., a Museveni w 1986 r. Oba kraje rozsadzane są konfliktami wewnętrznymi. W dawnym Kamerunie Brytyjskim (zachodnia część kraju) oraz w północnej Ugandzie rosną w siłę ugrupowania separatystyczne, domagające się autonomii polityczno-gospodarczej. Prezydenci z kolei konsekwentnie umacniają swoje pozycje, wprowadzając poprawki do konstytucji jednoznacznie przekreślające mrzonki o dewolucji władzy. Znajdują także coraz to nowe kozły ofiarne – w Ugandzie prześladowani są nie tylko przeciwnicy prezydenta przezywanego „M7”, ale także homoseksualiści.

Płonące parlamenty – i co potem?

Gdy na przełomie października i listopada tego roku w Burkina Faso – niewielkim i biednym kraju, byłej kolonii francuskiej w Afryce Zachodniej – doszło do zamieszek i obalenia Blaiseʼa Compaore, część komentatorów zastanawiała się, czy wydarzenie to nie będzie początkiem fali – jakkolwiek oksymoronicznie to nie brzmi – prodemokratycznych przewrotów w Afryce subsaharyjskiej. Campaore rządził Burkina Faso od zamachu stanu w 1987 r. Nie był krwawym despotą, a raczej zwykłym, mało efektywnym politykiem, który – mając sporo szczęścia – zdołał utrzymać się u władzy. Gdy po raz kolejny próbował zmienić prawo celem uzyskania możliwości startu w zbliżających się wyborach prezydenckich, opozycja przejęła kontrolę nad Wagadugu. Gmach parlamentu nieomal został spalony. Campaore uciekł z kraju. Władzę wkrótce przejęli wojskowi, zapowiadając, że w przyszłym roku przeprowadzą wybory.

Czy gwałtowność tej zmiany na najwyższym szczeblu władzy dowodzić ma wzrostu demokratyzacji społeczeństwa? Oczywiście, nie. To raczej potwierdzenie narastającej frustracji grup przez dekady marginalizowanych politycznie i ekonomicznie, żądających dostępu do zysków z eksportu surowców. Wydarzenia z Burkina Faso nie wpłyną na sytuację polityczną w Angoli, Zimbabwe, Kamerunie, Ugandzie czy Gwinei Równikowej, ponieważ kraje te różnią się strukturą ekonomiczną, systemem wymiany gospodarczej czy zwyczajami kulturowymi. Na przykładzie ostatniego kongresu ZANU-PF w Zimbabwe widać klarownie, że w sytuacji utrwalonego przez dekady klientelizmu etniczno-partyjnego, wizja całościowej wymiany elit staje się niezwykle mało prawdopodobna. Nawet śmierć dyktatora – gorzej jeśli naturalna – niewiele tu zmieni. Afrykańscy politolodzy będą musieli oswoić się z indyjskim terminem „demokracji dynastycznej”. Niestety bez Gandhich, a z dos Santosami i Obiangami.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 310

(50/2014)
17 grudnia 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj